To zakładają szczurznikom kołnierze? Toż to musi przezabawnie wyglądać taka pchełka w kołnierzu...
Trzy dni - jakoś dam radę.
Byłyśmy dzisiaj u Piaseckiego. W sumie całe badanie przeprowadziła jakaś młoda dziewczyna, ale za to z takim podejściem do zwierzaczków, że od razu zmieniło się moje do niej nastawienie. Myślałam, że tylko ja się tak rozczulam, ale nie.

W każdym razie zbadała Hannę i wydała opinię, że guz jest do operacji. Powiedziała, że są dwie opcje: albo gruczolak, który (istnieje prawdopodobieństwo) będzie powracał, albo ropień czy ropniak, po którym potrzebna będzie jeszcze kuracja antybiotykowa. Obie wizje są straszne, ale jedna z nich jest z pewnością gorsza. Której obawiać się bardziej? Poza tym istnieje ryzyko, że się Haczyk nie obudzi po narkozie...
Piasecki umówił się ze mną na czwartek na 16:00 na operację. Zawiozę malucha, wrócę na zajęcia, bo akurat w czwartki mam do wieczora, a potem po nią pojadę, bo ma być do odebrania o 19:00.
I nadal się okropnie boję...
