Lola [*][*][*] XX.04.2004 - 12.01.2007 [/b]
Lola to najpiękniejszy, najcudowniejszy i najukochańszy Aniołek jaki zjawił się dotąd w moim dwudziestojednoletnim życiu...
Była moim pierwszym ogonkiem... Gdy skończyła pół roku wzięłam również Żabkę, po długiej walce w domu, aby Lola miała towarzyszkę, jednak wszelkie próby ich łączenia kończyły się tragicznie... Dosłownie (lejąca się krew to mało...)... No cóż - stwierdziłam że tak czasem się zdarza i dziewczęta miały osobne klatki... Niecałe 2 miesiące temu Żabka odeszła po trzytygodniowej walce z chorobą... :( Choć była dużo młodsza... Lola jednak zawsze była silniejsza...
Ale zacznę od początku. Lolę wzięłam z zoologika. Maluśkiego sklepiku, który niedługo potem przestał istnieć... Nie miałam wtedy dużego pojęcia o szczurkach, jedynie trochę "książkowe", dopiero później odkryłam to forum. Moja przyjaciółka wzięła siostrzyczkę Loli i często razem odwiedzałyśmy się. Dziewczyny były zadowolone i my także - patrząc jak się razem bawią i śpią :)
Niunia (szczurka kumpeli) odeszła w sierpniu zeszłego roku...
Lola na samym początku była bardzo strachliwa... Ciężko było mi do niej dotrzeć... Choć ufała mi, zasypiała na rękach, kolanach, pod bluzą, to jednak na każdy odgłos reagowała ze strachem. Otaczałam ją więc miłością, czułością i każdą chwilę poświęcałam na to by malutka coraz bardziej się oswoiła. Chodziłyśmy razem po prostu wszędzie. Jeździłam z nią do znajomych, rodziny, chodziłam po parku, po mieście, po prostu była ze mną non-stop. Szybko całkowicie wyzbyła się strachu i stała się bardzo przyjacielska i ufna do obcych nawet ludzi. Nigdy przed nikim nie uciekała, nie bała się...
W domu była przeciwieństwem Żabki. Podczas gdy Żaba całymi dniami pędziła po pokoju i rojbrowała jak tylko mogła (
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Choć Żabkę oczywiście też kochałam, to jednak Lola była ze mną dużo mocniej związana... To była jakaś magiczna więź... Nie wiem jak to Wam wyjaśnić, moze część z Was rozumie co ja mam na myśli... Ja ją po prostu kochałam jak żadnego innego zwierzaka na świecie i czułam jakby że ona też mnie kocha... Gdy było mi smutno, gdy płakałam, ona zawsze wiedziała... Zawsze wtedy przychodziła i lizała mnie po rękach, zlizywała mi łzy, wtulała się do mnie, bo wiedziała że to uwielbiam...
Ona w pewien sposób jakoś mnie zmieniła... Sprawiła że stałam się szczęśliwsza, że czułam że dla pewnego małego stworzonka jestem całym światem...
Fascynacja Lolą nigdy mi nawet odrobinkę nie zmalała... Mogłam całymi dniami wgapiać się w nią, bawić, pieścić... Nawet po 2 latach... Gdy ją widziałam od razu robiłam się weselsza... Gdy jej dłużej nie widziałam tęskniłam i myślałam czy nie jest jej smutno samej... Gdy przychodziłam do domu i otwierałam klatkę ona biegła najpierw w podskokach do mnie...
Niestety szczęście nie trwało długo...
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
We wrześniu zeszłego roku pojawił się guz... Ponieważ malutka miała wtedy 2 i pół roku operacja była ryzykowna... Na dodatek długo szukałam kompetentnego weterynarza, który by ją operował... W końcu 29 września 2006 Lola przeszła operację... Diagnoza - guz sutka, włókniak, niezłośliwy. Przez cały zabieg drżałam po prostu i zalewałam się łzami... Bałam się o nią... Na szczęście wszystko przebiegło pomyślnie, choć malutka dość ciężko wybudzała się po operacji... Po paru jeszcze komplikacjach potem Lola szybko wróciła do siebie...
Niestety - prawie 1,5 miesiąca później kolejny guz sutka, między nóżkami :( Nie mogłam zrobić nic innego jak tylko pozwolić jej po prostu żyć już z tym guzem do końca i być przy niej otaczając miłością i opieką... Lola była już wtedy strasznym śpiochem- całymi dniami spała w moim łóżku pod kołderką. Zrobiła się jeszcze potulniejsza i bardziej kochana niż kiedykolwiek... Nie psociła już, mało biegała,ale nadal uwielbiała moje pieszczoty...
Im bliżej Gwiazdki tym gorzej było :(:(:( Bałam się że opuści mnie już w Boże Narodzenie
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Przez te 3 tygodnie, choć myślałam że to już niemożliwe, pokochałam ją jeszcze bardziej niż kiedykolwiek, a ona mi marniała w oczach...
Na początku stycznia pojawił się drugi guz... :( Przy odbycie...
Jeździłyśmy non-stop na zastrzyki. Wet dawał mi cień nadziei, choć nie wiem teraz czy mnie po prostu nie naciągał zwyczajnie :| Ale gdybym nie jeździła z nią - nie darowałabym sobie tego nigdy... Dwa dni przed swym odejściem miała przycinane ząbki bo okazało się że ma duzo za długie i bardzo jej przeszkadzały (jak ja mogłam tego wcześniej nie zauważyć... :(
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
W nocy przed odejściem mego aniołka rozmawiałam z Elly na gadu. Obawiałam się o Lolkę bardzo mocno :( Potem umyłam jeszcze Lolce brzuszek i zadek (oczywiście czytałam na forum jakimi środkami można to robić). Gdy kładłam się spać, wzięłam Lolka do łóżka. Położyłam ją w jej kącik gdzie czasem ze mną spała i przykryłam żeby miała cieplutko. Następnego dnia obudziłam się w południe. Odkryłam Lolkę i spała jak zwykle - na boczku z wyciągniętymi rozprostowanymi łapkami przy pyszczku i podkurczonymi nóziami... Miała zamknięte oczka, nigdzie żadnej porfirynki... Była jeszcze cieplutka, jednak... SERDUSZKO JUŻ JEJ NIE BIŁO :'-(((
To był taki straszny moment... Musiała odejść krótko przed moim przebudzeniem... Tyle tygodni walki, tyle poświęceń, starań... Tyle miłości jej oddałam, a teraz... czuję jakby odebrano mi kawałek serca :'(( Choć wiem że taka jest kolej rzeczy to wciąż nie mogę się z tym pogodzić :'(( To dla mnie cios, choć malutka długo przygotowywała mnie na swoje odejście... Z Żabką było o tyle gorzej, że choć była mocno chora to nigdy nie spodziewałabym się że właśnie wtedy odejdzie... Na dodatek odeszła cierpiąc, z otwartymi oczkami, krewką na bródce i brzusiu :'(((
Lolka odeszła pięknie... W śnie, bez cierpienia, spokojnie i po cichu :'((( Takiej śmierci dla niej chciałam właśnie... Gdy już nie żyła wciąż jeszcze była taka śliczna... Cały dzień się w nią wgapiałam zalewając się łzami. Wyglądała jakby spała tak jak zwykle...
Mam nadzieję że pamięta że ją bardzo kocham i że jest teraz szczęsliwa za tęczowym mostkiem... Pochowana została w niedzielę, bo w piątek ani w sobotę nie mogłam się pozbierać do tego...
Choć minęło już kilka dni wciąż odruchowo idę do kuchni szykować jej jedzonko o tej porze co codziennie i dopiero po chwili się orientuję...
Choć cieszę się że pięknie odeszła, że już nie cierpi, to ja ciągle cierpię... Z tęsknoty... :( I pewnie jeszcze długo będę...
Dziękuję wszystkim którzy zechcieli to przeczytać... Wybaczcie że jak zwykle się rozpisałam ale o niej nie potrafię napisać w kilku słowach... :(:(:(
Muszę również gorąco podziękować wszystkim, którzy pomagali mi przy Loli wsparciem psychicznym, bądź cennymi radami, w szczególności: Esti, Krwiopijka, merch, limba81, Nisia, Elly - dla Was wielkie DZIĘKUJĘ :* A jeśli kogoś jeszcze pominęłam to bardzo przepraszam
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Lolinko, śpij spokojnie mój Aniołeczku... [*][*][*]
Bardzo Cię kocham i zawsze bedziesz w moim serduszku...
LOLA XX.04.2004 - 12.01.2007 [*][*][*][/b]
------
Jeszcze tylko przybliżę Wam Lolkę w kilku moich ukochanych fotkach:
![Obrazek](http://img247.imageshack.us/img247/34/dsc01894gr6.th.jpg)
![Obrazek](http://img92.imageshack.us/img92/5301/dsc04599zh0.th.jpg)
![Obrazek](http://img92.imageshack.us/img92/4250/dsc01360ac1.th.jpg)
![Obrazek](http://img217.imageshack.us/img217/115/dsc03396jd0.th.jpg)
![Obrazek](http://img217.imageshack.us/img217/672/kopiadsc03403pf4.th.jpg)
![Obrazek](http://img92.imageshack.us/img92/7858/dsc00652eo6.th.jpg)
![Obrazek](http://img92.imageshack.us/img92/6641/dsc01832zl8.th.jpg)
A tu jest 3-minutowy zabawny filmik z Żabą i Lolą w rolach głównych (i jedynych
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
>>>Obejrzyj moje szczurki<<<
A jakby jeszcze ktoś zechciał poświęcić chwilkę na zapalenie świeczki byłabym bardzo wdzięczna...