Strona 61 z 83

Re: Enciakowy zwierzyniec

: czw sie 01, 2013 4:06 pm
autor: Entreen
IHime pisze: Na pewno tylko ogoniaste do adopcji? Bo mi się to różowe podoba. ;D
Jakie tam różowe! Pani się na modzie nie zna! Toż to oranż!
I wiesz jak to jest, czasem któreś złapie za serce, stwierdziłam, że tą zostawię ;D
ol. pisze:Przy Limfocycie trwam myślami :)
Limfocyt na szczęście, tfu tfu, zdrowy :P

Chociaż, jak już o Limfocycie - jego tchórzostwo rozwala mnie na łopatki. Po kastracji Piksel całkowicie dał mu spokój, czasem jak wejdzie w drogę, ojej, łapą przysoli, ale to każdemu się dostaje od każdego... Limfocyt chudy, z hamaka niechętnie wychodzi jak tylko Piksel nie śpi. I nawet jak Piksel nie domagał, kiedy wsuwałam chorego do klatki i po drodze był kaptur, to ten we wrzask i w nogi... ??? Schudł, bo nie chce jeść, kiedy Piksel też je.

Notabene, chłopcy cali w strupkach, Mikrob nie, ale dwaj pozostali, zastanawiam się, czyśmy pasożyta nie podłapali, ale nie wiem, czy leczyć, czy poczekać, aż wycofamy steryd...? Ale to jeszcze ze 2 tygodnie...

Pikselowi nóżki bardziej chodzą, już nawet za jogurcikiem się wspiął po prętach. Martwi mnie tylko, czy to nie samo zaleczanie, a nie leczenie... :-\

Re: Enciakowy zwierzyniec

: czw sie 01, 2013 4:14 pm
autor: ol.
Entreen pisze:
ol. pisze:Przy Limfocycie trwam myślami :)
Limfocyt na szczęście, tfu tfu, zdrowy :P
i niech tak zostanie ;D

Piksela, oczywiście, miałam na myśli :)
Sterydy i przeciwpasożyticze dają po wątrobie, ale z drugiej strony osłabiony organizm jest jeszcze łatwiejszym celem dla robactwa... Sama nie wiem co przeważa w rachunku zysków i strat;/

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt sie 02, 2013 6:07 pm
autor: Entreen
Pikselowi jest gorzej i, paradoksalnie, to chyba dobrze.
Jest słaby i jakiś taki osowiały, stracił apetyt.

Zgodnie z sugestią Grześka, wracamy na azytro.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: sob sie 03, 2013 9:07 am
autor: ol.
no no no, oby tylko nie za gorzej w tym lepiej;/

Pikselu :-*

Re: Enciakowy zwierzyniec

: sob sie 03, 2013 10:09 am
autor: IHime
Jak Pixelek, lepiej dzisiaj?

Re: Enciakowy zwierzyniec

: sob sie 03, 2013 1:47 pm
autor: Entreen
Na razie jedyna pocieszająca wiadomość to - żyje.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: sob sie 03, 2013 1:52 pm
autor: valhalla
Matko :( Trzymam mocno kciuki, niech da radę!

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sie 04, 2013 7:57 am
autor: Entreen
Mam sobie za złe tyle rzeczy, żemnie rozrywa od środka. Bo może gdybym słuchała siebie, nie była tak niepewna swojej własnej opinii to...
Ale jeszcze więcej chyba mam do zarzucenia światu

Ale czyja wina to koniec końców nie ma znaczenia
zostaje sama z sercem
rozwalonym
na miliony
malutkich
kawałeczków


Piksel odszedł nad ranem

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sie 04, 2013 8:51 am
autor: ol.
mój Boże...

Entreen, cokolwiek Ci chodzi po głowie, nikt nie wie co by było gdyby...
działamy z najlepszymi intencjami, zbyt często jednak w niewiedzy, zdani na intuicję lekarzy, własną..
masz rację, że to nie ma już nzaczenia

od maleńkiej myszki dbałaś o niego i kochałaś, niech spoza smutku wrócą te chwile - szczęścia Twojego i Piksela


a Tobie niech już zawsze będzie lekko, niebieściaku [^]

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sie 04, 2013 9:04 am
autor: valhalla
Młodziutki taki... :( Jezu, Entreen, tak strasznie mi przykro... tak słodki chłopak... wyjątkowy...

Co mu było? :(

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sie 04, 2013 9:56 am
autor: Sky
Piksel... ten najukochanszy.
Bądź szczęśliwy.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sie 04, 2013 10:30 am
autor: unipaks
Tak bardzo mi przykro... Jego gwiazda powinna jeszcze długo, długo świecić... :(
Pixelku :( [*]
Trzymaj się, Entreen, ściskam...

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sie 04, 2013 11:36 pm
autor: Eve
Totalnie skręciło mi serce. Pixel .. dopiero co .. przecież leżał na dłoni jak Drobina.. Cokolwiek się stało .. wiem że trzeba i należy ufać swojej intuicji - zawsze. Niestety rzadko który weterynarz przedłoży opiekuna nad swoje..
Nawet nie wyobrażam sobie jak teraz musisz się E. źle czuć ..przecież On - Piksel jednym spojrzeniem sprawił że zabrałaś gó*** do domu... Ale pamiętaj że nie jeden ogon dał by wiele zeby mieć u Ciebie dom. Pixelek był szczęśliwy - to było widać ..Niech biegnie .. tam znów będzie zdrowy..

Myślą przy Was ..

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn sie 05, 2013 10:00 am
autor: limomanka
Tak bardzo mi przykro... :( Trzymajcie się... Jakoś...

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn sie 05, 2013 4:34 pm
autor: Entreen
ol. pisze:Entreen, cokolwiek Ci chodzi po głowie, nikt nie wie co by było gdyby...
działamy z najlepszymi intencjami, zbyt często jednak w niewiedzy, zdani na intuicję lekarzy, własną..
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że telefon do Grześka był bardziej konsultacją, on powątpiewał w płuca, ja wierzyłam w mykoplazmę, ale - przecież on się tym już zajmuje, ja dopiero się uczę, przecież... On mówił - może chłoniak? Więc dawałam ten steryd, miałam dać antybiotyk, jeśli się pogorszy, tylko poszło tak gwałtownie, że bezradnie patrzyłam, jak ucieka z niego życie - a przede wszystkim jego wola. I znów, ja chciałam doksy, może nawet razem z enro, bo wiem, że takmożna, Grzesiek mówił azytro, więc dałam azytro, a może, a gdyby...
Nie potrafię sobie wybaczyć, bo może miałam rację od początku, może bym go uratowała...

Zrobiłam mu sekcję, nie miałam narzędzi, siadłam z tyłu domu, obserwowana przez przejeżdżających po wałach rowerzystów, z nożykiem do tapet, tępymi nożyczkami i poczuciem groteski, rozcinałam Tego Najukochańszego.
Nie byłam w stanie zrobić tego dobrze, poprawnie, spojrzałam tylko do klatki piersiowej, chcąc wiedzieć, czy słusznie sobie wyrzucam
Niezbyt dużo krwi w klatce piersiowej, wątroba blada, serce i płuca takoż, z jakimiś krwawymi naciekami
więc częściowo na pewno mam rację

Że coś krąży w moim stadzie, wiem od dawna, to chyba Mikrob to przywlókł, ale nie mogę być pewna. Nie mogłam tego doleczyć do końca, nigdy, ale nigdy też nie rzutowało się jakoś na ich zdrowie, ot, smarkali czasem, czasem chrumkali...
A teraz to zabrało mi Piksela
Więc podejmujemy ostre kroki, po czasie. Do chłopaków, co już mówiłam jakiś czas temu, nikogo nie dołączę. Ich sprzęty muszą być wyparzone, i w ogóle najlepiej niech nie tykają rzeczy od dziewczynek.
Kaszmir ponoć "śmiesznie oddycha" (są u mamy Tygrysa), jak Tygrys wróci to się temu przyjrzymy, ale to raczej "jej własne" (na początku musiałam ją przeleczyć - pytanie, czy to znowu nie to samo?)


To wszystko nie wróci mi Piksela... Kilka dni temu oglądałam filmiki - jak przyszedł. Jak pchełka mała się zapoznawała z chłopakami. Jak skakał, bawił się.
Piksel - lizaweczka, wymarzony blutek. Piksel, który usnął mi bezbronnie kopytami do góry, którego w kieszeni wyniosłam z wiwarium i w kieszeni wniosłam do akademika. Którego miało nie być, którego wzięłam wbrew zdrowemu rozsądkowi, marnie tłumacząc się "to dla Limfocyta". Piksel, który był Mój, w pełni Mój. Inni chłopcy - każdy na swój sposób chwytał mnie za serce, po cichu trzeba przyznać, niektórzy bardziej, niektórzy mniej... Mikrob, jakkolwiek również należący do Tych Szczurów, to taka, pardon, szczurza dziwka. A Piksel był Mój. Nieważne, jak bardzo był zły, nabuzowany testosteronem, schwycony przez mnie - lizał po palcach. Ufny do granic możliwości, całym szczurzym ciałkiem oddany człowiekowi...
I właśnie to jego i jego ufność zawiodłam.
W ostatnich dniach nie miał sił jeść. Dawałam łakocie - brał chętnie, by po chwili zostawić. Potem nie miał sił, więc brałam na ręce, kładłam na grzbiecie na dłoni, drugą ręką strzykawką podawałam powoli gerberka - i trudno nawet nazwać to przymusowym karmieniem, bo sam zlizywał, kiedy miał dość - odpychał... A ja widziałam, że mimo żywych, przytomnych oczu, on już nie walczył, nie miał sił. Wyciągnięty z klatki, chciał do niej natychmiast wracać, od razu tam pełzł, a ja widziałam, ile go to kosztuje, jak kilka minut dochodzi do siebie po tym wysiłku... O ile można to nazwać "do siebie". Ale gdy brałam go i przytulałam do siebie, on wyciągał się na tyle, na ile miał sił, i drzemał mi na rękach...
Kilka godzin przed śmiercią jeszcze lizał mnie po palcach

A mnie boli nawet to, że nie mogłam z nim być tyle, ile bym chciała, w tych ostatnich dniach, wciąż w biegu, rozdarta między pracą, dzieckiem, kradnąc chwile...
Przepraszam, Piksel...