[SCHORZENIA NEUROLOGICZNE] Zapalenie błędnika
: pn wrz 10, 2007 1:35 pm
Jako, że już troche czasu z tym walczymy, postanowiłam troche o zapaleniu błędnika napisać.
Dee Dee zachorowała jakoś w czerwcu. Zaczęło mnie bardzo zastanawiać jej zachowanie. Przestała być aktywna jak zawsze, a większość czasu spędzała w domku. Czasem trudno było ją z niego wywabić. Myślałam sobie, że może ma jakieś złe dni, albo po prostu nie chce jej sie wychodzić z klatki, ale jednak nie. To był chyba jakiś piewszy znak. Pozniej ja wyjechałam do Anglii. Po powrocie Dee była taka sama. Do tego doszła jeszcze utrata równowagi. Dinka z wszystkiego spadała, nie miała juz tyle siły na wspinanie się po drabinie czy nogach od mojego łóżka. Zawsze była bardzo silnym szczurkiem i dlatego mnie to zdziwilo. Oczywiscie, że coś się dzieje pokazały też oczy. Cały czas miala wycieki porfiryny. Pojechałam z nią do weta, dostała serię zastrzyków - Gentamycyna, Doloneurobion (lek dostępny tylko w tej lecznicy gdzie bylam) i steryd - Dexafort lub Dexamethason. Z tego co pamiętam, zanim pojechalismy do weta, Dince doszedł także kręcz szyi (czyli głowa przekrzywiona jakby troche na prawą strone, w jej przypadku).
Po lekach wszystko się unormowało. Szyja jej się 'odkręciła', Dee miala bardziej skoordynowane ruchy, ogólnie była o wiele żywsza. Niestety nie trwało to długo. Po jakims czasie (teraz juz nie pamietam po jakim) znów zauważyłam kręcz, utrate równowagi. Wszystko wróciło i chyba nawet z większą siłą. Dee zaczęła się przekręcać w miejscu. Jak jadła sobie powiedzmy jakieś ziarenko, to tylne łapy ogon i ogolnie dolne partie ciała zostawały w miejscu, a reszta czyli przednie łapy i głowa odwracały się w prawo. Idąc po pokoju bardzo się chwiała i co chwilę przewracała na bok. Przy myciu przewracała się na plecy. Często widziałam ją w pozycji siedzącej (dosłownie jak człowiek), opartą np o ściane klatki. Nie mogła się wtedy podnieść. Czasami wydawało mi się, że jest jakby nieobecna.
Od tego czasu jezdzimy regularnie na zastrzyki ze sterydu. Zauważyłam, że najlepiej się czuje po Dexaforcie. Niestety to też nie jest na dłuższą metę dobre rozwiązanie, ale wspolnie z wetem stwierdzilismy, że będzie to dla niej mniejsze zło. Nie mogę przecież pozwolić jej umrzeć, skoro jeszcze może żyć swobodnie mimo, że choroba jest po prostu zamaskowana. Wiadomo, że steryd nie leczy, kryje tylko objawy. Wiem, że te poprawy po sterydzie mogą już długo nie potrwać. Dee dostała dzisiaj kolejny zastrzyk. Wet powiedział mi, że jak już nie będzie czuła się po nich dobrze, to znaczy, że raczej nic już nie da się zrobić.
Dinka jest teraz w wieku 2 lat. Po sterydzie skacze, biega i interesuje się wszystkim jak dawniej. Wiadomo, że nie jest to to samo co kiedyś. Jest bardziej przytulasta. Nadal ma duszę alpinisty, jednak już nie daje rady wejsc nawet na pierwszy szczebel drabiny od antresoli.
Napisałam zapalenie błędnika, dlatego, że tak określił to wet. Wszystko zresztą na to wskazuje. Powiedział mi, że prowadzi zwykle do śmierci. Myśle, że mimo wszystko jednak da się polepszyć komfort życia stworka, a nawet je przedłużyć. Co można zrobić dla zwierzaka, żeby czuł się lepiej? Przedewszystkim zadbać o to, żeby nie mógł sobie zrobić krzywdy. Ja zamieniłam klatki. Dziewczyny mieszkają teraz w dawnej klatce Wujusia i Korka. Tam mają bardzo nisko pięterka, tunel prowadzący do koszyczka, żeby nie musiały wchodzić po kratach itp. Oczywiście nie może się też obejść bez wizyty u weta. Jeżeli coś się dzieje ze stworkiem, to wtedy jak najszybciej na wizytę. Im prędzej się zauważy objawy, tym lepiej. Pewnie padłoby też pytanie, czy rozdzielać stado. Ja myślę, że raczej nie jest to konieczne. Chory szczurek może się tym stresować. Moje dziewczyny mieszkają razem i są szczęsliwe jak zawsze
Bałam się tylko, że Masza może się od Dee zarazić jeżeli choroba jest wirusowa. Stwierdziłam jednak, że jeśli miałaby się zarazić to pewnie już do tego doszło. Przez okres gdy szczurek jest słaby, trzeba się też zatroszczyć o to, żeby dużo jadł i pił. Widziałam, że Dee nie ma zbytnio siły na to, żeby jeść karmę itp. Nie chciała tez za bardzo pić. Wtedy dawałam jej dużo płynnych pokarmów np w postaci gerberków.
Maszy też coś dolegało, tyle, że wyglądało inaczej. Tego już nie zaliczam do zapalenia błędnika. Miała problem z trzymaniem jedzenia w łapkach no i też traciła równowagę. Dostała serię zastrzyków i ustąpiło. Jedyne co po tym pozostało, to to, że jest bardzo chuda. Jednak czuję się chyba bardzo dobrze i oby tak dalej
Leków nie dostała jakoś od 2 miesięcy. Jest aktywna jak zawsze, codziennie wisi na kratach jak taki nietoperz
Jak coś jeszcze mi się przypomni, to dopiszę. Napisałam o tym z myślą, żeby komuś pomóc. Wiadomo, że szczury jak ludzie - są bardzo różne. Dee Dee akurat taka 'metoda' pomaga. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam ;]
Dee Dee zachorowała jakoś w czerwcu. Zaczęło mnie bardzo zastanawiać jej zachowanie. Przestała być aktywna jak zawsze, a większość czasu spędzała w domku. Czasem trudno było ją z niego wywabić. Myślałam sobie, że może ma jakieś złe dni, albo po prostu nie chce jej sie wychodzić z klatki, ale jednak nie. To był chyba jakiś piewszy znak. Pozniej ja wyjechałam do Anglii. Po powrocie Dee była taka sama. Do tego doszła jeszcze utrata równowagi. Dinka z wszystkiego spadała, nie miała juz tyle siły na wspinanie się po drabinie czy nogach od mojego łóżka. Zawsze była bardzo silnym szczurkiem i dlatego mnie to zdziwilo. Oczywiscie, że coś się dzieje pokazały też oczy. Cały czas miala wycieki porfiryny. Pojechałam z nią do weta, dostała serię zastrzyków - Gentamycyna, Doloneurobion (lek dostępny tylko w tej lecznicy gdzie bylam) i steryd - Dexafort lub Dexamethason. Z tego co pamiętam, zanim pojechalismy do weta, Dince doszedł także kręcz szyi (czyli głowa przekrzywiona jakby troche na prawą strone, w jej przypadku).
Po lekach wszystko się unormowało. Szyja jej się 'odkręciła', Dee miala bardziej skoordynowane ruchy, ogólnie była o wiele żywsza. Niestety nie trwało to długo. Po jakims czasie (teraz juz nie pamietam po jakim) znów zauważyłam kręcz, utrate równowagi. Wszystko wróciło i chyba nawet z większą siłą. Dee zaczęła się przekręcać w miejscu. Jak jadła sobie powiedzmy jakieś ziarenko, to tylne łapy ogon i ogolnie dolne partie ciała zostawały w miejscu, a reszta czyli przednie łapy i głowa odwracały się w prawo. Idąc po pokoju bardzo się chwiała i co chwilę przewracała na bok. Przy myciu przewracała się na plecy. Często widziałam ją w pozycji siedzącej (dosłownie jak człowiek), opartą np o ściane klatki. Nie mogła się wtedy podnieść. Czasami wydawało mi się, że jest jakby nieobecna.
Od tego czasu jezdzimy regularnie na zastrzyki ze sterydu. Zauważyłam, że najlepiej się czuje po Dexaforcie. Niestety to też nie jest na dłuższą metę dobre rozwiązanie, ale wspolnie z wetem stwierdzilismy, że będzie to dla niej mniejsze zło. Nie mogę przecież pozwolić jej umrzeć, skoro jeszcze może żyć swobodnie mimo, że choroba jest po prostu zamaskowana. Wiadomo, że steryd nie leczy, kryje tylko objawy. Wiem, że te poprawy po sterydzie mogą już długo nie potrwać. Dee dostała dzisiaj kolejny zastrzyk. Wet powiedział mi, że jak już nie będzie czuła się po nich dobrze, to znaczy, że raczej nic już nie da się zrobić.
Dinka jest teraz w wieku 2 lat. Po sterydzie skacze, biega i interesuje się wszystkim jak dawniej. Wiadomo, że nie jest to to samo co kiedyś. Jest bardziej przytulasta. Nadal ma duszę alpinisty, jednak już nie daje rady wejsc nawet na pierwszy szczebel drabiny od antresoli.
Napisałam zapalenie błędnika, dlatego, że tak określił to wet. Wszystko zresztą na to wskazuje. Powiedział mi, że prowadzi zwykle do śmierci. Myśle, że mimo wszystko jednak da się polepszyć komfort życia stworka, a nawet je przedłużyć. Co można zrobić dla zwierzaka, żeby czuł się lepiej? Przedewszystkim zadbać o to, żeby nie mógł sobie zrobić krzywdy. Ja zamieniłam klatki. Dziewczyny mieszkają teraz w dawnej klatce Wujusia i Korka. Tam mają bardzo nisko pięterka, tunel prowadzący do koszyczka, żeby nie musiały wchodzić po kratach itp. Oczywiście nie może się też obejść bez wizyty u weta. Jeżeli coś się dzieje ze stworkiem, to wtedy jak najszybciej na wizytę. Im prędzej się zauważy objawy, tym lepiej. Pewnie padłoby też pytanie, czy rozdzielać stado. Ja myślę, że raczej nie jest to konieczne. Chory szczurek może się tym stresować. Moje dziewczyny mieszkają razem i są szczęsliwe jak zawsze
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Maszy też coś dolegało, tyle, że wyglądało inaczej. Tego już nie zaliczam do zapalenia błędnika. Miała problem z trzymaniem jedzenia w łapkach no i też traciła równowagę. Dostała serię zastrzyków i ustąpiło. Jedyne co po tym pozostało, to to, że jest bardzo chuda. Jednak czuję się chyba bardzo dobrze i oby tak dalej
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Jak coś jeszcze mi się przypomni, to dopiszę. Napisałam o tym z myślą, żeby komuś pomóc. Wiadomo, że szczury jak ludzie - są bardzo różne. Dee Dee akurat taka 'metoda' pomaga. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam ;]