Życie toczy się już w miarę normalnie, poza prawie pustą klatką - dowieszać będziemy powoli 

 Tyle wieści w pigułce, a dla cierpliwych...
Dziewczyny od niedzieli są już wypuszczane jak zawsze. W większości zgodnie biegają, Liw czasem którąś młodą pogoni - na przykład przed chwilą obudziły ją małe, kiedy spała sobie w sputniku na biurku - ależ się zeźliła, że nie dadzą jej spać, jak pogoniła, jaki wrzask. Potem przyszła do mnie ze złą miną się pożalić na nieznośne smarkule;) Ale generalnie jest dobrze 

 Tina już się zadomowiła zupełnie, łazi za nami, wchodzi na ręce, żuli o żarcie - norma 

 Alutka biega jak strzała - w pół sekundy jest w drugim końcu mieszkania - nie pamiętam, aby Liw i Tula były aż takie torpedy 

 Też jest kochana, zadomowiona już - nie usiedzi na rękach i nie chce być łapana, ale to nie strach, raczej "nie łapaj, nie trzymaj, chcę biegaaaaać!!!" 

 ale przychodzi, włazi, iska i liże palce 

 Jeszcze Czika jest trochę dzikuskiem, ale pomalutku się przekonuje i przełamuje, dziś już biega po mieszkaniu, zwiedza meble, choć wystarczy ruszyć ręką, a zmiata ile sił w łapkach, ale za chwilę wraca. Dziś już zaczepia sama, podgryza i ucieka, szarpie za nogawkę i zwiewa 

 A wczoraj byłam z panny dumna - siedziała w otwartej kanapie, baby mają tam wstawioną kuwetkę. Podeszła, powąchała - aha, kibelek - i weszła robić kupcię. Pączek obok kichnęła, Czika zwiała, ale po chwili wróciła dokończyć - mądra dziewczynka! 

 Dziś tarzałam się ze śmiechu, bo szczur, który chce pożulić, a się boi... no cyrki wyczyniała, żeby dostać kawałek mięsa, a nie podejść 

 Pomalutku się rozluźni, codziennie jest lepiej 
Po pierwszym wielkim wybiegu w niedzielę, wsadzałam dziewczyny kolejno do klatki, a one grzecznie wchodziły od razu do hamakonorki i poszły spać, spały pięknie całą noc. Szybko załapały od naszych dziewczyn rytm doby - może i szczury to stworzenia nocne, ale nie moje szczury 

 Moje o 23 (coraz wcześniej!) po prostu udają się na nocny spoczynek i np. wczoraj też była mała awanturka, bo Liw chciała już spać, a małe zaczepiały. Liwcia trochę pofukała na smarkaterię, po czym poszła szukać spokoju w drugim końcu klatki, ale w końcu wróciła do ciepłych towarzyszek i znów pięknie spały do rana 

 Podejrzewam, że przeszkadzanie w spaniu było też głównym powodem sprzeczek jeszcze w małej klatce. W nocy się śpi i basta 
 
Wychowanie wychowaniem, ale Liw jest też po prostu, zwyczajnie zazdrosna. Wczoraj i dziś znów witała mnie tuż pod drzwiami, kiedy wracałam z pracy. Słyszy brzęczyk otwierania drzwi do klatki i biegnie, czeka, wita. Tina też leci się witać, ale to chwilę później - a Liw musi przy tym być, koniecznie. Głaszczę ją, miziam, gadam do niej 

 Potrafi też pogonić małe w kuchni od miski z przysmakami 

 W ogóle Liw brakuje tylko ludzkiej mowy... no naprawdę 

 Przybiegła do mnie na biurko pospać teraz w igloo, maluchy dostały w ucho lekko za przeszkadzanie, ale jakoś się nie boją 
 
Dopiero widzę, jaki spokój był w domu, jaka cisza i lenistwo 

 Jak Liwia i Tulia dorastały, to jakoś stopniowo robiło się spokojniej, mnie włażenia wszędzie i bycia w 5 miejscach naraz, a teraz znów wszystko stoi na głowie, wesoło, 6 szczurów, z których co chwila któraś domaga się uwagi - coś wspaniałego 
