ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Moderator: Junior Moderator
Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Sawa no po prostu uwielbiam czytać o Szczurci! Ładna z niej agentka. Mój Flap póki co zranił mnie tylko zżarciem polowy hamaczka, który dla niego i braciszka szyłam własnoręcznie, bez grama maszyny przez kilka godzin - nigdy więcej!
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Dziękuję , Leia
Kawałeczek dla ciebie
Zabawy ze Szczurcią
Szczurcia przepada za zabawami z Ręką .
Uwielbia , gdy Ręka goni , atakuje , czochrze i przewraca , a potem mizia , podniesie żeby dać buziaka , i znowu goni , i znowu atakuje…
Szczurcia nie pozostaje jej dłużna i też tę Rękę goni, poszarpuje i rozkłada na łopatki .
Potem zmyka za winklem poduszki , czai się i pędzi już po chwili wprost na Rękę , skacząc nań
z rozpędu , w końcu po efektownym wyskoku w górę biegnie na oślep w przeciwnym kierunku .
Oczywiście , aby znów powrócić i zacząć zabawę od początku .
Ale czasami Szczurci – Błyskawicy nie udaje się wrócić , gdyż Szczurcia – Akrobatka wykonuje swój popisowy skok nieco zbyt blisko krawędzi wersalki i Szczurcia – Błyskawica nie ma dostatecznie długiego „pasa startowego”. Udaje jej się za to wywinąć imponującego orła , lądując na pufie czekającym specjalnie na nią za kanapą ….chyba , że wcześniej złapie ją Ręka . Wtedy zabawa trwa .
Lecz kiedy Ręka Szczurci nie złapie , mała Błyskawica skacze na Rękę rozzłoszczona nie na żarty , w świętym przekonaniu , że została przezeń zrzucona .
Czasem Szczurcia – Błyskawica ma pecha i wywija fikołka po raz kolejny albo też ląduje na dole ; wtedy powraca na piętro jednym , pelnym godności skokiem , mija Rękę z wyniosłą obojętnością , po czym znika w swoim namiocie za poduszką , czyszcząc smutno futerko i nie życząc sobie żadnych gości .
Fajną zabawą jest dla Szczurci jest wskakiwanie na stół i zeskakiwanie z niego , a później szalony bieg po fotelu , wersalce i pufie z drugą ( w zamierzeniu ) prędkością kosmiczną .
Jednak coś w obliczeniach szwankuje i Szczurcia , zamiast osiągnąć nową planetę ( czyt. dostać się zeskokiem na tapczan ) , nie dolatuje do łóżka , tylko wali nosem o front skrzyni na pościel .
Wygląda przez chwilę jak student na pierwszym poniedziałkowym wykładzie , ale zaraz otrzepuje się dzielnie i w zasadzie to jest całkiem gotowa powrócić do zabawy , ale zostaje właśnie zagarnięta przez współczujące dłonie ….i .... przecież nie będzie się teraz wyrywać, to by było tak nieuprzejme …..o nie ! – więc pozwala się wygłaskać po łebku i wycałować obolały nosek .
Szczurcia wszak żyje już dostatecznie długo , by wiedzieć co nieco o dobrych manierach .

Kawałeczek dla ciebie

Zabawy ze Szczurcią
Szczurcia przepada za zabawami z Ręką .
Uwielbia , gdy Ręka goni , atakuje , czochrze i przewraca , a potem mizia , podniesie żeby dać buziaka , i znowu goni , i znowu atakuje…
Szczurcia nie pozostaje jej dłużna i też tę Rękę goni, poszarpuje i rozkłada na łopatki .
Potem zmyka za winklem poduszki , czai się i pędzi już po chwili wprost na Rękę , skacząc nań
z rozpędu , w końcu po efektownym wyskoku w górę biegnie na oślep w przeciwnym kierunku .
Oczywiście , aby znów powrócić i zacząć zabawę od początku .
Ale czasami Szczurci – Błyskawicy nie udaje się wrócić , gdyż Szczurcia – Akrobatka wykonuje swój popisowy skok nieco zbyt blisko krawędzi wersalki i Szczurcia – Błyskawica nie ma dostatecznie długiego „pasa startowego”. Udaje jej się za to wywinąć imponującego orła , lądując na pufie czekającym specjalnie na nią za kanapą ….chyba , że wcześniej złapie ją Ręka . Wtedy zabawa trwa .
Lecz kiedy Ręka Szczurci nie złapie , mała Błyskawica skacze na Rękę rozzłoszczona nie na żarty , w świętym przekonaniu , że została przezeń zrzucona .
Czasem Szczurcia – Błyskawica ma pecha i wywija fikołka po raz kolejny albo też ląduje na dole ; wtedy powraca na piętro jednym , pelnym godności skokiem , mija Rękę z wyniosłą obojętnością , po czym znika w swoim namiocie za poduszką , czyszcząc smutno futerko i nie życząc sobie żadnych gości .
Fajną zabawą jest dla Szczurci jest wskakiwanie na stół i zeskakiwanie z niego , a później szalony bieg po fotelu , wersalce i pufie z drugą ( w zamierzeniu ) prędkością kosmiczną .
Jednak coś w obliczeniach szwankuje i Szczurcia , zamiast osiągnąć nową planetę ( czyt. dostać się zeskokiem na tapczan ) , nie dolatuje do łóżka , tylko wali nosem o front skrzyni na pościel .
Wygląda przez chwilę jak student na pierwszym poniedziałkowym wykładzie , ale zaraz otrzepuje się dzielnie i w zasadzie to jest całkiem gotowa powrócić do zabawy , ale zostaje właśnie zagarnięta przez współczujące dłonie ….i .... przecież nie będzie się teraz wyrywać, to by było tak nieuprzejme …..o nie ! – więc pozwala się wygłaskać po łebku i wycałować obolały nosek .
Szczurcia wszak żyje już dostatecznie długo , by wiedzieć co nieco o dobrych manierach .
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
tak, młode szczurki uwielbiają zabawy z Rękami =)
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Linoskoczek
Przyłapuję się na tym , że umyka nam codziennie sporo mało istotnych spraw ,
a rzeczy dotąd uznawane za ważkie nabierają lekkości ; jesteśmy mniej podatni na nadpływające falami codzienne wiadomości , trudniej nam się skupić nawet na ulubionych reportażach , filmy w telewizji okazują się najczęściej niewarte oglądania i niewiele rzeczy potrafi na dłużej przykuć naszą uwagę .
W samym zaś tylko naszym pokoju mają miejsce sprawy „dziwne a ciekawe”.
Teraz właśnie rozmawiam przez telefon z moją siostrą (zero zwierząt w domu , autentyczny dreszcz obrzydzenia na samą tylko wzmiankę o gryzoniach ) i kątem oka obserwuję poczynania ogonka .
Bo właśnie Szczurcia przypomniała sobie , jak to było miło mieć własne M-1 z tyłu za Panasonikiem ,
i dwoi się w pomysłach na jego odzyskanie .
Podczas gdy ja rejestruję jednym uchem nadpływające wieści , ona wykorzystuje pozostawioną przez nieuwagę któregoś z domowników pufę , by z niej przedostać się na wąziutką krawędź szklanych drzwiczek szfki kryjącej amplituner i resztę . Co też czyni .
Nadal jeszcze słucham , rzucając od czasu do czasu pytanie precyzujące lub porządkujące chaos informacji , jakimi mnie zasypuje moja siostra .
Siostrę odwiedzam systematycznie , ona zaś nie lubi ruszać się praktycznie nigdzie – twierdzi , że jest domatorką ; dawniej nazywano to po prostu lenistwem . Czasem zamiast pojechać , dzwonię tam i uzupełniam brakujące informacje ; dziś właśnie jest c z a s . Siostra nie wie jeszcze o Szczurci ; jest tak lepiej i dla niej , i dla mnie .
Jestem spokojna słuchając , bo z miejsca , w którym się znajduje , Szczurcia ma zbyt wysoko , aby pokonać piętro z DVD i później jeszcze jedną półkę , zanim będzie mogla wziąć w posiadanie dawne lokum .
Powinnam teraz pójść do kuchni i trochę tam pomieszać , lecz widok szczurka stojącego na cienkiej krawędzi i balansującego ciałem nie pozwala mi oderwać oczu od spektaklu ; wszystkie cztery łapki są w tak niewielkiej odległości od siebie , że zadziwiającym jest fakt , iż jeszcze się tam utrzymuje .
Gdy Szczurcia chwieje się , łapeczki zgodnie przesuwają się w jedną lub w drugą stronę w celu uzyskania względnej równowagi , wszakże utrata tejże jest już tylko kwesią czasu i dlatego nie odchodzę z pokoju .
Monologu dochodzącego z telefonu słucham także , jadnakowoż teraz już mniej uważnie , bowiem Szczurci udaje się nie tylko nie spaść , ale i stanąć na nóżkach : przednie łapki uniesione , nosek wzniesiony w górę , sprytne oczka wypatrują czegoś ponad nią.
No linoskoczek …
Wciągam z zachwytem powietrze i prycham do słuchawki nie mogąc zachować powagi , i siostra przywołuje mnie do porządku :- To nie jest wcale śmieszne , co on miał zrobić ?
Pojęcia nie mam ani co , ani nawet kto , i nie próbuję się wypytywać , coby nie ujawniać mojej dekoncentracji . Pozwalam siostrze mówić dalej .
Nie idę też do kuchni i ani na moment już nie spuszczam swoich oczu ze Szczuruni , która właśnie rozpoczyna jazdę na drzwiczkach od szafki .
Specyfiką tych drzwiczek jest to , że otwarte tylko – tylko , już same , bez niczyjej pomocy , rozjeżdżają się zapraszająco do samego końca , nasz zaś ogonek ową tylko – tylkość zakłócił , wskakując nań znienacka swoimi czterema kończynami . Usiłuje teraz desperacko pochwycić łapkami tak bliską, wydawałoby się, półkę , aż tu pociągnięcie w tył zmusza do natychmiastowego postawienia przednich łapek z powrotem na krawędzi ; walczy o utrzymaniu się na niej z wypiętym kuperkiem i z głową w dół .
Krztuszę się spomiędzy palców zasłaniających słuchawkę i w odpowiedzi na podejrzliwe ; - Co ty tam robisz ?! – rzucam coś o głupiej komedii w telewizji .
Nadal chłonę wzrokiem , jak Szczurcia dokonuje cudów gimnastyczno – akrobatycznych , obalających najbardziej nawet zasadne twierdzenia fizyki , jeżdżąc to w tę , to w tamtę stronę na drzwiczkach , ucapiwszy łapkami metalową , grubszą końcówkę z magnesem na brzegu . Ta „brzytwa” pozwala jej na ustawienie się w optymalnej – na tyle , na ile może to być możliwe , pozycji, w stosunku do kierunku jazdy .
W kuchni sos już zapewne przywiera do patelni , a w słuchawce oskarżycielska cisza , więc pytam podstępnie : - A co tam u Magdy , nie dzwoniła ? – tym samym wpadam w zastawioną na siebie samą pułapkę , bo siostra odzywa się po chwili niebotycznie zdumiona : - No jak to nie dzwoniła , przecież cały czas ci teraz mówię , że jej Olek zdał wreszcie na to prawko !
Mamroczę jakieś bzdury o zmęczeniu , zamkniętym sklepie i niewypitej kawie , a wzrokiem chłonę nasz domowy reallity show , jako że drzwiczki znów ruszają, razem ze Szczurcią , i są właśnie niebotycznie blisko upragnionej półeczki ; taka okazja może się już nie powtórzyć , więc Szczurcia w desperackim akcie szaleństwa wyrzuca górną część ciała wraz z przednimi łapkami w przód , chwytając pazurkami brzeg półki .
Lecz tym samym , tylnie łapki Szczurci siłą zrywu odjeżdżają wraz z całymi drzwiczkami wstecz
i ogonek nie ma już najmniejszych szans .
Chwilę jeszcze zwisa między drzwiczkami a krawędzią półki z wygiętym brzuszkiem , jak popielatoniebieski banan , po czym z niegłośnym plaśnięciem zwala się na podłogę .
Na obiad jemy pyszne danie z „Pierogowa” . Przywieźli w kwadrans .
Mnie nie udaje się w porę oderwać się od zabawy ze Szczurcią .
Przyłapuję się na tym , że umyka nam codziennie sporo mało istotnych spraw ,
a rzeczy dotąd uznawane za ważkie nabierają lekkości ; jesteśmy mniej podatni na nadpływające falami codzienne wiadomości , trudniej nam się skupić nawet na ulubionych reportażach , filmy w telewizji okazują się najczęściej niewarte oglądania i niewiele rzeczy potrafi na dłużej przykuć naszą uwagę .
W samym zaś tylko naszym pokoju mają miejsce sprawy „dziwne a ciekawe”.
Teraz właśnie rozmawiam przez telefon z moją siostrą (zero zwierząt w domu , autentyczny dreszcz obrzydzenia na samą tylko wzmiankę o gryzoniach ) i kątem oka obserwuję poczynania ogonka .
Bo właśnie Szczurcia przypomniała sobie , jak to było miło mieć własne M-1 z tyłu za Panasonikiem ,
i dwoi się w pomysłach na jego odzyskanie .
Podczas gdy ja rejestruję jednym uchem nadpływające wieści , ona wykorzystuje pozostawioną przez nieuwagę któregoś z domowników pufę , by z niej przedostać się na wąziutką krawędź szklanych drzwiczek szfki kryjącej amplituner i resztę . Co też czyni .
Nadal jeszcze słucham , rzucając od czasu do czasu pytanie precyzujące lub porządkujące chaos informacji , jakimi mnie zasypuje moja siostra .
Siostrę odwiedzam systematycznie , ona zaś nie lubi ruszać się praktycznie nigdzie – twierdzi , że jest domatorką ; dawniej nazywano to po prostu lenistwem . Czasem zamiast pojechać , dzwonię tam i uzupełniam brakujące informacje ; dziś właśnie jest c z a s . Siostra nie wie jeszcze o Szczurci ; jest tak lepiej i dla niej , i dla mnie .
Jestem spokojna słuchając , bo z miejsca , w którym się znajduje , Szczurcia ma zbyt wysoko , aby pokonać piętro z DVD i później jeszcze jedną półkę , zanim będzie mogla wziąć w posiadanie dawne lokum .
Powinnam teraz pójść do kuchni i trochę tam pomieszać , lecz widok szczurka stojącego na cienkiej krawędzi i balansującego ciałem nie pozwala mi oderwać oczu od spektaklu ; wszystkie cztery łapki są w tak niewielkiej odległości od siebie , że zadziwiającym jest fakt , iż jeszcze się tam utrzymuje .
Gdy Szczurcia chwieje się , łapeczki zgodnie przesuwają się w jedną lub w drugą stronę w celu uzyskania względnej równowagi , wszakże utrata tejże jest już tylko kwesią czasu i dlatego nie odchodzę z pokoju .
Monologu dochodzącego z telefonu słucham także , jadnakowoż teraz już mniej uważnie , bowiem Szczurci udaje się nie tylko nie spaść , ale i stanąć na nóżkach : przednie łapki uniesione , nosek wzniesiony w górę , sprytne oczka wypatrują czegoś ponad nią.
No linoskoczek …
Wciągam z zachwytem powietrze i prycham do słuchawki nie mogąc zachować powagi , i siostra przywołuje mnie do porządku :- To nie jest wcale śmieszne , co on miał zrobić ?
Pojęcia nie mam ani co , ani nawet kto , i nie próbuję się wypytywać , coby nie ujawniać mojej dekoncentracji . Pozwalam siostrze mówić dalej .
Nie idę też do kuchni i ani na moment już nie spuszczam swoich oczu ze Szczuruni , która właśnie rozpoczyna jazdę na drzwiczkach od szafki .
Specyfiką tych drzwiczek jest to , że otwarte tylko – tylko , już same , bez niczyjej pomocy , rozjeżdżają się zapraszająco do samego końca , nasz zaś ogonek ową tylko – tylkość zakłócił , wskakując nań znienacka swoimi czterema kończynami . Usiłuje teraz desperacko pochwycić łapkami tak bliską, wydawałoby się, półkę , aż tu pociągnięcie w tył zmusza do natychmiastowego postawienia przednich łapek z powrotem na krawędzi ; walczy o utrzymaniu się na niej z wypiętym kuperkiem i z głową w dół .
Krztuszę się spomiędzy palców zasłaniających słuchawkę i w odpowiedzi na podejrzliwe ; - Co ty tam robisz ?! – rzucam coś o głupiej komedii w telewizji .
Nadal chłonę wzrokiem , jak Szczurcia dokonuje cudów gimnastyczno – akrobatycznych , obalających najbardziej nawet zasadne twierdzenia fizyki , jeżdżąc to w tę , to w tamtę stronę na drzwiczkach , ucapiwszy łapkami metalową , grubszą końcówkę z magnesem na brzegu . Ta „brzytwa” pozwala jej na ustawienie się w optymalnej – na tyle , na ile może to być możliwe , pozycji, w stosunku do kierunku jazdy .
W kuchni sos już zapewne przywiera do patelni , a w słuchawce oskarżycielska cisza , więc pytam podstępnie : - A co tam u Magdy , nie dzwoniła ? – tym samym wpadam w zastawioną na siebie samą pułapkę , bo siostra odzywa się po chwili niebotycznie zdumiona : - No jak to nie dzwoniła , przecież cały czas ci teraz mówię , że jej Olek zdał wreszcie na to prawko !
Mamroczę jakieś bzdury o zmęczeniu , zamkniętym sklepie i niewypitej kawie , a wzrokiem chłonę nasz domowy reallity show , jako że drzwiczki znów ruszają, razem ze Szczurcią , i są właśnie niebotycznie blisko upragnionej półeczki ; taka okazja może się już nie powtórzyć , więc Szczurcia w desperackim akcie szaleństwa wyrzuca górną część ciała wraz z przednimi łapkami w przód , chwytając pazurkami brzeg półki .
Lecz tym samym , tylnie łapki Szczurci siłą zrywu odjeżdżają wraz z całymi drzwiczkami wstecz
i ogonek nie ma już najmniejszych szans .
Chwilę jeszcze zwisa między drzwiczkami a krawędzią półki z wygiętym brzuszkiem , jak popielatoniebieski banan , po czym z niegłośnym plaśnięciem zwala się na podłogę .
Na obiad jemy pyszne danie z „Pierogowa” . Przywieźli w kwadrans .
Mnie nie udaje się w porę oderwać się od zabawy ze Szczurcią .
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Na krzywy ryj
Spożywanie posiłków i wszelakich napojów nastręcza nam teraz wliele trudności ,
albowiem Szczurcia wychodzi z założenia , że należałoby skosztować wszystkiego , co aktualnie znajduje się na stole i co państwo chcieliby zjeść , pomijając w sposób zaiste niecny biednego szczurka .
Nabierze człowiek zupy na łyżkę , nie zdąży dobrze zgiąć ręki w łokciu , już na końcu ramienia ma Szczurcię , wyciągającą pyszczek ku pachnącej zawartości .
Albo zrobi sobie człowiek taką ludzką kanapkę i już – już ma wgryźć się z w pierwszy kęs , aż tu nagle zza pleców wyskakuje sierściuchowaty złodziejaszek czający się dotąd na oparciu wersalki i chapie co najlepsze .
Przekonawszy się już , że człowiek potrafi walczyć o swoje , zwiewa z tym zaraz z pędkością światła , znacząc drogę ucieczki na bluzce ( koszuli ) majonezem , keczupem czy musztardą , w którą zdążyła już wleźć wszystkimi czterema kończynami z całą gracją swojej szczurkowatej osóbki .
Bywa , że się taki dwunożny gamoń zgapi , to i całą kanapkę można zhaczyć , a wtedy człowiek obezwładnia się swoim własnym śmiechem i nawet nie próbuje zamarkować pogoni za szczęśliwym szczurkiem .
No , a czekolada ?
Tu Szczurcia nie ma żadnego dylematu , stosując w praktyce prostą i jakże użyteczną zasadę Kmicica
( proś , a kiedy nie dają – sam bierz ! ) .
Do czekolady lubię dobrą książkę , tak jak do kawy – dobrą muzykę lub takież towarzystwo ( o to drugie trudniej , jako że z natury jest ze mnie typ samotnika ; źle się ze mną gada o pierdołach ) . Zazwyczaj książka bywa ciekawa , więc o zgapienie się nietrudno i czasem dopiero widok Szczurci , potykającej się w biegu o pół czekolady , wyrywa mnie ze stanu , w którym podczas lektury się znajduję . Jest to porównywalne w pewien sposób z zaangażowaniem , z jakim większość mężczyzn ogląda np. bajki Disneya – niewiele wtedy dociera „spoza".
Właśnie dzięki dobrej książce i dobrej muzyce zawdzięcza Szczurcia jeden ze swoich pierwszych swobodnych lotow ze stołu , bo w momencie , gdy korzystając z mojego półotępienia dostaje się na blat , chwyta w zęby świeżutko zakupioną t a b l i c z k ę czekolady 70% kakao , i z brzegu stolika przymierza się do eleganckiego skoku na łóżko , ona – mając przewagę w swojej masie , porywa ze sobą Szczurcię i razem spadają na dół .
Słyszę tylko trzask , z jakim uderza o podłogę zakazany smakołyk , Szczurci nie słyszę .
Słychać ją za to , kiedy dramatyzuje szarpiąc się ze mną o w/w ; niemniej jednak szanse ma nikłe - zabieram niedoszły łup i chowam do szafki .
Po drodze rozgrzeszam się z tego niecnego uczynku (zabierać dziecku karmelka, ehh ) wierząc na siłę , że i tak by nie zjadła , gorzkie wszak było ...
Ale jestem niewystarczająco widać przekonana że mam rację , bo muszę dać małemu smutniaczkowi malutki kawałeczek ...
Nie jestem nawet zdziwiona , że jednak go zjada .
Kiedy pija się kawę , trzeba dokonywać cudów zręczności , aby wywinąć się szczurkowi , bezustannie i bardzo natarczywie domagającemu się łyczka .
Jeśli pokój młodej jest wolny , można schronić się tam z filiżanką w dłoni , ale i tak ma się w oczach Szczurunię wyciągniętą jak struną , stojącą na dwóch nóżkach na siedzeniu wersalki lub na pufie ,
z wyciągniętym noskiem , wciągającą drażniący miły aromat kawy , który ciągnącą się w powietrzu smużką dociera do złaknionego szczurka .
Więc czasem jednak siadamy razem ze Szczurcią na ostatniego łyczka , dajemy jej zlizać troszkę ciemnej pachnącej ambrozji , i cieszymy się tym miłym i, mimo wszystko , dobrym , towarzystwem do kawy…
Spożywanie posiłków i wszelakich napojów nastręcza nam teraz wliele trudności ,
albowiem Szczurcia wychodzi z założenia , że należałoby skosztować wszystkiego , co aktualnie znajduje się na stole i co państwo chcieliby zjeść , pomijając w sposób zaiste niecny biednego szczurka .
Nabierze człowiek zupy na łyżkę , nie zdąży dobrze zgiąć ręki w łokciu , już na końcu ramienia ma Szczurcię , wyciągającą pyszczek ku pachnącej zawartości .
Albo zrobi sobie człowiek taką ludzką kanapkę i już – już ma wgryźć się z w pierwszy kęs , aż tu nagle zza pleców wyskakuje sierściuchowaty złodziejaszek czający się dotąd na oparciu wersalki i chapie co najlepsze .
Przekonawszy się już , że człowiek potrafi walczyć o swoje , zwiewa z tym zaraz z pędkością światła , znacząc drogę ucieczki na bluzce ( koszuli ) majonezem , keczupem czy musztardą , w którą zdążyła już wleźć wszystkimi czterema kończynami z całą gracją swojej szczurkowatej osóbki .
Bywa , że się taki dwunożny gamoń zgapi , to i całą kanapkę można zhaczyć , a wtedy człowiek obezwładnia się swoim własnym śmiechem i nawet nie próbuje zamarkować pogoni za szczęśliwym szczurkiem .
No , a czekolada ?
Tu Szczurcia nie ma żadnego dylematu , stosując w praktyce prostą i jakże użyteczną zasadę Kmicica
( proś , a kiedy nie dają – sam bierz ! ) .
Do czekolady lubię dobrą książkę , tak jak do kawy – dobrą muzykę lub takież towarzystwo ( o to drugie trudniej , jako że z natury jest ze mnie typ samotnika ; źle się ze mną gada o pierdołach ) . Zazwyczaj książka bywa ciekawa , więc o zgapienie się nietrudno i czasem dopiero widok Szczurci , potykającej się w biegu o pół czekolady , wyrywa mnie ze stanu , w którym podczas lektury się znajduję . Jest to porównywalne w pewien sposób z zaangażowaniem , z jakim większość mężczyzn ogląda np. bajki Disneya – niewiele wtedy dociera „spoza".
Właśnie dzięki dobrej książce i dobrej muzyce zawdzięcza Szczurcia jeden ze swoich pierwszych swobodnych lotow ze stołu , bo w momencie , gdy korzystając z mojego półotępienia dostaje się na blat , chwyta w zęby świeżutko zakupioną t a b l i c z k ę czekolady 70% kakao , i z brzegu stolika przymierza się do eleganckiego skoku na łóżko , ona – mając przewagę w swojej masie , porywa ze sobą Szczurcię i razem spadają na dół .
Słyszę tylko trzask , z jakim uderza o podłogę zakazany smakołyk , Szczurci nie słyszę .
Słychać ją za to , kiedy dramatyzuje szarpiąc się ze mną o w/w ; niemniej jednak szanse ma nikłe - zabieram niedoszły łup i chowam do szafki .
Po drodze rozgrzeszam się z tego niecnego uczynku (zabierać dziecku karmelka, ehh ) wierząc na siłę , że i tak by nie zjadła , gorzkie wszak było ...
Ale jestem niewystarczająco widać przekonana że mam rację , bo muszę dać małemu smutniaczkowi malutki kawałeczek ...
Nie jestem nawet zdziwiona , że jednak go zjada .
Kiedy pija się kawę , trzeba dokonywać cudów zręczności , aby wywinąć się szczurkowi , bezustannie i bardzo natarczywie domagającemu się łyczka .
Jeśli pokój młodej jest wolny , można schronić się tam z filiżanką w dłoni , ale i tak ma się w oczach Szczurunię wyciągniętą jak struną , stojącą na dwóch nóżkach na siedzeniu wersalki lub na pufie ,
z wyciągniętym noskiem , wciągającą drażniący miły aromat kawy , który ciągnącą się w powietrzu smużką dociera do złaknionego szczurka .
Więc czasem jednak siadamy razem ze Szczurcią na ostatniego łyczka , dajemy jej zlizać troszkę ciemnej pachnącej ambrozji , i cieszymy się tym miłym i, mimo wszystko , dobrym , towarzystwem do kawy…
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Szczurcia przypomina sobie , jak pięknie wychodziła jej wspinaczka wysokomeblowa.
Doprowadza mnie tym do rozpaczy ; osiągnęła już taką wprawę , że gdy kątem oka rejestruję pojawienie się samotnej alpinistki na wysokości dostrzegalnej z pozycji wersalki czy fotela, i ruszam na interwencję , Szczurcia osiąga szczyt niejako „synchronicznie” z moim podejściem do segmentu .
Bywa też , że jest nawet szybsza.
Zdejmuję ją stamtąd czym prędzej ( każdorazowo towarzyszy temu reprymenda ) , po czym odstawiam i staram się wzbudzić jej zainteresowanie inną atrakcją .
Efekt jest podobny do tego , jaki uzyskaliśmy kiedyś na pierwszej wspólnej w górach wspinaczce z córą – jako „najsłabsze ogniwo” wiodła nas w górę w takim tempie , że starając się odwrócić jej uwagę i dać sobie szansę na oddech , podstępnie podsunęłam jej stadko biedronek na kamieniu - machnęła tylko obiema rękami ze zniecierpliwieniem , rzucając z półobrotu : - A co mi tam biedronki , idziemy !
Ze Szczurcią jest podobnie i nie udają się ponawiane od nowa , coraz bardziej rozpaczliwe próby zainteresowania jej w danym momencie czymkolwiek innym .
W końcu , zdeterminowana do ostateczności , robię rzecz straszną nawet dla samej siebie .
Idę z małym uparciuchem do łazienki .
Już na wejściu zaczyna się niemiłosiernie kręcić i próbuje się wysmyknąć moim dloniom , ale tym razem Rece są nieubłagane .
Aby stres nie był z b y t duży ( nie jestem wszak potworem ) , nie odkręcam wody w wannie , tylko przy umywalce , niunię natomiast wkładam do pustej i nawet suchej wanny , z której , mimo rozpaczliwych podskoków , nie potrafi się wydostać . Postanawiam sobie , że pobędzie tu trochę , by z szalonego łebka wyleciały niedopuszczalne pomysły , ale przychodzi moment , że malutka wydaje z siebie przerażony pisk i nie wytrzymuję . Wyjmuję ją z szybkością skłonu , o jaką nigdy bym się nie podejrzewała , i przytuloną do zagłębienia w szyi niosę do pokoju .
Lekcja może surowa , ale skuteczna , gdyż ogonek jakby zapomina , do czego ciągnęła dopiero co niczym mucha do lepu i traci , póki co , wszelkie zainteresowanie wspinaczką po segmentach …
Mści się chyba za to , tak nachalnie nachodząc mnie podczas chwili z kawą , jak jeszcze nigdy dotąd, i przychodzi moment, że zaczynam rozumieć, j a k dochodzi do rozbestwiania przez rodziców swoich dzieci .
Znękana , zmęczona ciągłym opędzaniem się od przebrzydłej natarczywej muchy , niezdolna do nacieszenia się w spokoju ulubionym napojem i do dalszej przed małym natrętem obrony ,
W końcu ulegam i oto chłepczemy już z lubością kawkę obie – ja , bo mogę wreszcie unieść filiżankę do ust bez obawy , iż zaraz dwie kosmate łapy z zaczepnym wspomaganiem przechylą ją jednym zdecydowanym ruchem i wyleją mi jej zawartość na bluzkę i osłonięte spódnicą kolana .
Szczurcia - bo postawiła na swoim …
Pozbawiona wspinaczkowych atrakcji Szczurcia postanawia zamanifestować swoje oburzenie, a może i smutek , i ponawia wysiłki w celu odzyskania dawnej norki , którą znalazła z tyłu stolika rtv ; teraz jednak nie może skorzystać z pufa , bo go w pobliżu szafki nie ma .
Widzę zatem Szczurcię , jak staje przed szklaną taflą drzwiczek , ignorując całkowicie swoje odbicie ; na chwilę zamiera – wygląda, jakby się nad czymś głęboko zastanawiała, rzekłbyś – marszczy brew w zamyśleniu .
Następnie staje na tylnich łapach i zaczyna się kiwać ruchem wahadłowym w tę i z powrotem;
Później parę razy powtarza coś zbliżonego do przysiadów ; wznosi się i opada z uniesionymi łapkami
i zadartym w górę noskiem . Zdaje się wnikliwie oceniać interesującą ją wysokość oraz odległość i rzetelnie szacować swoje szanse .
Ocena wypada chyba na plus , bo nagle szczurek jednym susem wzbija się w górę i ląduje na górnym brzeżku drzwiczek .
Niestety , tylko przednimi łapkami …
Dolne partie , zwłaszcza te najbardziej ruchliwe , nie załapały się na krawędź drzwiczek i teraz w szalonym wysiłku naprawienia niedorobionego skoku pedałują w oszałamiającym tempie po szklanej powierzchni niczym po sztucznej bieżni na siłowni . W końcu niunia spada – na cztery litery i zaraz potem na plecki .
Ja ciągle jeszcze się śmieję , no bo jak tu się nie śmiać …
A w chwilę później wybucham jeszcze większym śmiechem, bo Szczurcia wbiega na wersalkę, jednym susem jest przy mnie , a potem – opiera swoje łapeczki o moją spoczywającą na łóżku rękę
i …. z oczkami pełnymi furii odpycha ją z wielką złością .
I to n a p r a w d ę mocno !
Doprowadza mnie tym do rozpaczy ; osiągnęła już taką wprawę , że gdy kątem oka rejestruję pojawienie się samotnej alpinistki na wysokości dostrzegalnej z pozycji wersalki czy fotela, i ruszam na interwencję , Szczurcia osiąga szczyt niejako „synchronicznie” z moim podejściem do segmentu .
Bywa też , że jest nawet szybsza.
Zdejmuję ją stamtąd czym prędzej ( każdorazowo towarzyszy temu reprymenda ) , po czym odstawiam i staram się wzbudzić jej zainteresowanie inną atrakcją .
Efekt jest podobny do tego , jaki uzyskaliśmy kiedyś na pierwszej wspólnej w górach wspinaczce z córą – jako „najsłabsze ogniwo” wiodła nas w górę w takim tempie , że starając się odwrócić jej uwagę i dać sobie szansę na oddech , podstępnie podsunęłam jej stadko biedronek na kamieniu - machnęła tylko obiema rękami ze zniecierpliwieniem , rzucając z półobrotu : - A co mi tam biedronki , idziemy !
Ze Szczurcią jest podobnie i nie udają się ponawiane od nowa , coraz bardziej rozpaczliwe próby zainteresowania jej w danym momencie czymkolwiek innym .
W końcu , zdeterminowana do ostateczności , robię rzecz straszną nawet dla samej siebie .
Idę z małym uparciuchem do łazienki .
Już na wejściu zaczyna się niemiłosiernie kręcić i próbuje się wysmyknąć moim dloniom , ale tym razem Rece są nieubłagane .
Aby stres nie był z b y t duży ( nie jestem wszak potworem ) , nie odkręcam wody w wannie , tylko przy umywalce , niunię natomiast wkładam do pustej i nawet suchej wanny , z której , mimo rozpaczliwych podskoków , nie potrafi się wydostać . Postanawiam sobie , że pobędzie tu trochę , by z szalonego łebka wyleciały niedopuszczalne pomysły , ale przychodzi moment , że malutka wydaje z siebie przerażony pisk i nie wytrzymuję . Wyjmuję ją z szybkością skłonu , o jaką nigdy bym się nie podejrzewała , i przytuloną do zagłębienia w szyi niosę do pokoju .
Lekcja może surowa , ale skuteczna , gdyż ogonek jakby zapomina , do czego ciągnęła dopiero co niczym mucha do lepu i traci , póki co , wszelkie zainteresowanie wspinaczką po segmentach …
Mści się chyba za to , tak nachalnie nachodząc mnie podczas chwili z kawą , jak jeszcze nigdy dotąd, i przychodzi moment, że zaczynam rozumieć, j a k dochodzi do rozbestwiania przez rodziców swoich dzieci .
Znękana , zmęczona ciągłym opędzaniem się od przebrzydłej natarczywej muchy , niezdolna do nacieszenia się w spokoju ulubionym napojem i do dalszej przed małym natrętem obrony ,
W końcu ulegam i oto chłepczemy już z lubością kawkę obie – ja , bo mogę wreszcie unieść filiżankę do ust bez obawy , iż zaraz dwie kosmate łapy z zaczepnym wspomaganiem przechylą ją jednym zdecydowanym ruchem i wyleją mi jej zawartość na bluzkę i osłonięte spódnicą kolana .
Szczurcia - bo postawiła na swoim …
Pozbawiona wspinaczkowych atrakcji Szczurcia postanawia zamanifestować swoje oburzenie, a może i smutek , i ponawia wysiłki w celu odzyskania dawnej norki , którą znalazła z tyłu stolika rtv ; teraz jednak nie może skorzystać z pufa , bo go w pobliżu szafki nie ma .
Widzę zatem Szczurcię , jak staje przed szklaną taflą drzwiczek , ignorując całkowicie swoje odbicie ; na chwilę zamiera – wygląda, jakby się nad czymś głęboko zastanawiała, rzekłbyś – marszczy brew w zamyśleniu .
Następnie staje na tylnich łapach i zaczyna się kiwać ruchem wahadłowym w tę i z powrotem;
Później parę razy powtarza coś zbliżonego do przysiadów ; wznosi się i opada z uniesionymi łapkami
i zadartym w górę noskiem . Zdaje się wnikliwie oceniać interesującą ją wysokość oraz odległość i rzetelnie szacować swoje szanse .
Ocena wypada chyba na plus , bo nagle szczurek jednym susem wzbija się w górę i ląduje na górnym brzeżku drzwiczek .
Niestety , tylko przednimi łapkami …
Dolne partie , zwłaszcza te najbardziej ruchliwe , nie załapały się na krawędź drzwiczek i teraz w szalonym wysiłku naprawienia niedorobionego skoku pedałują w oszałamiającym tempie po szklanej powierzchni niczym po sztucznej bieżni na siłowni . W końcu niunia spada – na cztery litery i zaraz potem na plecki .
Ja ciągle jeszcze się śmieję , no bo jak tu się nie śmiać …
A w chwilę później wybucham jeszcze większym śmiechem, bo Szczurcia wbiega na wersalkę, jednym susem jest przy mnie , a potem – opiera swoje łapeczki o moją spoczywającą na łóżku rękę
i …. z oczkami pełnymi furii odpycha ją z wielką złością .
I to n a p r a w d ę mocno !
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
taaaak 
skarpeta też się na mnie obraziła śmiertelnie, jak wskutek własnej nieuwagi wpadła mi do kąpieli
pływał taki śmieszny sznurek, z łapkami jak śmigła, pyszczkiem nad wodą i wytrzeszczem.
szczur, jak coś mu się stanie, zawsze wini opiekuna.
a o skarpecie nic nie ma, bo miałam skarpetę, a nie miałam wtedy internetu - na forum zaczęłam się udzielać w rok po śmierci skarpety.
widzę, że mała szczura się rozkręciła. a nie mówiłam?
bezczelność tych stworzeń nie zna granic. jak już się rozbestwią, to koniec.

skarpeta też się na mnie obraziła śmiertelnie, jak wskutek własnej nieuwagi wpadła mi do kąpieli

szczur, jak coś mu się stanie, zawsze wini opiekuna.
a o skarpecie nic nie ma, bo miałam skarpetę, a nie miałam wtedy internetu - na forum zaczęłam się udzielać w rok po śmierci skarpety.
widzę, że mała szczura się rozkręciła. a nie mówiłam?

ten się nie myli, kto nic nie robi
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Dobrze prawisz , yss ...
Dokładnie tak jest , jak mówisz .
Słodko - gorzkie obrazki zmieniają się jak w kalejdoskopie .
Szczurcia jest dla mnie o wiele za szybka na robienie jej zdjęć ; w sytuacjach najbardziej newralgicznych albo już jej nie ma , albo dla odmiany przyskakuje jednym susem do łyskającego fleszem pudełka i wsadza nos w obiektyw , uniemożliwiając fotografowanie.
Kamera jest natomiast uszkodzona i to chyba poważnie – naprawa niewarta kosztów , lepiej będzie za jakiś czas kupić nową … Póki co więc , z fotograficznych akcesoriów pozostaje mi najczęściej fotograficzna pamięć , choć często i ona wszak zawodzi albo mami …
Niewiele oglądam filmów w telewizji , ale niektóre lubię , a Szczurcia zdaje się tego nie rozumieć , przeszkadzając mi ile wlezie , a wlezie …. wszędzie .
A jak już wlezie , dokazuje do bólu zębów .
Gdy usiłuję zobaczyć jak najwięcej z kolejnego odcinka House’a , gramoli mi się na głowę,
z zapałem wytrawnej fryzjerki szczotkuje mi włosy , robi całkiem nowy przedziałek , a potem
zwiesza swój ogonek przy mojej grzywce . Znoszę cierpliwie wszystkie te drobne szykany , gdyż nie chcę stracić ani jednego dialogu , wtedy mała wślizguje się za dekolt i maltretuje łańcuszek
z wisiorkiem ; ciągnie niekończącą się srebrną linkę z godną podziwu prędkością , wciąż na nowo
z typowym dla siebie urokiem słodkiego gapciuszka dziwiąc się , że ciągle nie udaje jej się dogonić nieuchwytnego końca . Wkraczam dopiero , gdy poczyna sobie coraz śmielej ząbkami , ponieważ sreberko jest ładne , ale delikatne ; trochę trwa , nim mi się udaje ocalić łańcuszek od zapomnienia – zapięcie jest w nim dość skomplikowane .
W tym czasie ucieka mi jakaś kolejna riposta pana doktora .
Szczurcia natomiast robi mały rekonesans na stoliku i zaczyna plądrowanie ; po kolei odbieram
( nie bez pewnego wysiłku ) : długopis , markera , pocztówkę od przyjaciół , okulary pana , a wreszcie nieszczęsną komórkę , którą wlecze za czarny sznureczek …
Robię to tylko mimochodem , wszak cały czas oglądam film i chcę pozostać skupiona.
Kiedy mała psotnica jeszcze raz wskakuje na mnie i ponawia zaczepki , odstawiam ją każdorazowo - choć oczywiście bez złości - na wersalkę obok .
Wtedy szczurek daje susa na stół i biega chwilę truchcikiem , aż dochodzi do pilota ; węszy moment z noskiem przy czarnym plastiku , na koniec zaś skacze nań obiema przednimi łapkami .
Błyskawicznie chwytam za pilota i ulubiony serial wraca , a wraz z nim wraca mój uśmiech.
Wraca też niestety kudłaty łobuz i wali jak w dym prosto do pilota .
Jeden niewysoki naskok łapkami i… tym razem Wydział Śledczy W-11 biedzi się nad jakąś
paskudną sprawą .
Otwieram w zadziwieniu oczy : czym było to , co właśnie widziałam – przypadkiem ?
A może był to dobrze zaplanowany akt dywersji ?
Życzyłabym sobie móc w spokoju obejrzeć wreszcie ten film , teraz jednak dla odmiany muszę wstawać od stołu i przeganiać szczurka , by nie pchał się z łapami do mojej torebki ; lubię ją dość mocno , a nie chciałabym jutro powtarzać tej kwestii w czasie przeszłym dokonanym, przeganiam więc z niej intruza raz po raz , Szczurcia zaś uparcie doń wraca .
Za którymś z rzędu razem postanawiam zakończyć tę zabawę i podchodzę , żeby zamknąć
otwartą prowokacyjnie torebkę , a tam …. trzy kostki naszego ulubionego masełeczka – jest do kupienia tylko w dwóch sklepach blisko mego miejsca pracy , tutaj zaś jest nieosiągalne .
Kupiłam je , ale ponieważ nie zmieściły się już w reklamówce – włożyłam je wraz z foliowym woreczkiem , w jaki je zapakowano , właśnie do torebki .
Ani chybi niunia nie chciała , by nam do jutra zjełczało i poszło na zmarnowanie …
Wróciła jej młoda właścicielka .
Trochę nam było jednak chyba przykro , gdy Szczurcia zajęła swoje dawne miejsce za dekoltem pańci, ale na pocieszenie dała się wywołać i pokazała , niestety już tylko na dobranoc , swój śliczny słodki pyszczek .
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c37 ... 0471d.html

Słodko - gorzkie obrazki zmieniają się jak w kalejdoskopie .
Szczurcia jest dla mnie o wiele za szybka na robienie jej zdjęć ; w sytuacjach najbardziej newralgicznych albo już jej nie ma , albo dla odmiany przyskakuje jednym susem do łyskającego fleszem pudełka i wsadza nos w obiektyw , uniemożliwiając fotografowanie.
Kamera jest natomiast uszkodzona i to chyba poważnie – naprawa niewarta kosztów , lepiej będzie za jakiś czas kupić nową … Póki co więc , z fotograficznych akcesoriów pozostaje mi najczęściej fotograficzna pamięć , choć często i ona wszak zawodzi albo mami …
Niewiele oglądam filmów w telewizji , ale niektóre lubię , a Szczurcia zdaje się tego nie rozumieć , przeszkadzając mi ile wlezie , a wlezie …. wszędzie .
A jak już wlezie , dokazuje do bólu zębów .
Gdy usiłuję zobaczyć jak najwięcej z kolejnego odcinka House’a , gramoli mi się na głowę,
z zapałem wytrawnej fryzjerki szczotkuje mi włosy , robi całkiem nowy przedziałek , a potem
zwiesza swój ogonek przy mojej grzywce . Znoszę cierpliwie wszystkie te drobne szykany , gdyż nie chcę stracić ani jednego dialogu , wtedy mała wślizguje się za dekolt i maltretuje łańcuszek
z wisiorkiem ; ciągnie niekończącą się srebrną linkę z godną podziwu prędkością , wciąż na nowo
z typowym dla siebie urokiem słodkiego gapciuszka dziwiąc się , że ciągle nie udaje jej się dogonić nieuchwytnego końca . Wkraczam dopiero , gdy poczyna sobie coraz śmielej ząbkami , ponieważ sreberko jest ładne , ale delikatne ; trochę trwa , nim mi się udaje ocalić łańcuszek od zapomnienia – zapięcie jest w nim dość skomplikowane .

W tym czasie ucieka mi jakaś kolejna riposta pana doktora .
Szczurcia natomiast robi mały rekonesans na stoliku i zaczyna plądrowanie ; po kolei odbieram
( nie bez pewnego wysiłku ) : długopis , markera , pocztówkę od przyjaciół , okulary pana , a wreszcie nieszczęsną komórkę , którą wlecze za czarny sznureczek …
Robię to tylko mimochodem , wszak cały czas oglądam film i chcę pozostać skupiona.
Kiedy mała psotnica jeszcze raz wskakuje na mnie i ponawia zaczepki , odstawiam ją każdorazowo - choć oczywiście bez złości - na wersalkę obok .
Wtedy szczurek daje susa na stół i biega chwilę truchcikiem , aż dochodzi do pilota ; węszy moment z noskiem przy czarnym plastiku , na koniec zaś skacze nań obiema przednimi łapkami .
Błyskawicznie chwytam za pilota i ulubiony serial wraca , a wraz z nim wraca mój uśmiech.
Wraca też niestety kudłaty łobuz i wali jak w dym prosto do pilota .
Jeden niewysoki naskok łapkami i… tym razem Wydział Śledczy W-11 biedzi się nad jakąś
paskudną sprawą .
Otwieram w zadziwieniu oczy : czym było to , co właśnie widziałam – przypadkiem ?
A może był to dobrze zaplanowany akt dywersji ?
Życzyłabym sobie móc w spokoju obejrzeć wreszcie ten film , teraz jednak dla odmiany muszę wstawać od stołu i przeganiać szczurka , by nie pchał się z łapami do mojej torebki ; lubię ją dość mocno , a nie chciałabym jutro powtarzać tej kwestii w czasie przeszłym dokonanym, przeganiam więc z niej intruza raz po raz , Szczurcia zaś uparcie doń wraca .
Za którymś z rzędu razem postanawiam zakończyć tę zabawę i podchodzę , żeby zamknąć
otwartą prowokacyjnie torebkę , a tam …. trzy kostki naszego ulubionego masełeczka – jest do kupienia tylko w dwóch sklepach blisko mego miejsca pracy , tutaj zaś jest nieosiągalne .
Kupiłam je , ale ponieważ nie zmieściły się już w reklamówce – włożyłam je wraz z foliowym woreczkiem , w jaki je zapakowano , właśnie do torebki .
Ani chybi niunia nie chciała , by nam do jutra zjełczało i poszło na zmarnowanie …
Wróciła jej młoda właścicielka .
Trochę nam było jednak chyba przykro , gdy Szczurcia zajęła swoje dawne miejsce za dekoltem pańci, ale na pocieszenie dała się wywołać i pokazała , niestety już tylko na dobranoc , swój śliczny słodki pyszczek .
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c37 ... 0471d.html
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Sawa pałam do Ciebie coraz większą miłością ludzką! A to za sprawą doktora House'a. Widać szczury nie pojmują jego uroczego cynizmu, bo nasi ostatnio też nam przeszkadzali w najważniejszych momentach - nie znają się nic a nic!
Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Leia , nie wiem , czy będziesz mnie lubić dalej , jak się przyznam , że moim drugim ulubionym serialem jest "Sześć stóp pod ziemią" ...
Na usprawiedliwienie dodam , że oglądałam to od pierwszego odcinka , tak więc miałam szansę dziwnych bohaterów polubić lub przynajmniej się do nich przyzwyczaić ...
Jak tam twoja sunia ? Kończy się sezon przeziębień i skąd ona bidulka będzie brała te chusteczki ?

Na usprawiedliwienie dodam , że oglądałam to od pierwszego odcinka , tak więc miałam szansę dziwnych bohaterów polubić lub przynajmniej się do nich przyzwyczaić ...
Jak tam twoja sunia ? Kończy się sezon przeziębień i skąd ona bidulka będzie brała te chusteczki ?

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
no to masz specyficzny gust:) Dla mnie to było straszne, wytrzymałam jakieś 1,5 odcinka...sawa pisze: jak się przyznam , że moim drugim ulubionym serialem jest "Sześć stóp pod ziemią" ...![]()
Może więc "Prawdziwa krew" Ci się spodoba

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Anik1 , a na którym programie i o czym to ? Bo z serialami to ja baaaardzo na bakier 

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Łeee no zaje...! Sześć stóp pod ziemią też lubię - ja jestem zboczona zwyczajnie 

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Leia , fajnie
Ludzie dziwnie też reagują , kiedy mówię , że bardzo sobie cenię film "The fisher king" ,
więc może faktycznie coś w tym jest . Witaj więc w klubie !

Ludzie dziwnie też reagują , kiedy mówię , że bardzo sobie cenię film "The fisher king" ,
więc może faktycznie coś w tym jest . Witaj więc w klubie !

Re: ciurka , która miała wylecieć za drzwi razem z córką...
Ja też nie oglądam seriali, a o "True blood" wiem z przyczyn zawodowych tak jak o "sześc stóp....":)
serial zaczął sie w lutym na HBO, ten sam producent co "Sześć stóp..." maja wiele wspólnego choć i strasznie się różnią....
http://trueblood.hbo.pl/#/OSerialu
serial zaczął sie w lutym na HBO, ten sam producent co "Sześć stóp..." maja wiele wspólnego choć i strasznie się różnią....
http://trueblood.hbo.pl/#/OSerialu