RE: 2 samiczki już bezpieczne
: wt lip 24, 2007 12:54 pm
Dawno nie pisałam o swoich interwenciuszkach. Czy coś się zmieniło? Chyba tylko to, żeśmy jeszcze mocniej się z nimi związali.
Binoche przeszła samą siebie w umiejętności kontaktu z człowiekiem. Powiem krótko - moja kumpelka, towarzyszka, pomocnica. Zawsze przy mnie i koło mnie. Asystentka przy każdej domowej robocie. Reszta ciurów ugania się po domu, a Binoche na parapecie ogląda płyn do mycia okien bo akurat taką fuchę mam. Chodzi przy nodze. Reaguje pięknie na swoje imię. Spycha inne szczurki, jeśli siedzi u mnie na kolanach. Wstyd się przyznać ale ją polubiłam najbardziej.
Bezogosię kochamy za jej subtelność, ugodowość, skłonność do miziania. Jej jednej głos poznaję zawsze. W intonacji uspokajający, jakby mówiła ok, już dobrze, pogódźmy się. Nadal krucha, delikatna, filigranowa(ale wyrównała do normy wagę). Zdarza jej się często przyjść pod kołdrę i zasnąć obok.
I jeszcze jedna myśl i wniosek, które mi się nasunęły po dwumiesięcznym pobycie w naszym domu interwenciuszek.
Przyjechały skrajnie inne. Jedna honorowa, zasadnicza, żeby nie powiedzieć harda i dumna (to Binoche). Druga skromna, cichutka, zawsze zgodna i wyciszona.
Dziś, kiedy poczuły się bezpieczne, kochane, mające swój dom i swoje w nim prawa zmieniły się. Binka znacznie wyciszyła się. Już nic nie musi osiągać sprytem czy siłą. Bezogosia natomiast poczuła się znacznie pewniej. Zdarza jej się machnąć nóżką (czyt. kopnąć) towarzyszkę, jeśli jej nadmiernie dokuczy. A i fuknąć potrafi :wowrat:
Oto niepostrzeżenie na naszych oczach szczurki odzyskały równowagę psychiczną i osiągnęły pełnię swoich indywidualnych możliwości.
To jeszcze jeden dowód na to, że są nieprzeciętnie mądre, że jeśli damy im spokojny, przyjazny dom, gdzie są pełnoprawnymi domownikami, umieją z tego wyciągnąć wnioski i osiągnąć szczyt w porozumieniu z człowiekiem.
Jeden warunek. Nic na siłę. U nas ten proces przebiegał praktycznie samoistnie. To one dyktowały tempo w oswajaniu się z nami. I tak np. z Binką można pójść na spacer piechotą. Bezogosia życzy transport w rękawie z wystawionym nosem, co najwyżej. To ich decyzja. Nie namawiam i nie zmuszam, by chodziły ze mną inaczej. I tak jest w większości spraw. Po prostu daję im wolną rękę. Że to mało odkrywcze?, że wszyscy to wiedzą? Ja nie wiedziałam.
Powie ktoś, eeee, to tak jak z tym beztresowym wychowywaniem dzieci. Być może. Ale te dzieci, po pierwsze zasłużyły sobie na to po tym co przeszły, a po drugie są nasze, kochane i możemy je sobie rozpuszczać je do woli :-D:-D
[attachment=1153][attachment=1154][attachment=1155][attachment=1156][attachment=1152][attachment=1156]
Binoche przeszła samą siebie w umiejętności kontaktu z człowiekiem. Powiem krótko - moja kumpelka, towarzyszka, pomocnica. Zawsze przy mnie i koło mnie. Asystentka przy każdej domowej robocie. Reszta ciurów ugania się po domu, a Binoche na parapecie ogląda płyn do mycia okien bo akurat taką fuchę mam. Chodzi przy nodze. Reaguje pięknie na swoje imię. Spycha inne szczurki, jeśli siedzi u mnie na kolanach. Wstyd się przyznać ale ją polubiłam najbardziej.
Bezogosię kochamy za jej subtelność, ugodowość, skłonność do miziania. Jej jednej głos poznaję zawsze. W intonacji uspokajający, jakby mówiła ok, już dobrze, pogódźmy się. Nadal krucha, delikatna, filigranowa(ale wyrównała do normy wagę). Zdarza jej się często przyjść pod kołdrę i zasnąć obok.
I jeszcze jedna myśl i wniosek, które mi się nasunęły po dwumiesięcznym pobycie w naszym domu interwenciuszek.
Przyjechały skrajnie inne. Jedna honorowa, zasadnicza, żeby nie powiedzieć harda i dumna (to Binoche). Druga skromna, cichutka, zawsze zgodna i wyciszona.
Dziś, kiedy poczuły się bezpieczne, kochane, mające swój dom i swoje w nim prawa zmieniły się. Binka znacznie wyciszyła się. Już nic nie musi osiągać sprytem czy siłą. Bezogosia natomiast poczuła się znacznie pewniej. Zdarza jej się machnąć nóżką (czyt. kopnąć) towarzyszkę, jeśli jej nadmiernie dokuczy. A i fuknąć potrafi :wowrat:
Oto niepostrzeżenie na naszych oczach szczurki odzyskały równowagę psychiczną i osiągnęły pełnię swoich indywidualnych możliwości.
To jeszcze jeden dowód na to, że są nieprzeciętnie mądre, że jeśli damy im spokojny, przyjazny dom, gdzie są pełnoprawnymi domownikami, umieją z tego wyciągnąć wnioski i osiągnąć szczyt w porozumieniu z człowiekiem.
Jeden warunek. Nic na siłę. U nas ten proces przebiegał praktycznie samoistnie. To one dyktowały tempo w oswajaniu się z nami. I tak np. z Binką można pójść na spacer piechotą. Bezogosia życzy transport w rękawie z wystawionym nosem, co najwyżej. To ich decyzja. Nie namawiam i nie zmuszam, by chodziły ze mną inaczej. I tak jest w większości spraw. Po prostu daję im wolną rękę. Że to mało odkrywcze?, że wszyscy to wiedzą? Ja nie wiedziałam.
Powie ktoś, eeee, to tak jak z tym beztresowym wychowywaniem dzieci. Być może. Ale te dzieci, po pierwsze zasłużyły sobie na to po tym co przeszły, a po drugie są nasze, kochane i możemy je sobie rozpuszczać je do woli :-D:-D
[attachment=1153][attachment=1154][attachment=1155][attachment=1156][attachment=1152][attachment=1156]