Tess...
: wt lis 28, 2006 8:22 pm
Przyjechala do mnie z Warszawy, miala wtedy okolo roku... Nie chcialam oswajac jej wtedy na sile, wiedzialam, ze ma wstret do ludzkich rak i nie dziwilam sie dlaczego.. Zylysmy razem, lubilysmy sie bardzo, przeprowadzila sie nawet ze mna do Poznania jakies trzy miesiace temu.. Przed tygodniem zauwazylam u niej guz (nie powinien byc tam dluzej, bo pomimo tego, ze nie bralam jej na rece byla bacznie obserwowana podczas swoich wojazy). Na chwile obecna jest mlodsza od mojego poprzedniego szczura, ktory przezyl operacje.. Dzisiaj bylysmy usunac guz, operacja powiodla sie, aczkolwiek blizna miala 6, czy 7cm, dlugo pozniej krwawila... Na poczatku pelzala, ale pozniej jej serduszko nie wytrzymalo.. Przestala oddychac na moich oczach...
Wazne, ze teraz nic ja juz nie boli, moze sobie smialo biegac z reszta naszych szczurkow za Teczowym Mostem...
Wazne, ze teraz nic ja juz nie boli, moze sobie smialo biegac z reszta naszych szczurkow za Teczowym Mostem...