nasze bydlaki :]
: wt lut 06, 2007 5:04 pm
kopiuje z forum Stowarzyszenia Przyjaciół Szczurów, dla potomności - żeby nie zginęło 
"Postanowiłam napisać zbiorczy temat dla naszych bydlaków - szczurków uratowanych przez SPS, które znalazły u nas dom :mrgreen:
Pierwszym naszym szczurasem w ogóle był Peciak - fus dostał go w szkole na mikołajki. Miała to być mała, biała myszka i w dodatku samiczka, a okazała się być wielkim, dorodnym czarnym szczurem i to w dodatku samcem, "bo szczury są fajniejsze" :] Niestety po pewnym czasie Peciak został wyniesiony na klatkę schodową przez ojca fusa i tak trafił do mnie. Potem trafił do mnie też i jego dotychczasowy właściciel
Pierwszym "uratowanym" szczurkiem był Pirat . Użyłam cudzysłowia, gdyż tak naprawdę, to kupiliśmy go, bo został ostatnim w sklepie, już dość dużym, a w dodatku nieufnym szczurkiem i jego los był praktycznie przesądzony. Pani sprzedawczyni zaproponowała, że odda go za pół ceny, bo bardzo zależało jej na tym, żeby szczuras trafił "do kochania". Zastanawialiśmy się jeszcze trochę, bo mieliśmy wrażenie, że to by było tak, jakbyśmy sobie kupowali nowego szczurka żeby zrekompensować sobie stratę Peciaka. W końcu doszliśmy do wniosku, że przecież nie zapomnimy o naszym pierwszym szczurku i nadal będziemy go kochać, a w ten sposób damy Piratowi szansę na nowe życie :]
Pirat trafił zatem do nas po małych perypetiach w sklepie (zwiał mi z rąk pomiędzy żwirek dla kotów) i przebyciu drogi na moim lewym piersiu (nigdy nie widziałam tak sparaliżowanego strachem szczurasa wczepionego w czyjąś koszulkę). Oswajał się ciężko, ale zauważyliśmy, że dużo dają mu spotkania z innymi szczurami toteż bez wiedzy mojej mamy wzięliśmy do siebie Frędzla (to ten mały po lewej). (Rodzicielka potem przez miesiąc myślała, że w domu nadal jest tylko jeden szczuras, aż w końcu posądziła się o omamy
) Niestety pomimo pierwszych w miarę udałych próbach łączenia chłopcy się nie polubili :/
Frędzel był natomiast jednym z pierwszych szczurków uratowanych przez SPS. Historia jego i jego braci zaczęła się od ciężkiej choroby, z której wyszli tylko dzięki wielkiemu zaangażowaniu i poświeceniu ajlii i jubu. Frędzel wyrósł na bardzo czadowego, leniwego i bezczelnego szczura :] Uwielbia być mechranym na wszystkie strony i pod każdym kątem. Lubi spać w różnych pozycjach i przeciągać się. Odstawia niezłe miny przy czyszczeniu się w ciekawy sposób. :mrgreen:
Potem w ramach moich prób doprowadzenia do normalności pewnego sklepu na ochocie trafił do nas Kłaczek. Stworzyli z Frędzlem zgraną parę. Kłaczek był zapatrzony w swojego wujka Frędzla. Nie było najmniejszego problemu z ich łączeniem :] W ogóle Kłaczek był zupełnie niekonfliktowym szczurem, jeśli chodzi o relacje z innymi szczurasami :] Poza tym uwielbiał zwiewać do pokoju biurowego rodziców i chować się pod meblami (co nota bene teraz zaczął praktykować wiórek, o którym później).
Kłaczek od razu zaakceptował Rokfora, który trafił do nas wraz z 13 kolego-braćmi, których udało się wyciągnąć z jednej z uczelni po zakończonych pseudoeksperymentach.
Kłaczek, Rokfor i Frędzel stanowili zgraną trójkę do czasu aż Rokforowi coś odbiło i musiał zostać wykastrowany. Wcześniej jednak następowały wspólne harce, które polegały na pacaniu Rokfora w plecki, co skutkowało gonieniem Kłaczka i kopami z wyskoku :twisted: Generalnie niezły był z nimi ubaw.
Kłaczek niestety umarł po ciężkiej chorobie dość niedawno :/
Rokfor natomiast wyrósł na wielką, grubą kulę futra, która dużo śpi, odpoczywa i udaje, że się czyści (czego zupełnie nie widać po jego ogonie).
Ostatnio przygarneliśmi Wiórka, który od razu zaprzyjaźnił się z Rokforem i trochę później Frędzlem. Frędzel na początku kapusię go ganiał, gdy spotykali się poza klatką Wiórka, jednak niekonfliktowość malucha zrobiła swoje i teraz to właśnie oni we trójkę buszują po naszym pokoju.
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
p.s. mam nadzieję, że nikt nie zasnął
"

"Postanowiłam napisać zbiorczy temat dla naszych bydlaków - szczurków uratowanych przez SPS, które znalazły u nas dom :mrgreen:
Pierwszym naszym szczurasem w ogóle był Peciak - fus dostał go w szkole na mikołajki. Miała to być mała, biała myszka i w dodatku samiczka, a okazała się być wielkim, dorodnym czarnym szczurem i to w dodatku samcem, "bo szczury są fajniejsze" :] Niestety po pewnym czasie Peciak został wyniesiony na klatkę schodową przez ojca fusa i tak trafił do mnie. Potem trafił do mnie też i jego dotychczasowy właściciel

Pierwszym "uratowanym" szczurkiem był Pirat . Użyłam cudzysłowia, gdyż tak naprawdę, to kupiliśmy go, bo został ostatnim w sklepie, już dość dużym, a w dodatku nieufnym szczurkiem i jego los był praktycznie przesądzony. Pani sprzedawczyni zaproponowała, że odda go za pół ceny, bo bardzo zależało jej na tym, żeby szczuras trafił "do kochania". Zastanawialiśmy się jeszcze trochę, bo mieliśmy wrażenie, że to by było tak, jakbyśmy sobie kupowali nowego szczurka żeby zrekompensować sobie stratę Peciaka. W końcu doszliśmy do wniosku, że przecież nie zapomnimy o naszym pierwszym szczurku i nadal będziemy go kochać, a w ten sposób damy Piratowi szansę na nowe życie :]
Pirat trafił zatem do nas po małych perypetiach w sklepie (zwiał mi z rąk pomiędzy żwirek dla kotów) i przebyciu drogi na moim lewym piersiu (nigdy nie widziałam tak sparaliżowanego strachem szczurasa wczepionego w czyjąś koszulkę). Oswajał się ciężko, ale zauważyliśmy, że dużo dają mu spotkania z innymi szczurami toteż bez wiedzy mojej mamy wzięliśmy do siebie Frędzla (to ten mały po lewej). (Rodzicielka potem przez miesiąc myślała, że w domu nadal jest tylko jeden szczuras, aż w końcu posądziła się o omamy

Frędzel był natomiast jednym z pierwszych szczurków uratowanych przez SPS. Historia jego i jego braci zaczęła się od ciężkiej choroby, z której wyszli tylko dzięki wielkiemu zaangażowaniu i poświeceniu ajlii i jubu. Frędzel wyrósł na bardzo czadowego, leniwego i bezczelnego szczura :] Uwielbia być mechranym na wszystkie strony i pod każdym kątem. Lubi spać w różnych pozycjach i przeciągać się. Odstawia niezłe miny przy czyszczeniu się w ciekawy sposób. :mrgreen:
Potem w ramach moich prób doprowadzenia do normalności pewnego sklepu na ochocie trafił do nas Kłaczek. Stworzyli z Frędzlem zgraną parę. Kłaczek był zapatrzony w swojego wujka Frędzla. Nie było najmniejszego problemu z ich łączeniem :] W ogóle Kłaczek był zupełnie niekonfliktowym szczurem, jeśli chodzi o relacje z innymi szczurasami :] Poza tym uwielbiał zwiewać do pokoju biurowego rodziców i chować się pod meblami (co nota bene teraz zaczął praktykować wiórek, o którym później).
Kłaczek od razu zaakceptował Rokfora, który trafił do nas wraz z 13 kolego-braćmi, których udało się wyciągnąć z jednej z uczelni po zakończonych pseudoeksperymentach.
Kłaczek, Rokfor i Frędzel stanowili zgraną trójkę do czasu aż Rokforowi coś odbiło i musiał zostać wykastrowany. Wcześniej jednak następowały wspólne harce, które polegały na pacaniu Rokfora w plecki, co skutkowało gonieniem Kłaczka i kopami z wyskoku :twisted: Generalnie niezły był z nimi ubaw.
Kłaczek niestety umarł po ciężkiej chorobie dość niedawno :/
Rokfor natomiast wyrósł na wielką, grubą kulę futra, która dużo śpi, odpoczywa i udaje, że się czyści (czego zupełnie nie widać po jego ogonie).
Ostatnio przygarneliśmi Wiórka, który od razu zaprzyjaźnił się z Rokforem i trochę później Frędzlem. Frędzel na początku kapusię go ganiał, gdy spotykali się poza klatką Wiórka, jednak niekonfliktowość malucha zrobiła swoje i teraz to właśnie oni we trójkę buszują po naszym pokoju.
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
p.s. mam nadzieję, że nikt nie zasnął
