Prawie rok temu miałam szynszyla standard. Co prawda to dostałam go od ojca, czyli taki nie chciany (z mojej strony) prezencik
Szyl okazał się już dorosły... Próbowałam go oswajać, ale nic z tego nie wyszło. Reagował na imię, nawet przychodził jak go wypuszczałam na pokój (wow!), poza tym uwielbiał kraść wszystko co tylko dał radę podnieść i pożreć
Cały czas uciekał, wyrywał się i gryzł jak się chciało wziąść go na ręce lub pogłaskać, nie było mowy o bez stresowym potrzymaniu go itp.
Strasznie mi chorował (ciągle miał biegunkę...), mimo że diete miał dokładnie opracowaną z najmniejszymi szczegółami. Wet stwierdził, że one są bardzo trudne w hodowli i są bardzo delikatne. Po paru wizytach stwierdził, że szyl powinien żyć tylko na sianie i wodzie
Wogóle to po którejś tam kroplówce i zastrzyku dostał (po powrocie do domu) jakiegoś paraliżu czy czegoś podobnego, a jak zadzwoniłam do weta żeby ktoś przyjechał do mnie do domu (a przecierz oferują wizyty domowe) to bezczelnie odłożył słuchawkę
Szyl 2 dni spędził u weta na obserwacji... Wet stwierdził, że nic mu nie dolega... Po czym 'zabawa' zaczęła się od nowa. Tak na marginesie to tacy 'fachowcy' są w B-stoku na ul.Wesołej "Klinika dla małych zwierząt".
Co do obgryzania łapek i ogona, to nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Szyle są podobno z natury jak koty, jeden jest bardziej przyjazny i towarzyski a inny odwrotnie. Ja chyba trafiłam na tego drugiego buu... Myślę, że jeśli masz młodego malutkiego szylka, to przyzwyczai się do ciebie i oswoi. Bierz go często na ręce i jak najczęściej wypuszczaj na pokój żeby pobiegał. Mój na wolności odwalał takie 'matrixy' że można było się poryczeć ze śmiechu
Jak był zadowolony to 'cmokał', umiał rozwijać naprawdę duuże prędkości. Sam wracał do klatki. Najbardziej mi się podobały kąpiele piaskowe
Może kiedyś jeszcze zdecyduję się na szyla, ale będzie to bardziej zorganizowane niż ostatnio... Znam parę osób, które je hodują i raczej nie narzekają
Także spoko, myślę że będzie dobrze, tylko poświęcaj mu dużo czasu