Pyszczek vel. Pysio [21.04.2004 - 19.11.2006]
: ndz lis 19, 2006 12:55 pm
To juz czwarta iskierka, ktora zgasla w tym roku...
to juz czwarty dziubek, ktory mnie zostawil...
nie dam rady juz wiecej...
Czemu... :sad2:
Pysio trafil do mnie w maju tego roku, po feralnym pokazie przez, ktory stracilam mojego ukochanego Elmusia byl nowym zyciem...
Masterton wyjechala i nie mogla go ze soba zabrac i po roznych perypetiach trafil w koncu do mnie i zabral kawal mojego serca. Od poczatku ujal mnie swoja osobowoscia, spokojem - byl po prostu kochanym szczurem...
Trafil do mnie jako starszy Pan, w koncu mial dwa latka, wiec wiedzialam, ze nasza podroz nie bedzie dluga, ale myslalam, ze jeszcze mamy troche czasu... jeszcze wczoraj lezelismy sobie na kanapie razem, wiem, ze byl juz slaby, ale leki, ktore dostawal dzialaly, ataki padaczki sie nie pojawialy, wiec nie rozumiem... Tak mocno sie we mnie wtulil wczoraj i teraz mysle, ze sie ze mna pozegnal, bo dzisiaj znalazlam go juz po...
Nie wiem czy to serduszko, czy umarl we snie... mam taka nadzieje. Zawsze rano mielismy swoje pieszczochy, zawsze czekal na mnie i na swoje sniadanko, a dzisiaj juz nie czekal na mnie i nigdy juz nie bedzie czekal... Lezal na boczku z przymknietymi oczkami, wiec mam nadzieje, ze nie cierpial...
Moj kochany staruszek... w listopadzie konczyl dwa i siedem miesiecy... zegnaj sloneczko...
[']['][']
to juz czwarty dziubek, ktory mnie zostawil...
nie dam rady juz wiecej...
Czemu... :sad2:
Pysio trafil do mnie w maju tego roku, po feralnym pokazie przez, ktory stracilam mojego ukochanego Elmusia byl nowym zyciem...
Masterton wyjechala i nie mogla go ze soba zabrac i po roznych perypetiach trafil w koncu do mnie i zabral kawal mojego serca. Od poczatku ujal mnie swoja osobowoscia, spokojem - byl po prostu kochanym szczurem...
Trafil do mnie jako starszy Pan, w koncu mial dwa latka, wiec wiedzialam, ze nasza podroz nie bedzie dluga, ale myslalam, ze jeszcze mamy troche czasu... jeszcze wczoraj lezelismy sobie na kanapie razem, wiem, ze byl juz slaby, ale leki, ktore dostawal dzialaly, ataki padaczki sie nie pojawialy, wiec nie rozumiem... Tak mocno sie we mnie wtulil wczoraj i teraz mysle, ze sie ze mna pozegnal, bo dzisiaj znalazlam go juz po...
Nie wiem czy to serduszko, czy umarl we snie... mam taka nadzieje. Zawsze rano mielismy swoje pieszczochy, zawsze czekal na mnie i na swoje sniadanko, a dzisiaj juz nie czekal na mnie i nigdy juz nie bedzie czekal... Lezal na boczku z przymknietymi oczkami, wiec mam nadzieje, ze nie cierpial...
Moj kochany staruszek... w listopadzie konczyl dwa i siedem miesiecy... zegnaj sloneczko...
[']['][']