Emi- urodziła. Zostawiliśmy je i nie żałuję, że ingerowałam w jej małe klatkowe pożycie i odchów. Radzi sobie znakomicie. Dzieci rosną jak na drożdżach, za parę dni otworzą oczka, obecnie uciekają wciąż mamie z domu.
Bardzo dobrze się nimi opiekuje, ma swój system- w dzień siedzi z nimi i karmi, a na noc zasypywała wcześniej cały domek trocinami i szmatkami, by w świętym spokoju wyjść na zewnątrz i się zrelaksować.
Znalazły się osoby, które z chęcią je wezmą.
U niej gruczoły mlekowe powiększyły się przy porodzie i rosły coraz bardziej, a dzieci są wręcz tłuste (z wyjątkiem dwóch, które rzeczywiście trzymają wagę).
Mama jest pełna energii, skoczna, aktywna.
Ale patrząc na nią teraz- mam wrażenie, że jej wiek podałam zaniżony.
W ogóle to miałam teraz okazję zobaczyć, jak szczur całkowicie oddaje się swoim dzieciom, jak jest przy nich, jaka cierpliwa, jak wciąż sprawdza, czy w gniazdku wszystko ok, regularnie karmi, myje, ach... Lepiej niż u ludzi.