[*] Ciuszek
: wt paź 03, 2006 10:58 am
hej
odszedł ode mnie mój pierwszy szczurek. Było to w nocy z niedzieli na poniedziałek. Był chorym szczurkiem. O 2 w nocy dostał strasznych duszności - strasznie dyszał, nie mógł złapać powietrza, oddychał przez otwarty pyszczek.
Pojechałam z nim szybko do kliniki - ale tam po osłuchaniu powiedzieli mi tylko jedno - trzeba uśpić.
Chciałabym wszystkim podziękować, że dzięki wam dowiedziałam się, że lekarz nie ma prawa wyrzucić mnie podczas robienia zastrzyku, a przede wszystkim, że zastrzyki powinny być dwa.
ja pierwsze co usłyszałam to - proszę wyjść. Powiedziłam NIE. A on na to - ale nie może pani przy tym być.
Ale dopiełam swego. Ciuszek dostał pierwszy zastrzyk przy mnie. Potem miałam z nim zaczekać w poczekalni dopóki nie zaśnie.
To było straszne siedziałam po 2 w nocy w poczekalni, w której tliło się słabe światełko z umierającym mi na kolanach szczurkiem. Łzy leciały mi ciurkiem.
Potem dostał drugi zastrzyk i lekarz stwierdził, że juz po wszystkim.
dziwne tylko było to, że lekarz, który chciał mnie wyrzucić z gabinetu powiedział, za 3 min panią zawołam i już będzie po wszystkim - pewnie chciał od razu walić w Ciuszkowe serduszko.
Zrobiłam wszystko co mogłam zrobić: zwierzaczek nie męczył się za długo a ja byłam z nim do samego końca, ale i tak czuję w sobie taka niepewność - a może w innej lecznicy powiedzili by, że jeszcze da się uratować.
Będę o Nim pamietać ponieważ był moim pierwszym szczurkiem, moim pierwszym małym przyjacielem.
Żegnaj kochanie.
odszedł ode mnie mój pierwszy szczurek. Było to w nocy z niedzieli na poniedziałek. Był chorym szczurkiem. O 2 w nocy dostał strasznych duszności - strasznie dyszał, nie mógł złapać powietrza, oddychał przez otwarty pyszczek.
Pojechałam z nim szybko do kliniki - ale tam po osłuchaniu powiedzieli mi tylko jedno - trzeba uśpić.
Chciałabym wszystkim podziękować, że dzięki wam dowiedziałam się, że lekarz nie ma prawa wyrzucić mnie podczas robienia zastrzyku, a przede wszystkim, że zastrzyki powinny być dwa.
ja pierwsze co usłyszałam to - proszę wyjść. Powiedziłam NIE. A on na to - ale nie może pani przy tym być.
Ale dopiełam swego. Ciuszek dostał pierwszy zastrzyk przy mnie. Potem miałam z nim zaczekać w poczekalni dopóki nie zaśnie.
To było straszne siedziałam po 2 w nocy w poczekalni, w której tliło się słabe światełko z umierającym mi na kolanach szczurkiem. Łzy leciały mi ciurkiem.
Potem dostał drugi zastrzyk i lekarz stwierdził, że juz po wszystkim.
dziwne tylko było to, że lekarz, który chciał mnie wyrzucić z gabinetu powiedział, za 3 min panią zawołam i już będzie po wszystkim - pewnie chciał od razu walić w Ciuszkowe serduszko.
Zrobiłam wszystko co mogłam zrobić: zwierzaczek nie męczył się za długo a ja byłam z nim do samego końca, ale i tak czuję w sobie taka niepewność - a może w innej lecznicy powiedzili by, że jeszcze da się uratować.
Będę o Nim pamietać ponieważ był moim pierwszym szczurkiem, moim pierwszym małym przyjacielem.
Żegnaj kochanie.