Szajbus i Akira
: ndz paź 05, 2003 12:59 pm
..Szajbus był moim pierwszym szczurem, po szeregu innych zwierząt różnej maści, i całym sobą dowiódł tego, iż nic ponad szczury..
http://martwa.iport.sm.pl/beauty/galeri ... index.html
..rodzice ofiarowali mi go w prezencie, gdy był już całkiem spory, ponoć odebrali go od dzieciaków, które go nie chciały; od początku były z nim problemy, całą skórę wraz z ogonem miał pomarańczową i drapał się zawzięcie do krwi, toteż cały był w strupkach; chodziłam regularnie do weterynarza, który zalecił kąpiele w specjalnym preparacie, ktory jednak nic nie pomógł, skóry nie dało się doczyścić, a szczurkowi nie przynosiło to ulgi bo nadal się drapał; pewnego dnia, po półtora roku, umarł, wyglądało, jakby we śnie;
..był indywidualistą, stronił od kontaktu z ludźmi, leniwy do granic możliwości, bardziej niczym rozpieszczony pers, niż szczurzysko, ale kochałam go, ponieważ był niezwykły i takim go zapamiętałam..
http://martwa.iport.sm.pl/beauty/galeri ... index.html
..Akira była bardzo wyczekiwanym szczurkiem, na drugie imię miała Wild Foot Of Wind, a wszystko przez jej początkową wrażliwość na wszelki ruch i dźwięk, pełna wdzięku i prędka jak mało kto; dostałam ją na urodziny od rodziców, bodajże czternaste, bądź piętnaste, żyła trzy lata aż do 11.07.03, czyli do sierpnia tych wakacji, kiedy to wróciłam z 4dniowego wyjazdu, i zastałam ją z ogromnym guzem na łopatce i zmartwiałą łapką; począwszy od tego dnia, przez następny tydzien ciągłych wizytacji u weterynarza, codzień płakałam widząc jak się męczy; byłam u czterech różnych weterynarzy tej samej kliniki 24/h, żaden nie wiedział co to jest, czy to krwiak, czy guz, bo mała nie chciała się dać do rentgena; miała kurację antybiotykową, ciągłe punktacje, bo z guza sączyła się krew; pamiętam, jak doktor nakłuła guza, stwierdziła, że krew krzepnie, dała zastrzyk i kazała mi jechać do domu, z tym, że krew nie krzepła, a akira krwawiąc leżała rozłożona na pięterku, a ja ryczałam myśląc, że to już koniec; któregoś dnia, gdy antybiotyk nie skutkował, zdecydowaliśmy się na operację; pamiętam, jak wprowadzałam ją w narkozę, gdy pełna ufności położyła mi się na nogach, przyjęła zastrzyk, zaczęła kiwać głową w obie strony i skurczyła się by zasnąć z otwartymi oczami; czułam się strasznie winna, że zgadzam się na taką krzywdę; następnego dnia wykonałam telefon do kliniki, okazało się, że nie był to krwiak do usunięcia, tylko bardzo rozbudowany guz, a akira nie była dość silna żeby przeżyc narkozę; dostałam ją spowrotem w pudełku po butach..
..była cudowna, pełna gracji i z mądrością w oczach, stuprocentowo ufna, łaknąca miłości i potrafiąca ją odwzajemnić, gdy wtulała główkę w moją dłoń mrużąc oczy, bardzo za nią tęsknię
..no![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
http://martwa.iport.sm.pl/beauty/galeri ... index.html
..rodzice ofiarowali mi go w prezencie, gdy był już całkiem spory, ponoć odebrali go od dzieciaków, które go nie chciały; od początku były z nim problemy, całą skórę wraz z ogonem miał pomarańczową i drapał się zawzięcie do krwi, toteż cały był w strupkach; chodziłam regularnie do weterynarza, który zalecił kąpiele w specjalnym preparacie, ktory jednak nic nie pomógł, skóry nie dało się doczyścić, a szczurkowi nie przynosiło to ulgi bo nadal się drapał; pewnego dnia, po półtora roku, umarł, wyglądało, jakby we śnie;
..był indywidualistą, stronił od kontaktu z ludźmi, leniwy do granic możliwości, bardziej niczym rozpieszczony pers, niż szczurzysko, ale kochałam go, ponieważ był niezwykły i takim go zapamiętałam..
http://martwa.iport.sm.pl/beauty/galeri ... index.html
..Akira była bardzo wyczekiwanym szczurkiem, na drugie imię miała Wild Foot Of Wind, a wszystko przez jej początkową wrażliwość na wszelki ruch i dźwięk, pełna wdzięku i prędka jak mało kto; dostałam ją na urodziny od rodziców, bodajże czternaste, bądź piętnaste, żyła trzy lata aż do 11.07.03, czyli do sierpnia tych wakacji, kiedy to wróciłam z 4dniowego wyjazdu, i zastałam ją z ogromnym guzem na łopatce i zmartwiałą łapką; począwszy od tego dnia, przez następny tydzien ciągłych wizytacji u weterynarza, codzień płakałam widząc jak się męczy; byłam u czterech różnych weterynarzy tej samej kliniki 24/h, żaden nie wiedział co to jest, czy to krwiak, czy guz, bo mała nie chciała się dać do rentgena; miała kurację antybiotykową, ciągłe punktacje, bo z guza sączyła się krew; pamiętam, jak doktor nakłuła guza, stwierdziła, że krew krzepnie, dała zastrzyk i kazała mi jechać do domu, z tym, że krew nie krzepła, a akira krwawiąc leżała rozłożona na pięterku, a ja ryczałam myśląc, że to już koniec; któregoś dnia, gdy antybiotyk nie skutkował, zdecydowaliśmy się na operację; pamiętam, jak wprowadzałam ją w narkozę, gdy pełna ufności położyła mi się na nogach, przyjęła zastrzyk, zaczęła kiwać głową w obie strony i skurczyła się by zasnąć z otwartymi oczami; czułam się strasznie winna, że zgadzam się na taką krzywdę; następnego dnia wykonałam telefon do kliniki, okazało się, że nie był to krwiak do usunięcia, tylko bardzo rozbudowany guz, a akira nie była dość silna żeby przeżyc narkozę; dostałam ją spowrotem w pudełku po butach..
..była cudowna, pełna gracji i z mądrością w oczach, stuprocentowo ufna, łaknąca miłości i potrafiąca ją odwzajemnić, gdy wtulała główkę w moją dłoń mrużąc oczy, bardzo za nią tęsknię
..no
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)