Cycunio[']
: czw lut 01, 2007 11:39 pm
Dwie godziny temu odszedł Cycunio - mój mały agresor, szczur bojowy, który jako malec miał być karmą dla węża i któremu udało mi się uratować życie. Który na starość złagodniał i stał się najkochańszym pieszczochem. Ostatni domownik płci męskiej w szczurzym babińcu. Miał ponad dwa lata, był chory na serce, od jakiegoś czasu stale przyjmował leki. Ostatnio ewidentnie mu się poprawiło i zaczęłam mieć nadzieję, że jeszcze trochę będzie mi dane nacieszyć jego towarzystwem...
Dziś nagle zaczął sie miotać po klatce, z pyszczka lala mu sie krew, po czym znieruchomiał. Wszystko stało się w ciągu dosłownie jednej-dwóch minut... Pocieszam się myślą, że biedne szczurzydło przynajmniej się nie męczylo, a mnie po raz pierwszy został oszczędzony dylemat: usypiać czy nie usypiać...
Dziś nagle zaczął sie miotać po klatce, z pyszczka lala mu sie krew, po czym znieruchomiał. Wszystko stało się w ciągu dosłownie jednej-dwóch minut... Pocieszam się myślą, że biedne szczurzydło przynajmniej się nie męczylo, a mnie po raz pierwszy został oszczędzony dylemat: usypiać czy nie usypiać...