za Staffci? 1 i Staffci? 2
: wt wrz 12, 2006 10:18 pm
Staffcia 1, umarła z nienacka 29.10.2004. żyła rok i ok.3 miesiace ( za krótko!)..była wspaniałym srebrnym kapurkiem o zniewalająco czarnych oczętach..przywiązałam się do Niej straszliwie- była moim pierwszym ogonkiem i jednocześnie uosabiała w jakiś sposób mnie (szara mycha) o zmiennych nastrojach;)..Jej smierć została do tej pory dla mnie wielką zagadką: nie okazywala że Jej coś dolega, bawiła się, jadła, wszystko było w jak najlepszym porządku..aż tu nagle zostawiłam Ją na ok.2 godziny, przychodzę- a Ona sztywna!..!..leży biedactwo w klatce bez ruchu..byłam w przeolbrzymim szoku.. :sad2: wpadłam w histerię- to mało powiedziane!!..nie mogłam się w ogóle pogodzic z Jej śmiercią ( to było takie nagłe, nieprzewidywalne) i myślę iż nie dałabym rady jakbym nie zakupiła 2 ogonka..
Staffa 2, dzięki Niej ból po starcie Jej poprzedniczki troszeczkę zmalał...maleńka kochana Niunia wygladała dokładnie tak samo jak ta pierwsza Staffcia..tak samo Ją pokochałam..tak bardzo do Niej przywykłam..była ze mną przez całą ciążę, dzielnie znosiła moje nastroje..później poród, przybycie (przyjęcie i zaakceptowanie przez Mysię) nowego członka rodziny- Kuby -mojego synka.. Wszystko wspaniale, pięknie ( podgryzanie i podlizywanie paluszków Kubsiowych) aż tu nagle- wyrok-salmonelloza- ponoć z Niej samej.. Normalnie zgłupiałam..nie wiedzialam co mam robić..bałam się o Kubę (ponoć mógł się zarazić) i chcialam za wszelką cenę żeby Niuńka byla z nami..cierpiała, tak starsznie cierpiała, nie chciała jeść ani nawet pić , nie poruszała się- robiła pod siebie- nie mogłam patrzeć jak się powoli wykańcza..ryczałam jak wściekła gdy tylko zerknęłam w Jej stonę..nie zniosłabym tego bólu dłuzej, dlatego 19.08.2006. pojechałam Ją uśpić ( tak tez zalecił wet)..- fakt iż podjęłam taką decyzję jest dla mnie największym ciężarem z jakim będę się zmagała do końca swych dni. ['][']['] [']['][']
Staffa 2, dzięki Niej ból po starcie Jej poprzedniczki troszeczkę zmalał...maleńka kochana Niunia wygladała dokładnie tak samo jak ta pierwsza Staffcia..tak samo Ją pokochałam..tak bardzo do Niej przywykłam..była ze mną przez całą ciążę, dzielnie znosiła moje nastroje..później poród, przybycie (przyjęcie i zaakceptowanie przez Mysię) nowego członka rodziny- Kuby -mojego synka.. Wszystko wspaniale, pięknie ( podgryzanie i podlizywanie paluszków Kubsiowych) aż tu nagle- wyrok-salmonelloza- ponoć z Niej samej.. Normalnie zgłupiałam..nie wiedzialam co mam robić..bałam się o Kubę (ponoć mógł się zarazić) i chcialam za wszelką cenę żeby Niuńka byla z nami..cierpiała, tak starsznie cierpiała, nie chciała jeść ani nawet pić , nie poruszała się- robiła pod siebie- nie mogłam patrzeć jak się powoli wykańcza..ryczałam jak wściekła gdy tylko zerknęłam w Jej stonę..nie zniosłabym tego bólu dłuzej, dlatego 19.08.2006. pojechałam Ją uśpić ( tak tez zalecił wet)..- fakt iż podjęłam taką decyzję jest dla mnie największym ciężarem z jakim będę się zmagała do końca swych dni. ['][']['] [']['][']