Mysia
: ndz lut 01, 2004 9:17 pm
Z Mysią była śmieszna historia. Jak jeszcze mieszkałam z Mamą przyniosłam do domu trzytygodniową szczurzynkę... Zanim ją przynisłam, Mama krzyczała że z domu mnie wyrzuci razem z tym wstrętnym szczurem. Gdy tylko zobaczyła nieporadne, szaro-białe stworzonko, serce jej stopniało i Mysia awansowała na najważniejszego domownika. Gryzła kable i wykopywała ziemię z doniczek, ale i tak wszyscy ją kochali. Miała być moim szczurem, została Szczurem Mojej Mamy. Gdy się wyprowadzałam, nie śmiałam jej zabrać z resztą bagażu. Mysia została z Mamą, w moim nowym domu zawitał Wektor.
Latem Mysi zrobił się nowotwór węzła chłonnego; operacja pięknie się udała. Już było dobrze, gdy nagle w grudniu dostała jakiegoś wylewu i sparaliżowało jej lewą stronę. Mimo to nasza dzielna tłusta szczurzyca dalej usiłowała biegać po mieszkaniu... Choć tak naprawdę to się czołgała. Mama nie chciała jej uśpić, wolała codziennie ją myć i karmić, i wyczesywać białe futerko.
Mysia umarła u Mamy na kolanach. Spała, nagle się obudziła, zaczęła się dusić... I w kilka sekund było po wszystkim. Pochowałyśmy ją wczoraj.
Latem Mysi zrobił się nowotwór węzła chłonnego; operacja pięknie się udała. Już było dobrze, gdy nagle w grudniu dostała jakiegoś wylewu i sparaliżowało jej lewą stronę. Mimo to nasza dzielna tłusta szczurzyca dalej usiłowała biegać po mieszkaniu... Choć tak naprawdę to się czołgała. Mama nie chciała jej uśpić, wolała codziennie ją myć i karmić, i wyczesywać białe futerko.
Mysia umarła u Mamy na kolanach. Spała, nagle się obudziła, zaczęła się dusić... I w kilka sekund było po wszystkim. Pochowałyśmy ją wczoraj.