Wszystkie buziaki przekazane

! Dziękujemy, że myślami byliście przy nas, czułyśmy i jak widać - dało dobre efekty.
Dzisiaj wymiziałam obie paskudy, Choyka szaleje na wybiegach, ale moją radość z jutrzejszego końca "szpitala" zepsuł... kolejny twór, który wymacałam na Stefci... Czuję się tak strasznie bezsilna, zmęczona i niezdolna do ponownego włożenia aguta w kołnierz, że mam łzy w oczach, choć wciąż jeszcze mam nadzieję, że jak pomacam jutro to nic nie będzie... A w sobotę było czysto - sprawdzałam ja, sprawdzała dr Kasia...
Czub od wczoraj ma fazę - zaczął od pobudki zaserwowanej TŻtowi o 6 rano, przy użyciu metalowej miski trzymanej w paszczy i walącej o pręty. Od razu odpowiem na nasuwające się pytanie: żarcie było. TŻt stwierdził, że w szczurzym języku to na pewno znaczyło "pobudka, sku....synu"

.
Dzisiaj pomimo rozpieszczania kiedy tylko jest chwilę w klatce wypróbowuje różne metody demolki z uzyciem zębów. Najbardziej martwi mnie amputowany róg nowej kuwety - ze względu na Choyowe tendencje ku bumle foot nie mogę wrócić do "grilla"...
Mam wrażenie, że wszystko się sypie i jest mi źle. Mimo wszystko nie mogę się jednak doczekac jutrzejszej wizyty i zadowolonej-uwolnionej Stefci

.
Na pocieszkę zdjęcia, głównie sprzed operacji.
Czub i jego rozczulający sposób picia

Stef - struś

Ulubione ostatnio miejsce zalegania słodziaków. W kolejności: paczenie, picie, mycie, iskanie



Szamanek śpiący po tymczasowym zdjęciu kołnierza (w poniedziałek)
