Strona 66 z 100

Re: Moje panieneczki :)

: ndz paź 05, 2014 6:43 pm
autor: IHime
::) Osiwieć z taką można!

Re: Moje panieneczki :)

: ndz paź 05, 2014 9:01 pm
autor: Buba
A to łobuzica ;) Nie słyszałaś, jak się przegryza?

Re: Moje panieneczki :)

: ndz paź 05, 2014 9:59 pm
autor: Megi_82
Spałam! Coś tam słyszałam, że wbija zęby, no ale skubała sobie każda, od czegoś to pudło jest poskubane... nie przyszło mi do głowy, że dziurę wyrąbie ::) Myślałam, że takie numery to tylko dzikie dziki, a tu proszzz ;)

Re: Moje panieneczki :)

: pn paź 06, 2014 4:20 pm
autor: Buba
Ja odkąd Granda przegryzła kawałek kuwety w klatce budzę się na każdy dźwięk ;)

Re: Moje panieneczki :)

: pn paź 06, 2014 6:44 pm
autor: margot1408
Czika jak Houdini, nie dość, że z "więzów" się uwolniła, to jeszcze i z zamknięcia :D
Nie oszczędzają Ci atrakcji te Twoje babeczki... ;)

Re: Moje panieneczki :)

: pn paź 06, 2014 8:33 pm
autor: Megi_82
Nie, nie, nudzić się nie można :P Houdini - dobre ;D Wszystko narwane, w gorącej wodzie kąpane, nawet wetka ostatni stwierdziła, że nie dość, że co nam się za ogony trafiają, niektóre to się normalnie spokojnie dadzą zbadać, a moje się wiją, wiercą, wydzierają ;)
Pytam doktora Tomka przy odbieraniu Cziki, czy się nie wściekała (miałam na myśli, kiedy ją wyciągał do zabiegu):
-Eeeeee, nieeeee, jak ją już wsadziłem w pudło, to nieeeee ;D

Ale jeśli chodzi ranki sterylkowe, to przynajmniej odkąd jest klej - nawet jak jakaś wyjątkowo zdolna sobie zje trochę kleju, to on i tak jakoś usztywnia skórę, że się nie rozłazi, a wręcz zakleja z powrotem. No więc, po tych naszych złamaniach, których leczenie miało 90% szans się nie udać, po tych wszystkich przejściach sprzed lata... teraz już mi potrzeba trochę więcej do siwienia ;) Zrobi se dziurę w brzuchu, to będzie dziurawa ;D <czarny humor, ofkors>

Re: Moje panieneczki :)

: pn paź 06, 2014 9:03 pm
autor: IHime
Potwierdzam, gdyby nie klej u Maurysia, miałabym dzisiaj więcej wrzodów na żołądku (bo siwe włosy już mam). ;)

Re: Moje panieneczki :)

: śr paź 08, 2014 9:20 pm
autor: Megi_82
Oto i nasza rekonwalescentka ;) Fotki z majstrowania i mizianka - nie, te przymknięte oczka to nie narkoza, tylko "głaaaaaszcz mnie, miiiiiziaj" ;D Na trzeźwo nie ma szans, ale wtedy... głaskanie od gardełka do ucha, koniecznie pionowo w górę, rozmaśliło dziewczynę na amen :D
Jednak obejrzenie jej brzucha, wzięcie do ręki - graniczy z cudem. Jeśli twierdziłam, że Kluska była nietykalską wiercipiętą, to... co ja wiedziałam wtedy o wiercipiętach ::) Kluszon przy Czikicie była wręcz flegmatyczna ;D


ObrazekObrazekObrazek

Siostrzyczki. Tula i Liw, odkąd nie ma starszyzny, która je wychowała, bardzo się do siebie zbliżyły. A może po prostu z wiekiem docenia się rodzoną rodzinę ;)
Nie wiem, czemu jest tak, że Pączek na większości fot wychodzi o połowę szczuplejsza, niż jest, za to Liw - 2x grubsza ::)

ObrazekObrazek

Aguciątka: rzadko się zdarza złapać je tak oddzielnie trójką, ale tak jakoś się złożyło :) Najczęściej śpią w małym hamaczku w 5, a Pączek w podwójnym hamaku obok, choć agutki nic sobie nie robią z upodobań Pączuszka i często któraś tam idzie do niej. Ostatnio znalazłam Tinę tak rozczulająco w nią wtuloną... :)

Obrazek

I takie tam jeszcze 2 - agucina to Alutka, a na drugiej focie jak widać ;)
ObrazekObrazek

Alutka, Alunia, Aluszka, Alinka, Alusi - i jakkolwiek wołam, wie, że chodzi o nią :)

Przyzwyczajenie druga natura ;) Liwcia rano, jak wstaję, potrafi czekać już przy drzwiczkach na lekarstwo ;) No a trochę ich dostaje - rano furo i teospirex, i wieczorem furo i teospirex + prilium. Jest już tak nauczona, że jak wołam wieczorem, to dostaje "przysmak", że nie muszę nawet jej szukać ;) Albo idzie sama, a jak się spóźniam, to czeka, albo jest "w swoim gabinecie", czyli w sputniku na biurku u Michała. I od wielu, wielu miesięcy ta sama wieczorna gierka pt. idziemy spać :D Liwcia śpi w sputniku. Rozpinam więc sputnik, a Liwcia udaje, że śpi, nie rusza się (choć nie śpi, bo przed sekundą szamała lekarstwo), a po chwili podnosi głowę w geście "aleossochoziiiii", po czym kładzie się z powrotem - no przecież śpi! :) A ja biorę takie nieopierające się futro na ręce i przemawiam: chooodź, moja królewno, idziemy do spania, chooooodź, moje misiątko malutkie ( ;D ), myszko moja kochana, pupciolu kosmaty :D Potem tulenie, całusy i rękawem do klatki, z obowiązkowym wyciąganiem stópek przy wychodzeniu z rękawa na hamak. I tak mniej więcej razy 6, bo jeszcze Tulę z agutami z kanapy wyciągam (znaczy, zbiórka w rękawie szlafroka), a Pączka z igloo na moim biurku, ale średnio co drugi dzień Pączek idzie spać do klatki :) To jest już tak stały, wieczorny rytuał, że aż głupio byłoby iść spać inaczej :)

Re: Moje panieneczki :)

: śr paź 08, 2014 9:59 pm
autor: unipaks
Przekochane masz te dziewczyny! :-*
Jak najdłużej i najwięcej tego tulenia, głaskania, miziania... Przy każdej okazji dodaj też troszkę ode mnie :)

Re: Moje panieneczki :)

: czw paź 09, 2014 2:27 pm
autor: Buba
I ode mnie ;D
Ja mam ostatnimi czasy inną historię "idziemy spać". Muszę ganiać dziewczyny po całym pokoju, bo one przecież jeszcze nie chcą do klatki. A ja głupia je męczę :) Piski, wrzaski... ło matko.
Dziewczyny przeurocze :)
A Pączek może po prostu jest bardzo fotogeniczna :P ;D
Mizianko :*

Re: Moje panieneczki :)

: czw paź 09, 2014 9:34 pm
autor: Megi_82
Heh, ja się tak rozwodzę nad każdym pojedynczym miziankiem, że wygląda, jakbym miała stado przylepek, kiedy w rzeczywistości mam baby nietykalskie i nie leżące na kolankach, za to potrafiące wywalić moją rękę z domku, odwrócić się tyłkiem albo zirytować niechcianym czochraniem ;D Jestem w stanie dokładnie wymienić, kiedy który szczur przyszedł na mizianko, tak typowo, weź i mnie pogłaszcz/przytul - no ale to 2 lata zaraz, jak mam szczury ;D Dlatego każda taka sytuacja jest naszym małym świętem, godnym szczegółowego opisania, uwiecznienia i jarania się tym przez tydzień :P I jeśli szczur zechce, to choćby nie wiem co się działo, nie wiem, czym człowiek był zajęty - wszystko jest nieważne, siada się i tuli, i dobrze, jak się pamięta wtedy o zdjęciu z gazu kotletów :D I siada się w arcydziwnych czasem pozycjach, żeby nie popsuć chwili, bo następna okazja może się trafić za 3 miesiące ;) Jedyny wyjątek to wyjście do roboty - nie ma przebacz, trzeba zarobić na amku, weta i hamaczki :)
Kiedy idę do kogoś, kto ma szczury miziate, czuję się, jakbym miała zwierzaki innego gatunku :D Jak u Dulcissimy dopadam Fufcia albo Morta, których można miętolić w nieskończoność, a oni nie tylko nie zwiewają jak strzały, ale jeszcze wydają się zadowoleni... jak spotykam szczurcię IHime w lecznicy i ona wzięta na ręce przez mojego męża, obcego gościa, po 20 sekundach śpi rozmaślona... kiedy miałam u siebie babeczki Margot, które wprawdzie nie leżały na rękach, ale namiziałam się do woli, to naprawdę... ;D

Dałam dziś moim babom mały rarytas - bo aż nam szkoda tych naszych szczurów, oprócz karmionej na lewo Alutki, od miesięcy nie ma bonusów, są bonusy udawane. A to taki urok szczurzego życia... coś ukraść, coś dostać, coś wszamać z jednego talerza z panciem... nie ma tego od dawna, bo przecież nie zaproszę szczuplaków, i nie będę jednocześnie odpędzać Pączka, tak? :(
No więc dostały dziś odrobinę kaszy jaglanej z gotowaną marchewką, kalafiorem i brokułem i kurczakiem. Jak jadły, jak leciały... oczywiście dodatek pomniejszył nieco porcję karmy, no nie ma lekko, ale zawsze miło dostać coś innego, raz na kwartał chyba nie zaszkodzi dostać zapychacz w postaci kaszy...
Jakiś czas temu Pączek znalazła na podłodze zlepek kaszy jaglanej, musiał wypaść któremuś z nas przy jedzeniu. Przez chwilę stała, trzymała toto w łapkach i patrzyła... nie miałam serca jej zabrać, no może jestem miękka faja, ale nie mogłam :(
A tak normalnie dostają oczywiście warzywa, zwykle surowe, ale czasem dla odmiany gotuję czysto warzywną zupę dla nich. A bonus udawany to... karma Welness, której solo nie dostają, a bardzo lubią. Oczywiście porcja odliczana z miski podstawowej, a jak... Miseczka z "przysmakiem" stoi sobie na klatce albo na parapecie.

Alutkę trochę dokarmiam, bo choć urosła sporo, to nadal jest dość małym szczurkiem - waży 220g. Ma ok. 4 miesiące, tę wagę osiągnęła już jakiś czas temu i się zatrzymało, sądzę więc, że już raczej nie urośnie, ale chcę podpakować ile się da. Co nie jest łatwe, bo choć apetyt niby ma (choć nie jest obżartuchem), to jest zawsze tak strasznie zajęta! Nie można jej po prostu postawić miseczki z jajkiem, serkiem czy czymś, bo skubnie, ale zaraz coś usłyszy, zobaczy, i już jej nie ma. Więcej poje karmiona z ręki, ale wtedy łażę za nią jak za małym dzieckiem. Czas powoli myśleć o sterylce...

Re: Moje panieneczki :)

: sob paź 11, 2014 9:49 am
autor: unipaks
Trochę kaszy jaglanej czy gryczanej od czasu do czasu na pewno szczurkom nie zaszkodzi, poza tym nie samą karmą szczurek żyje no nie? ;D ;)
I u nas, choć tyle było pieszczochów, na początku nie wszystkie z nich były miziakami - największy pieszczoch niebieściak Martini była takim pershingiem kiedy jako kilkumiesięczna samiczka do nas wraz z Finlandią dotarła, że o pogłaskaniu mogłam tylko pomarzyć - chyba że w locie. :P A potem jak się rozpłaszczała, a jakie błogie minki robiła, goście też do woli mogli ja miętosić http://i599.photobucket.com/albums/tt78 ... G_5526.jpg http://i599.photobucket.com/albums/tt78 ... G_0138.jpg
Bardzo fajne zdjęcia wrzuciłaś http://i1061.photobucket.com/albums/t47 ... cb7213.jpg - rozkoszniątka! :-*
Megi_82 pisze: Siostrzyczki. Tula i Liw, odkąd nie ma starszyzny, która je wychowała, bardzo się do siebie zbliżyły. A może po prostu z wiekiem docenia się rodzoną rodzinę ;)
Może i tak ;)Siostrzyczki bywają różne; kiedy wreszcie mogłam wrzucić na forum fotkę naszego naprawdę przytulonego upiornego Dueciku, wszyscy się zastanawiali co im zrobiłam ;) Padały nawet sugestie, że je skleiłam za pomocą Super glue ;D

Re: Moje panieneczki :)

: sob paź 11, 2014 11:59 pm
autor: Megi_82
unipaks pisze:Trochę kaszy jaglanej czy gryczanej od czasu do czasu na pewno szczurkom nie zaszkodzi, poza tym nie samą karmą szczurek żyje no nie? ;D ;)
No niby nie ;) Ale w praktyce utrzymanie wagi Pączka w ryzach tego właśnie wymaga... schudnąć, to ona nie schudnie, chyba, ze ją zagłodzę. Ale czasem aż mi ich szkoda... no ale raz na parę tygodni... :)

U mnie do etapu miziaka żadna nie dorosła ;)
Czarnuszka zaczynała być pieszczochem takim leżącym na kolankach, no ale... :( Wiecie, jak tęsknię za babonami :( Śnią mi się tak często, tak się ciągle gryzę o Czarnuszkę...:( Kiedy to mija :(

W poniedziałek mam wolne, zabieram Liw i Tulinkę do weta, na spokojnie, bez pośpiechu i kiszenia ich w pudle w mojej pracy cały dzień. Liwcię na kontrolę i uzupełnić leki, Tulinka do zbadania. Wrzuciłam ją też na Theospirex, bo ćwierkała identycznie jak Liw, i dźwięki w miarę ustały/znacznie się zmniejszyły, ale Tula chyba nie czuje się ostatnio za dobrze. Mało biega, dużo leży, wieczorami bardzo wcześnie znika w kanapie. Chwilami jakby boczki... musimy zbadać.
Znów coś miała z nóżką, bardzo wczoraj kulała i oszczędzała tylną łapeczkę. Nie spuchnięte, nie sine, ale coś ją tam bolało. Dałam jej tolfe i dodatkową miskę na górny taras, żeby nie musiała schodzić na jedzonko, i dziś już dużo lepiej.

Re: Moje panieneczki :)

: pt paź 17, 2014 11:59 pm
autor: Megi_82
W poniedziałek byłam z Tulą i Liw u weta, jak zapowiadałam. Nie jest źle, ale lepiej nie będzie - Tula nadal lekko świszczy nad prawym płucem (choć doktor mówi, że niewykluczone, że ze stresu, albo że stres to nasila - nienawidzi badania), serduchno pracuje ładnie, równiutko. Stąd myśl, że u Liwci dźwięki też niekoniecznie mają związek z serduszkiem - bierze leki i też serduszko nie jest złe. Coś tam słychać przy osłuchiwaniu, ale nie pogarsza się, więc zostajemy na zaordynowanych dawkach. Dźwięki się zdarzają dużo rzadziej, odkąd dołożyliśmy furo dla Liw i theospirex dla Tuli, choć ostatnio był taki wieczór, ze Liwcia znów hip... hip... no ale przeszło.

Coraz więcej wyleżu zamiast wybiegu ;) Choć może jakieś też senne dni nastały, bo młodzież na przykład dziś też kotłowała się pod drzwiczkami klatki (dziś wypuściliśmy z opóźnieniem, bo za duży bałagan, znów prace w kuchni), a po otwarciu - wszystko poszło gdzieś kimać :)

Re: Moje panieneczki :)

: sob paź 18, 2014 12:15 pm
autor: unipaks
Byle do przodu i byle nie było gorzej, tylko lepiej; może faktycznie stres to nasila ???
A nebulizacje, panny dałyby radę? Choćby samą solą fizjologiczną, a razie potrzeby - biostyminą ::)
Głaski dla dziewczynek ode mnie i naszego uszaka! :-*