Strona 7 z 10

Re: Hanna i Vega

: pt sie 07, 2009 4:58 pm
autor: Itka
*Delilah* napisał(a):
to za dwa tygodnie szczurka bedzie do uspienia.
A wtedy ja uśpię się razem z nią. :'(

Poszukam innego weta, rozejrzę się. Dlaczego takie straszne przypadłości dotykają te małe, biedne szczurzynki? Chyba nie ma odpowiedzi, ale pytanie i tak samo przychodzi do głowy...

Re: Hanna i Vega

: pt sie 07, 2009 5:01 pm
autor: *Delilah*
A nie gadaj :)
Co innego gdyby Hanna miała 3,5 roku ,ale sama piszesz ,ze to szczurka w sile wieku.
Byłas u dr Piaseckiego we Wro?
Bedzie dobrze!

Re: Hanna i Vega

: pt sie 07, 2009 5:07 pm
autor: Itka
*Delilah* napisał(a):
Byłas u dr Piaseckiego we Wro?
Nie, jestem teraz w Jelonce i w najbliższym czasie nie mam możliwości wybrać się do niego. A to dobry lekarz, jak mniemam? Póki co, byłam u najlepszego u nas...

Dziękuję za wsparcie. :)

Re: Hanna i Vega

: pt sie 07, 2009 5:25 pm
autor: alken
ja stawiam na to, że to gruczolak i możliwe ze niezłośliwy tylko trzeba operować jak najszybciej. dużego operuje się trudniej i jest większa rana, a jeśli jest dobrze ukrwiony to i większa utrata krwi. poza tym pozwalając mu rosnąć naraża się zwierzaka na przerzuty (jeśli to złośliwiec) nie słuchaj wetów tylko operuj. ja niepotrzebnie czekałam (bo posłuchałam wetki że nie warto operować) i operowałam takie coś:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/264 ... 2319d.html
i to dało przerzuty tak że szczurcia pożyła jeszcze niecałe dwa miesiące od operacji. może jakbym zrobiła to wcześniej to nie zdążyłby się rozsiać.

Re: Hanna i Vega

: sob sie 08, 2009 4:25 pm
autor: Itka
Guz Hanny jest dokładnie w tym samym miejscu, tylko o wiele mniejszy. Później może wkleję zdjęcie.
W ogóle, pościeliłam im dzisiaj papierowe ręczniki. Nie wiem, czy to normalne, ale praktycznie wszystkie zaniosły do hamaka i w kuwecie nie za dużo już zostało... ::)

Re: Hanna i Vega

: ndz sie 09, 2009 7:51 am
autor: ol.
Itka pisze: pościeliłam im dzisiaj papierowe ręczniki. Nie wiem, czy to normalne, ale praktycznie wszystkie zaniosły do hamaka i w kuwecie nie za dużo już zostało... ::)
to najnormalniejsza rzecz pod słońcem :D , ręczniczki miałyby się w kuwecie marnować kiedy można sobie w nich legowisko umościć ?! :D

trzymam kciuki za zdrowie Hanny, myślę tak jak wszyscy nie czekaj z leczeniem, pozbądzcie się guza i niech dziweczynka cieszy się życiem jeszcze długo, długo :)

Re: Hanna i Vega

: wt paź 06, 2009 6:55 pm
autor: Itka
Jak już pisałam w innym temacie, postanowiłam pójść z Hanną do dr Piaseckiego we Wrocławiu. Pójdziemy w najbliższy poniedziałek.

Guz:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/898 ... 69d2e.html
Hanna (z tyłu widać guza):
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/777 ... d35a7.html
Dziobniki (posmarowałam Vegę maścią, a ten stan długo potrwać nie mógł - gdzie Vega nie może, tam wyśle Hannę ;) ):
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/d47 ... 0e062.html

Re: Hanna i Vega

: wt paź 06, 2009 8:32 pm
autor: Naixinka
Jak dla mnie długo zwlekasz, a guz ogromny. Moja Nimfa miała mniejszego i nie zwlekałam ani dnia.
Trzymam kciuki za małą, że wszystko się uda i pozbędzie się zbędnego balastu ;)

Re: Hanna i Vega

: śr paź 07, 2009 10:55 am
autor: Magamaga
Trzeba przyznać, że faktycznie schodzi ci z tym wycięciem guza - a szczuras cierpi.

Re: Hanna i Vega

: śr paź 07, 2009 2:22 pm
autor: Itka
I już mi więcej nie zejdzie.
Nie robię tego naumyślnie, ktokolwiek, ale z pewnością nie ja - w życiu nie skrzywdziłam i nie skrzywdzę zwierzęcia. Kiedy byłam w Jeleniej Górze, nikt nie chciał podjąć się operacji, a nie miałam możliwości przyjechać tutaj. Teraz, kiedy już tu jestem, pójdę do lekarza, zrobię, co będę mogła, żeby pomóc Hannie. I nie osądzajcie mnie, proszę. :-[ Znalazłam dobrego lekarza, pieniądze się znajdą, pójdę w poniedziałek.

Re: Hanna i Vega

: czw paź 08, 2009 7:27 pm
autor: Nina
Kiepskie miejsce. Guzy tam rosną zastraszająco szybko.
Oceniać nie będe bo moja Milka też miała w tym miejscu dużego guza. 3 wetów nie podejmowało sie operacji. Podjął sie dopiero Piasecki. Wyciął guza chociaż przylegał do cewki moczowej. Niestety Milce sie nie udało, ale to przez narkoze... Nie miała wziewki.
Mila:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/11d ... 29ee1.html

Re: Hanna i Vega

: czw paź 08, 2009 9:45 pm
autor: alken
Szkoda, że nie wybrałaś się wcześniej. W końcu z Jeleniej do Wrocka nie tak daleko. Im dłużej się zwleka tym większa możliwość przerzutów i odrostów, jak u mojej Myszy.
Życzę powodzenia i żeby wszystko było ok po operacji.

Re: Hanna i Vega

: sob paź 10, 2009 9:37 am
autor: Itka
Oceniać nie będe bo moja Milka też miała w tym miejscu dużego guza. 3 wetów nie podejmowało sie operacji. Podjął sie dopiero Piasecki.
A powiedz mi, Milka żyła jeszcze trochę po operacji? :(
Idziemy do Piaseckiego w poniedziałek po południu. Słyszałam, że jeśli operacja pójdzie dobrze, najważniejszy jest ten pierwszy tydzień - trzeba uważać, żeby szczur nie wyciągnął sobie szwów itp. Nie wiem, to moja pierwsza taka sytuacja i dlatego prosiłabym o jakieś informacje - jak to wygląda w praktyce? Zakładając różne opcje, chcę się do tego jak najlepiej przygotować, poprzekładać zajęcia, poprzenosić, żeby móc jak najwięcej czasu spędzić z Hanną.

Re: Hanna i Vega

: pn paź 12, 2009 8:33 am
autor: alken
Ja siedziałam z Myszą trzy doby. Nie dało się jej założyć żadnego kołnierza, tuby itp. W dzień było spokojnie bo większość dnia przesypiała (wtedy pilnowała moja mama a ja mogłam się trochę przespać) ale w nocy ciągle zaglądała sobie i próbowała skubać więc po prostu siedziałam i szturchałam ją w razie potrzeby. Trochę ciężko było wysiedzieć trzy noce ::) właściwie nawet do kibla ciężko było iść :P potem jak tylko przestałam ją pilnować wygryzła sobie jeden szew (to było po tych trzech dobach i było już ładnie zrośnięte na tyle, że rana się nie rozlazła), a w pozostałe dni resztę, tak, że nawet nie musiałam iść na ściągnięcie szwów. Oczywiście zdarzają się szczury które dają sobie założyć kołnierz lub nie interesują się raną. Czego Ci życzę ;)

Re: Hanna i Vega

: pn paź 12, 2009 5:19 pm
autor: Itka
To zakładają szczurznikom kołnierze? Toż to musi przezabawnie wyglądać taka pchełka w kołnierzu... :D

Trzy dni - jakoś dam radę.

Byłyśmy dzisiaj u Piaseckiego. W sumie całe badanie przeprowadziła jakaś młoda dziewczyna, ale za to z takim podejściem do zwierzaczków, że od razu zmieniło się moje do niej nastawienie. Myślałam, że tylko ja się tak rozczulam, ale nie. ;) W każdym razie zbadała Hannę i wydała opinię, że guz jest do operacji. Powiedziała, że są dwie opcje: albo gruczolak, który (istnieje prawdopodobieństwo) będzie powracał, albo ropień czy ropniak, po którym potrzebna będzie jeszcze kuracja antybiotykowa. Obie wizje są straszne, ale jedna z nich jest z pewnością gorsza. Której obawiać się bardziej? Poza tym istnieje ryzyko, że się Haczyk nie obudzi po narkozie...
Piasecki umówił się ze mną na czwartek na 16:00 na operację. Zawiozę malucha, wrócę na zajęcia, bo akurat w czwartki mam do wieczora, a potem po nią pojadę, bo ma być do odebrania o 19:00.
I nadal się okropnie boję... :'(