Spieszę donieść, że Węgielek czyni postępy

Przestał się bać Mlekołaka. O wielkiej przyjaźni na razie trudno mówić, ale już nie zwiewa przed młodym kapturem i nawet zdarza mu się schronić za jego plecami, gdy się czegoś wystraszy. Kiedyś obudził Mlekołaka, który smacznie sobie spał, wbiegając mu na głowę i obejmując łapkami, piszcząc przy tym "ratuj!". Mlekołak odnosi się do niego uprzejmie i przyjaźnie. Z racji, że maluch strachliwy, powstrzymuje przy nim napady iskania, ale wygląda na to, że go polubił. Kwestia czasu, aż Węgielek odwzajemni sympatię
Jest też pewien postęp z Czmysiem. Najstarszego i najmłodszego pana połączyło... jedzenie. Czyli największa miłość Czmysia i od niedawna także Węgielka. Wczoraj dawałam betaglukan z gerberkiem z łyżeczki (czarnołebki trochę kichają; podejrzewam, że z powodu stresu po powstaniu nowego stada, bo żadne inne stado nie kicha, ale że nic poza tym się nie dzieje, to na razie dajemy betaglukan i vibovit). Węgielek dostał trochę, przyszła kolej na Czmysia. Czmyś liże łyżeczkę z pełnym zaangażowaniem, a Węgielek patrzy. Łyżeczka jest w jego zasięgu, ale żeby się do niej dostać, trzeba stanąć obok tego wielkiego kaptura... hm... a co mi tam! - myśli Węgielek i podchodzi bliżej. Jest! Łyżeczka w zasięgu pyszczka, a Czmyś nie wykazuje złości. W pełni zrelaksowani dwaj panowie liżą łyżeczkę wspólnie.
Nie znaczy to, że Czmysiowi nie zdarza się już pogonić małego - trudno odmówić seniorowi rozrywki, jeśli nie robi tym nikomu krzywdy

Ale Węgielek już nie robi z tego dramatu. Chowa się w ulubionym tunelu i czeka, aż starszemu panu się znudzi. Potem wychodzi i zachowuje się normalnie.
Jeszcze nie widzę pana i władcy w tym stadzie... po cichu liczę na Mlekołaka. Po śmierci Froda brakuje mi w domu spokojnego i mądrego alfy, takiego zrównoważonego... Mlekołak to stara szkoła Froda - Frodo go wychował od małego, to chyba najbardziej podobny do niego szczur wśród jego wychowanków... Człapek to choleryk, Ryjek to nerwowy spiskowiec... bardzo chciałabym jakiegoś normalnego alfę w choć jednym stadzie

Od tego zależy też kontakt z innymi stadami. Aguty nigdy nie dogadały się z haszczkami, bo ani Ryjek, ani Człapek nie wykazują chęci zawarcia pokoju. Na wybiegach nie ma gryzienia, ale taranowanie tyłkami wciąż obecne... ostatnio Szkodnik znów został zrzucony z kanapy. Na szczęście tym razem nie poszedł jeść kabli, tylko usiadł pod rurą od kaloryfera, zadowolony, że znalazł takie ciepłe i miłe miejsce.
Tyle niepochlebnych rzeczy piszę czasem o agutach... że brudasy, że dyktatorzy... ale wiecie co - one są do ludzi zupełnie inne niż do szczurów

Od początku byliśmy zaskoczeni, że są takie oswojone. Uwielbiają człowieka, kontakt z nim, chętnie włażą na ramię. Typowe miśki do tulenia. Tylko rozpuszczone strasznie... w pierwszym domu, a potem u nas

Są przekonane o swojej wyższości nad innymi szczurami. A obalić ich rządy byłoby trudno, bo aguty są dwa i do tego największe ze wszystkich szczurów.
Trudno nie kochać też haszczków

Są trochę jak Pinky i Mózg. Spiskują po cichu i snują plany opanowania świata, ale nic im jak zwykle nie wychodzi. Są mniejsze niż inne szczury, pewnie takie już zostaną. Żaden nie dobił do 500g. Nerwowe, zalęknione, ale tak kochane, że nie można ich nie lubić.
Co tu dużo gadać - kocham wszystkich moich chłopaków i już mi nie przeszkadza, że są 3 klatki. Niech tylko będą zdrowi i szczęśliwi, a wszystko będzie dobrze
