Historia Valbon von Pampucha
Długie godziny jazdy, pomyłki po drodze, szara, bura okolica. Kluczenie pomiędzy blokami. Jesteśmy...
Z klatki wychodzi dziewczyna, trzyma niedbale w ręce sporego, marnie wyglądającego szczurka. Wciska nam go w dłonie, chcąc się go jak najszybciej pozbyć, zdawkowo odpowiada na pytania i odchodzi, nie interesuje jej ani jaki jest przyszły dom jej podopiecznego, nie chce też udzielić żadnych szczegółowych informacji. Jedyne czego się od niej dowiedziałam...to.... Valbon(imię wymyślone przez nas, właścicielka nie powiedziała nawet jak był nazywany) ma,wg byłej właścicielki, około 4 miesięcy, jak na to jest wyjątkowo duży(choć wydaje mi się, że to z powodu braku ruchu i odpowiedniej diety), pochodzi od hodowcy z Katowic, jakiego, z jakiegomu miotu, odpowiedzi nie otrzymaliśy. Jest to dumbo blue. Była właścicielka kupiła go dla siebie, ma już 3 szczurki, jednak rodzice nie pozwolili jej go zatrzymać, więc oddała koleżance, która również posiada kilka szczurków. Ogony owej znajomej nie polubiły Pampucha, gryzły go niemiłosiernie, w końcu biedny Valbon zamieszkał w małej klatce. Beznadziejne posiłki, zero wybiegu i miłości. Do tej pory jest przerażony, ale powoli już zaczyna ,zachęcany przez nas, jeść gerberka,zszokowany tym, że może być coś tak dobrego. Na całym jego ciałku jest pełno ran i strupów po ugryzieniach, ma cały ogonek w pomarańczowych plamkach. Myślę jednak, że nie ma oznak świerzbu, nie drapie się wcale. Powoli zaczyna normalnie funkcjonować, podjadać, daje się delikanie głaskać. Jutro idziemy z nim do weterynarza, postanowiliśmy też już dzisiaj zacząć próbować łączyć go z naszymi chłopakami... jak będzie, to się okaże.... Narazie staramy sie, by lepiej poczuł się z nami, w naszych rękach, by coś zjadł, napił się... Jeśli lepiej się poczuje, łączenie się rozpocznie.
Edit..: Przy delikatnych nate próbach brania na ręce Pampuch dostaje napadów strachu, pisków, myślimy ze to z powodu bolących srupów, bierzemy się za ich oczyszczanie.
Grimar Upragniony
Godzinę po otrzymaniu Pampucha dotarliśmy do Muchy, wybraliśmy przecudnego białego łyska, który oczarował nas sobą kompletnie

. Zresztą nie tylko nas... maluch jest już z Nortonem i Bogusiem w klatce. Spięć brak. Najpierw posadziliśmy wszystkich panów na biurku, obwąchali się, potrzymali nawzajem swoje pyszczki w łapkach.. i zaprowadzili malca do swojej klatki, pokazali wsyztsko kąty. I tak już zostało. Siedzą sobie razem, każdy zajęty swoimi sprawami.. Grimar szaleje po całej klatce zaczepiając wujków, którzy spokojnie odsuwają go łapkami albo prowadzą do jadalni:). Mam nadzieję, że idylla będzie trwała dalej...
Zdjęcia prawdopodobnie jutro:).