Strona 7 z 83

Re: Enciakowy zwierzyniec

: wt maja 17, 2011 7:38 pm
autor: tahtimittari
Ja po dzisiejszej wizycie na uczelni muszę przyznać, że Wirus to mały piskorz :D
Mój Diabeł jest już chyba większy od niego ::)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: śr maja 18, 2011 7:13 am
autor: Entreen
Haha, muszę się podzielić :D. Wczoraj dostałam od Veereny dwa maluchy, które dziś miały wyjechać do Olsztyna. Jedna adopcja została cofnięta i mały poleci do Sky, ale zostanie kilka dni na tymczas u mnie.
Dobrze, że do Olsztyna leci mały haskacz. Bo mały jest kosmiczny. Zawojował już wszystkich. Puściłam ich na łóżku z moimi - poza Wirusem, który oczywiście wciąż ma izolację. No i pcheł mały się nie przejął niczym - zaczął radośnie zaczepiać do zabawy po kolei każdego :D. Wskakuje na ramiona i gania za ręką, potykając się czasem o własne łapy, ale zapierniczając jak torpeda :D.
Z kolei czarnuszek, którego odebrać ma Sky, to piskałka większa niż moje Drobnoustroje o_o. Podnieść go chcę - piszczy. Szczur go wącha - piszczy. Bawi się - piszczy. Ale jest przekochany - napiska na mnie, ale zaraz potem wpakuje na kolana.
Matko, mam nadzieję, że Sky szybko go ode mnie weźmie, bo potem nie oddam :D.

Swoją drogą, moje stadko jest powalające. Tak pokojowo nastawionych szczurów, to nie wiem, gdzie jeszcze szukać. Wąglik - wiadomo, sam jeszcze dzieciak niewiele starszy od tych maluchów (chociaż jest już dwa razy większy :D). Speedy obwąchał, ciut natarczywie, ale zaraz potem pozwolił na siebie wskoczyć i jednemu, i drugiemu i podjął zabawę. Bałam się reakcji Mikroba, który jest okropnie zaczepialski i stawiał się od początku.
Tymczasem Mikrob obwąchał i olał. A potem, jak go naszło, przybiegł w te pędy za maluchami i... wyiskał ich od czubka nosa po koniuszek ogona. Zrobił im toaletę kompletną :D.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: czw maja 19, 2011 10:48 am
autor: unipaks
Faktycznie kochane te Twoje szczurki - tak na dzień dobry iskanie, bez żadnej agresji ani awantur; takich to można mieć i więcej... :) ;)
Co do Wąglika i słuchawek: mały chyba wiedział, że dłuższe korzystanie z nich nie jest dobre dla zdrowia... ;) ;D Wymiziaj zwierzyniec, a w szczególności odosobnionego Wirusa, niech prędko zdrowieje i wraca do pozostałych ogonków! :-*

Re: Enciakowy zwierzyniec

: czw maja 19, 2011 1:32 pm
autor: Sky
Zazdroszczę tak zgranego stadka :)
Będę miała szczurka - piszczałkę. Jego braciszek Kavi też uroczy chłopak, codziennie bawimy się w ganianie za piórkiem, jak dostanie szajby to skacze jak pchełka :)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: czw maja 19, 2011 6:38 pm
autor: tahtimittari
Czarnego tymczasa nie widziałam (może to i lepiej :P ), huskowego przez chwilę jeno i okazał się podobny do Czejsa.
Chyba bym nie oddała, jakbym ja takie kruszynki wzięła.. ::)

No i niech już Wirusek skończy to leczenie i powróci do gromadki..

Re: Enciakowy zwierzyniec

: czw maja 19, 2011 11:05 pm
autor: Entreen
Wirus mnie znienawidzi :(
Z racji nieskuteczności kłujek z baytrilu... niestety sięgnęliśmy po przemoc. No i wciskamy przemocą gerberek z doksy.
Współlokatorka aż się pytała, czy ja zwierzę torturuję ::)... Przez pierwsze dobre kilka minut Wirus odpychał się czym tylko mógł. Więcej wylądowało na wąsikach i pycholku, niż w środku. Potem go odkładałam, dawałam mu odsapnąć, on siadał obrażony i się mył. Potem chyba zrozumiał i pozwolił strzykawkę do pyszczka wsadzić. Nie obyło się bez wyrywania, oczywiście, ale mordki nie trzymał kurczowo zaciśniętej. A potem patrzył na mnie z wyrzutem, obrażony, i nie chciał się pozwolić dotknąć, piszcząc z oburzenia. Może przywyknie czeka nas tego tydzień...

A Mikrob jest kochany! Jako jedyny w pełni reaguje na imię, jak mnie widzi, to w te pędy do mnie biegnie, uwielbia, jak się kładę. Wtedy włazi pod szyję i łazi - w te i we wte. I ociera, tula, liza po policzkach... No jest przekochany! Niucha mnie tym swoim nochalkiem, kładzie jedną łapę na nosie... :D Sama słodycz.
Porównałam ich do rodzeństwa:
Speedy to najstarszy brat. Troszkę wyizolowany - bo on taki Dorosły. Ale czasem z młodszymi się pobawi, zwłaszcza z Drobnoustrojami.
Mikrob to średniak. Wszystkie się z nim leją :D.
Drobnoustroje to bliźniaki. Świetnie się dogadujące między sobą, pocieszne i kochane, ale skore do psikusów.
Oczywiście, stadko oferuje też, poza przepychankami, obrazki cudne. Dziś załapałam Mikroba i Speedy'ego na długim i namiętnym wyiskiwaniu nawzajem :D.
Mikrob uwielbia małego, chwilowo nazywanego Qrchakiem z racji piskania. Liza go jak tylko może.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt maja 20, 2011 7:02 am
autor: Agatow
Wyobrażam sobie jak Wirus musi się wyrywać i wrzeszczeć! Dobrze, że się zorientował, że to konieczność. Może Twój upór i determinacja go przekonały.. Dla niego to na pewno duży stres, szczurki nie lubią przymusu ale w tym wypadku nie ma wyboru :'(

Spore stadko zebrałaś, a do tego jakie zróżnicowane charaktery! Wymiziaj wszystkie ogonki a Mikroba podwójnie ;) Trzymam kciuki za Wirusika :-*

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt maja 20, 2011 7:35 am
autor: Sky
Biedny Wirus, wiem, jakie katorgi przeżywa. Też musiałam jednego z moich szczurów karmić tak przez strzykawkę doksy. Co się działo - masakra po prostu. Ale mały jest dzielny i na pewno się nie zrazi :)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt maja 20, 2011 9:47 am
autor: tahtimittari
Tak mi się przypomniała sztuczka z doksy.. żeby była mniej niedobra.
Glukozę w proszku (z 4 zł kosztuje) rozbełtać z wodą i z doksy w strzykawce. Robi się słodkie. Może mniej się będzie rzucał..

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt maja 20, 2011 1:28 pm
autor: Sky
To może być dobry pomysł. Ja co prawda dodawałam do mieszanki z wodą syropu owocowego, ale i tak było wstrętne :/

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt maja 20, 2011 2:05 pm
autor: Pająk
Jej, szkoda Wirusa. Przejdzie mu to obrażanie, w końcu to dla jego dobra.

Ale o reszcie to aż miło czytać, te przyjemne momenty rozczulające serce :)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt maja 20, 2011 9:50 pm
autor: mini
Kurcze, najgorsze jest to, że nie można powiedzieć takiemu stworzeniu, że to dla jego dobra.. A nawet jeśli się powie to i tak nie zrozumie..
Trzymam kciuki. Aby kuracja była skuteczna i te wszystkie wysiłki miały sens. :)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: sob maja 21, 2011 12:49 pm
autor: ol.
kurcze, przeciez doksy nie jest taka zła w smaku ... na serio w niczym nie przechodzi po dobroci ?
kciukam za Wiruska
(dajesz mu cos na wątrobę przy tych lekach, mi ostatnio polecono heparegen)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn maja 23, 2011 1:43 pm
autor: Entreen
olaboga! Inny smak gerberka wywołał u Drobnoustrojów (zwykle sceptycznych do wszelkich pokarmów miękkich) istny szał. Wirus zabrał się za niego tak, że uszy mu się trzęsą. Dziś spróbujemy nie męczyć zwierza - i podamy mu na miseczce. Mam nadzieję, że skonsumuje.
Terapia odnosi skutki. Bałam się, że nie - w sobotę nie widziałam poprawy (podając mu od czwartku wieczór). Stwierdziłam - poczekam, w poniedziałek najwyżej się przejdę. Ale i wczoraj, i dziś jest zauważalna poprawa. Kicha sobie, ale raz na godzinę - dwie, a nie minutę - dwie. Puściłam go nawet wczoraj z chłopakami. Śpi więcej, niż oni, a kiedy stoi obok Wąglika, to aż go szkoda - zrobił się chudy, futerko ma dłuższe, jakieś bardziej zmierzwione, nie tak gładko przylegające do ciałka... nastroszone tam, gdzie zrobiła mu się martwica po zastrzykach z enro. (nie tam, gdzie ja podawałam *proud* tylko tam, gdzie ta *ekhem* praktykantka. Po moich dwóch pierwszych zastrzykach ma strupek (steryd i pierwsza dawka enro), ale po kolejnych już nie miał)

Byłam w weekend w domu babci, koło Paczkowa. Wzięłam ze sobą Wirusa, który mimo aktów przemocy, wcale obrażony nie jest. Ba, ilekroć mnie widzi, leci do mnie w te pędy - może to przez ta izolację się tak przyzwyczaił... W każdym razie, mały się nazwiedzał. Przytulony mi do karku, w rękawie - jeśli miałam koszulę, bądź za dekoltem ::) jeśli nie. I wystawiał tylko nochal. Potwierdził tez teorię, że szczury lubią mojego brata (ze wzajemnością :P) - podobało mu się, jak go miział. Podobnie jak Speedy'emu, który dzikus jest największy, jeśli o ludzi chodzi.
Kiedy wróciłam, widok był rozczulający - cztery szczurze brzuszki na kratach, przepychające się noski w kierunku ludzkiej ręki... Nie rozpakowywałam się nawet, tylko puściłam stwory. A jak na chwile przysiadłam obok, wszystkie, co do jednego, wlazły mi na kolana. Trochę im ciasno było... :D

Rodzice pożyczyli mi aparat - yay! Będą więc zdjęcia. Tylko kabla nie dali, a mój lapek nie ma czytnika kart. Będę więc męczyć współlokatorkę i tahti zapewne co jakiś czas. A że zdjęć ja milion robię, jak mogę... niedługo pewno obfocę każdego z chłopaków z osobna.

A póki co - wspomnę o koszach.
Parę lat temu, w moim rodzinnym Raciborzu, nazwa "koszatniczka" mówiła równie wiele, co "receptor TCR", czyli nic. Dopiero za jakiś rok stały się one modne... I wtedy w moim ulubionym zoologiku (bardzo sympatyczni sprzedawcy, w miarę niezłe warunki...) pojawił się zwierzak siostrzenicy sprzedawczyni. Gryzł się z kolegą. Przyniesiony w pojemniczku po kefirze, takież imię otrzymał.
Wylądował w moich, kompletnie nieznających się łapkach ::).
Obrazek
Kef życia łatwego nie miał. Teraz wiem - w za małej klatce, sam, nieodpowiednio żywiony... Na szczęście - jego nieustanne piłowanie o kraty (oraz, co gorsza, szarpanie ich, sąsiedzi się pytali, czy to rury...) oraz chęć brata spowodowały, że wywędrował do Krakowa. A tam brat sprawił mu ogromne terrarium, przykryte z góry siatką, z konarami do wspinania... I zupełnie inny kosz. Na dodatek sprawił mu dwie koleżanki. Na początku były odseparowane, ale blokady wszelakie sforsowały błyskawicznie.
ObrazekObrazek
Fumi i Nika na początku były za małe. A potem Kef za stary. I nigdy nie doszło do wysypu małych kefirzątek, mimo iż przebywały razem.
Obrazek

Kefir kochał być drapany pod paszką i bródką. Nastawiał się wtedy, mrużąc oczy z zadowolenia. Fumi uwielbiała eksplorować wszystko, na człowieka wskakiwała bez wahania. Nika była najbardziej dzika i nigdy do ludzi nie chciała za bardzo. Pierwsza też odeszła za Tęczowy Most, mimo iż od Kefira była młodsza o 3-4 lata. W sumie nie wiem czemu. Później Kefir - ślepy już, naprawdę staaary (przebił średnią wieku koszów o sporo), z cukrzycą... ::) Fumi, kochane pynio, dostała dwie koleżanki, Normę i Pyzę, ale długo nie pożyła. Od śmierci Kefa strasznie przygasła. Zostały Norma i Pyza, brat jednak stał się dzieciaty i nie ma niestety czasu na oswajanie ich... Są zadbane, ale dzikie. Tylko jedna z nich (nawet nie wiem, która jest która... o_O) jest bardziej pro-ludzka, ale raczej wykorzystuje ich jako windę...

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn maja 23, 2011 4:03 pm
autor: Entreen
Zwierzyniec jedzie do tahti ;(
Dowiedziałam się, że kierowniczka planuje nalot na nasz pokój, bo podejrzewa zwierzaki w nim. Przypuszczalnie podkablowała nas sprzątaczka, która wbiła się nam do pokoju.
Nienawidzę tego akademika. I tego, jak po prostu gwałcą tu prywatność... W przyszłym roku idę do innego, gdzie tak nie trzymają rygoru, nikt do pokoju mi się bez pukania, kuźwa, nie wbije. Ale teraz mam problem.
Myszy i panowie jadą do tahti. Nie wiem jeszcze na ile. Będziemy próbowali połączyć stada (ha, a w temacie tahti ktoś pytał, czyśmy nie próbowały...). Jak się nie uda, będę próbowała wynieść tą wielką klaciochę.
Serduszko mi pęka, że będę musiała z nimi się rozstać, nawet na tyle :(. Podejrzewam, że tahti będzie mnie miała dosyć, bo będę się do niej co chwila wbijać...

Współlokatorka Fruzię da swojemu facetowi. Mieszka on w tym właśnie akademiku, do którego wynosimy się w przyszłym roku. A dzisiaj miała króliczka odebrać... No cóż, mała zostanie u jej faceta jeszcze trochę.

To była kropla przepełniająca czarę goryczy. Ten akademiec to w ogóle jakiś wybryk (tu wymyślili sobie komisje czystości!!!!!! łażą nam po pokojach i sprawdzają, czy czysto mamy!!!!!!)... Mam nadzieję, że ów zapowiadany nalot będzie jutro... wtedy odczekam kilka dni i wrócę panów (klatkę poskładam i włożę do łózka). A myszki przy najbliższej okazji zawiozę do Raciborza, do domu....