susurrement pisze:sssouzie pisze:
Była również Susu, którą sobie zupełnie inaczej wyobrażałam
inaczej tzn jak?
lepiej, gorzej? :> bo zabrzmiało to dość dziwnie :]
ech, trzymajcie się tam ciepło; u nas też niewesoło, więc wiem co czujesz..

dużo buziaków dla Mu!
zacznę od tego, bo odkąd zobaczyłam ten wpis rano nie dawał mi on spokoju ( a nie miałam czasu dziś odpisać).
napisałam wczoraj te słowa na szybko, a wtedy nie kończę moich myśli- urywam wątki
Susu, przez wpisy wyobraziłam Cię sobie jako osobę konkretną, stanowczą, i jakby to powiedzieć...odrobinę zdystansowaną??
a w gabinecie dr. Jałonickiej poznałam dziewczynę bardzo ciepłą i serdeczną.
czy muszę mówić dalej?
naprawdę jesteś dla mnie przemiłą niespodzianką.
klimejszyn pisze:nie smuć się. Mu jeszcze długo będzie brykać po Szuflandii
teraz najważniejsze żeby okazać jej jak najwięcej miłości. wycałuj Ją porządnie od nas

brykać to może już nie tak bardzo ( tak mi szkoda, gdy widzę, że ona już nawet nie próbuje zajrzeć do szuflad- już zrozumiała, że jej życie codziennie toczy się teraz w okół kosza wiklinowego i mojego łóżka oraz misek

)
ważne jednak, że z nami jest- i niech tak będzie
Mal pisze:Ssouzi będzie dobrze. Przecież jak odjeżdzałyście to Mu nawet stanęła na łapkach sama troszkę. A na moje Maluchy wiercipięty nie reagowała, bo co się miała odzywać jak dziewczyny zwiedzały zakamarki twojej bluzy. Teraz tak pomyślałam, że ja głupia nie robiłam zdjęć:/
Trzymamy kciuki, żeby się polepszało
Mal- jest tyle rzeczy które można było zrobić- nie ze wszystkim zdążamy

jeszcze się uda
ol. pisze:Trudno przyklasnąć takim wieściom i diagnozie, ale chyba niewiedza jeszcze gorsza.
dokładnie ol. może to dziwne, ale ta wiadomość, która mną wstrząsnęła w gabinecie, ta wiadomość która wyrwała ze mnie kolejny szloch u dr Jałonickiej- nie byłam tak naprawdę przygotowana na nią- teraz ta wiedza, ta pewność pozwala mi na spokojne szacowanie przyszłości. tak być musi, ale mniej więcej wiem co się w malutkim ciałku rozgrywa i wiem czego oczekiwać. wstąpił we mnie pewien spokój- żyjemy sobie dalej- spokojniej już i nie jest to już czysty optymizm, jednak radość z każdej minuty razem i każdej minuty dobrego stanu jest przeogromna.
ol. pisze:Sssouzie, panuje taka opinia, że sterydy przyspieszają wzrost guzów. Nie mam z tym żadnego doświadczenia, tak tylko zapamiętałam, bo często się powtarza - może nie wszystkich, może nie pewne sterydy
zastanawiałam się nad tym... i doszłam do wniosku, że ten guz jest i tak śmiertelny dla kruszyny. jeśli zrezygnuję ze sterydów- ( i wtedy wg tego co napisałaś nie rósł by guz) będzie żyła
prawdopodobnie dłużej- ale w jakim stanie?- zalana porfiryną i czołgająca się? czy w takim razie pozwolić rosnąć guzowi wraz z dawkowaniem sterydu, czyli skrócić wspólne chwile, ale podnieść ich komfort (dla Mu przede wszystkim)?
jeśli się mylę- oświećże mnie ktoś mądry- ja nie wiem...
iwonakoziarska pisze:Suzola,a polataj sobie trochę po mieście,odreaguj!
polatała, odreagowała
iwonakoziarska pisze:Nie piszę,że będzie dobrze.Nie piszę,że wiem co czujesz.Bo musiałabym być Tobą,a nie jestem.Nikt nie jest.I nikt nie czuje takiego ścisku w sercu,jak suzolowa szczurza mama teraz,znając diagnozę swojego dziecka...
tak myślę...każdy z nas przeżywa swoje pęknięcia serca,każdy z nas musi je zagoić, każdy z nas nosi własne blizny na sercu
górolotnie może, ale czy tak nie jest?
a poza własnymi bliznami- jak często współcierpimy właśnie z innymi.
jak bardzo się cieszę, że rozumiecie- bo gdzie indziej miałabym tego zrozumienia szukać?
dziękujemy. za BYCIE
