U Toffki jest mniej więcej tak samo. Przekrzywia główkę, ale na to byłam przygotowana. Weterynarze ostrzegli mnie, że raczej już jej tak zostanie na zawsze. Na szczęście łapanie równowagi się poprawiło. Są momenty, że się przewraca, ale już coraz rzadziej i mniej nasilone. Czyli poprawa jest. Sprawność łapek idealna, więc to chyba było ucho. Byłam już ostatni raz u weterynarza we wtorek. Dostałam wtedy resztkę antybiotyku, więc jeszcze kilka dni będziemy podawać. Potem, jeśli nic nie będzie się działo, mamy ją już zostawić.
Martwi mnie tylko, że Toffi niesamowicie schudła. Nie wiem jak wagowo, bo już nie chciałam jej bardziej stresować ponownym ważeniem, ale czuć teraz kości. Mogę jej bez problemu policzyć kręgi, wyczuwam najmniejsze kostki. Taki mały kościotrupek. Pani w Oazie, powiedziała, że nie jest wychudzona, ale ja ją wolałam w większej wersji. Jakoś tak moim zdaniem lepiej się prezentowała. Więc zaczynamy delikatne i zdrowe podtuczanie mojego chorowitka. Regularnie podtykam jej babanki

Zrobiłam im nawet bardziej kalorycznego gerberka. Wcina makaron. Powoli wraca do formy
Skorzystałam z niesamowitych upałów w Warszawie i zaproponowałam dziewczynom wannowy basen. Zachwycone nie były

Toffkę wzięłam na rękę i wsadziłam do wody, ale szybko zaczęła uciekać, więc jej nie puszczałam, żeby pływała. Nie do końca sobie teraz przecież radzi. Wolałam nie ryzykować.
Grandę też na początku wzięłam na ręce, ale potem stopniowo zostawiałam ją samą. Szczur pływa!

Zachwycona nie była, więc po chwili znowu siedziała u mnie na kolanach, ale potem zostawała w wodzie dłużej. Nie pokocha pływania, ale czasami można. Potem ładnie idzie spać. Energia zużyta.
Zakupiłam dziewczynom w Kakadu pędy jabłoni. Myślałam, że mi palce odgryzą. Rzuciły się na to i zaczęły rytmicznie zeskrobywać korę. Teraz wywaliły z koszyka materiał, zostawiły tam niedojedzone resztki jabłoni i na to naszczały. No kochane po prostu

Doceniają moje wysiłki. Paskudy
Dziewczyny zaakceptowały wiszącą rurę. Przetapiałam to cholerstwo widelcem, żeby powiesić na sznureczkach, a dziewczyny przez pierwsze tygodnie to zupełnie olewały. Za to teraz regularnie tam śpią. Myślę, że trochę tam chłodniej, niż na polarowym hamaku.
Muszę im zacząć szyć letnie mebelki, bo mi się dziewczyny niedługo ugotują.
No i zdjęcia. Myślę, że długo wyczekiwane. Niektóre są trochę rozmazane, ale ciężko uchwycić wszelkie ruchliwe stworzenia:
Bohaterka ostatnich dni i jej wykrzywiona główka:





Granda jak zwykle bardziej chętna do pozowania

:
Kocio-szczurze zdjęcia

:
Ślemy wszystkim gorące... zimne! buziaki

Bardzo miło, że o nas pamiętacie.