Uzzi vel.Józia
: sob lip 08, 2006 8:45 pm
Podjęłam decyzję o uśpieniu Józi wczoraj podczas wizyty u weta.Pół roku zmagała się z nowotworem.Powoli, stopniowo choroba zabierała jej władzę w tylnych nogach.Dziś weszłam do gabinetu weterynarza.Powiedziałam, dlaczego przyszłam.Uzzi miała okropnie dużo porfiryny przy oczach.Przymykała je mimo woli.Weterynarz przygotowała zastrzyk.Nie mogłam.
Wyszłam na korytarz.Razem z Józią.
Pani Weterynarz była wyrozumiała, poczekała.W międzyczasie do gabinetu weszła pani z kotem.Była tam bardzo długo.Jestem szczęśliwa, że pani była tam tak długo dając mi czas na pożegnanie.Pani z kotem wyszła, ja weszłam.Położyłam moje wyłysiałe na skutek choroby zwierzę na ,,stole,,.Weterynarz najpierw dała coś jak ,,głupiego jaśka,, i poprosiła, żebym wyszła.Józia ostatnimi siłami próbowała się jeszcze wdrapać, podczołgać na moje ręce.Wyszłam.Po paru długich minutach patrzenia się w nieruchomy punkt jakim była mała dziurka na białej łysej ścianie, weszłam.Odebrałam zapakowany przez panią weterynarz, zrobiony z papieru pakunek w transporterku.Podziękowałam, zapłaciłam, wyszłam rycząc.
Dopiero teraz wyjęłam z kieszeni zużyte chusteczki.
Została pochowana w prawym rogu ogrodu.Pod malinkami, które tak cholernie lubiła.
Miała 3 lata.Dużo.
Dla mnie za mało :sad2:
Myślałam, że będę z nią do końca.Nie byłam
Wyszłam na korytarz.Razem z Józią.
Pani Weterynarz była wyrozumiała, poczekała.W międzyczasie do gabinetu weszła pani z kotem.Była tam bardzo długo.Jestem szczęśliwa, że pani była tam tak długo dając mi czas na pożegnanie.Pani z kotem wyszła, ja weszłam.Położyłam moje wyłysiałe na skutek choroby zwierzę na ,,stole,,.Weterynarz najpierw dała coś jak ,,głupiego jaśka,, i poprosiła, żebym wyszła.Józia ostatnimi siłami próbowała się jeszcze wdrapać, podczołgać na moje ręce.Wyszłam.Po paru długich minutach patrzenia się w nieruchomy punkt jakim była mała dziurka na białej łysej ścianie, weszłam.Odebrałam zapakowany przez panią weterynarz, zrobiony z papieru pakunek w transporterku.Podziękowałam, zapłaciłam, wyszłam rycząc.
Dopiero teraz wyjęłam z kieszeni zużyte chusteczki.
Została pochowana w prawym rogu ogrodu.Pod malinkami, które tak cholernie lubiła.
Miała 3 lata.Dużo.
Dla mnie za mało :sad2:
Myślałam, że będę z nią do końca.Nie byłam