Jak oswoi? strachulca
: pn mar 22, 2004 7:46 pm
Hej! Jak niektórzy wiedzą, mam już szczura, maleństw ma 5 tygodni. Mam go od rana dziś.
W sumie nie wiem czy to problem, ale ona jest strasznie płochliwa.
Z klatki wyjąć jej nie mogłem, ledwo co złapałem, ona mi uciekała, czasami nadgryzając mi leciutko palce.
Wreszcie jak ją wyjąłem tarmoszącą się z klatki na łóżko kiedy zeskoczyła mi z rąk od razu pobiegła pod kartonik w rogu łóżka który specjalnie tam zostawiłem. Klatka stała na środku łóżka.
Siedziała tam i siedziała, aż postanowiłem ją wyjąć, kiedy wkładałem rękę odsuwając karton ona strasznie się bała, przesuwając się. Wziąłem ją chowając ją do swojej przedniej kieszeni od takiej bluzy z kapturem. No za cholere stamtąd nie wyszła a kiedy odchylałem kieszeń chowała się. Jakoś ją wyjąłem chwilke trzymając w rękach, ona nagle preszla mi po rękawie i znowu bieeegiem pod karton. Coś tam porobiła, lekko się wynurzając, zaczęła atakować klatke jakby chciała do niej wejść, weszła aż na sam szczyt, ledwo co ją ściągnąłem co było niebiezpieczne bo ona trzymała się klatki . Położyłem ją na sobie, ona czym prędzej pod kartonik.
Mówie dosyć, koniec zabawy pakujemy do klatki zwierzątko. Złapałem ją przestraszoną na widok mojej ręki i włożyłem do klatki. Pobiegła gdzieś na pięterko (nie tam gdzie zwykle) i siedzi do teraz speszona.
Na mój widok, na mój głos kiedy podchodze do klatki i wyciągam ręke skula się przez chwile trzęsąc i siedzi w tyum jednym miejscu do teraz.
Sprawa prosta - bardzo się boji itp. Każde moje podejście i głos do klatki, albo włożenie do niej ręki wiąże się z jej wystraszeniem i schizą, że ak to nazwe
Pomóżcie mi bo jestem smutny i szczurkowi, który jest strasznie wystraszony co mam robić?
A może to nie temat na forum, może to normalne? Nie wiem, ale jest mi smutno.
Siedzi i siedzi w tym jednym miejscu, a przed tem ciągle urzędowała w hamaku, który chyba traktuje jak jakiś azyl bo nawet przyniosła tam jakieś smakołyki, teraz już tam nie siedzi....
Szczerze? Nie wiedziałem, że będzie aż tak tragicznie , myślałem, że może po pokoju już będzie biegała, ale nie ma takiej opcji to niemożliwe. Albo by zawału serca dostał, albo bym jej nie znalazł bo by nigdy nie wyszła, albo by mnie czekało rozsuwanie segmentu - TRAGEDIA, jak łóżko i metr kwadratowy przestrzeni to dla niej szok.
Podchodze do klatki ona zadrżała
Jak było u Was?
Marze tylko o jednym, aby się oswoiła.
Pozdrawiam Was!
W sumie nie wiem czy to problem, ale ona jest strasznie płochliwa.
Z klatki wyjąć jej nie mogłem, ledwo co złapałem, ona mi uciekała, czasami nadgryzając mi leciutko palce.
Wreszcie jak ją wyjąłem tarmoszącą się z klatki na łóżko kiedy zeskoczyła mi z rąk od razu pobiegła pod kartonik w rogu łóżka który specjalnie tam zostawiłem. Klatka stała na środku łóżka.
Siedziała tam i siedziała, aż postanowiłem ją wyjąć, kiedy wkładałem rękę odsuwając karton ona strasznie się bała, przesuwając się. Wziąłem ją chowając ją do swojej przedniej kieszeni od takiej bluzy z kapturem. No za cholere stamtąd nie wyszła a kiedy odchylałem kieszeń chowała się. Jakoś ją wyjąłem chwilke trzymając w rękach, ona nagle preszla mi po rękawie i znowu bieeegiem pod karton. Coś tam porobiła, lekko się wynurzając, zaczęła atakować klatke jakby chciała do niej wejść, weszła aż na sam szczyt, ledwo co ją ściągnąłem co było niebiezpieczne bo ona trzymała się klatki . Położyłem ją na sobie, ona czym prędzej pod kartonik.
Mówie dosyć, koniec zabawy pakujemy do klatki zwierzątko. Złapałem ją przestraszoną na widok mojej ręki i włożyłem do klatki. Pobiegła gdzieś na pięterko (nie tam gdzie zwykle) i siedzi do teraz speszona.
Na mój widok, na mój głos kiedy podchodze do klatki i wyciągam ręke skula się przez chwile trzęsąc i siedzi w tyum jednym miejscu do teraz.
Sprawa prosta - bardzo się boji itp. Każde moje podejście i głos do klatki, albo włożenie do niej ręki wiąże się z jej wystraszeniem i schizą, że ak to nazwe
Pomóżcie mi bo jestem smutny i szczurkowi, który jest strasznie wystraszony co mam robić?
A może to nie temat na forum, może to normalne? Nie wiem, ale jest mi smutno.
Siedzi i siedzi w tym jednym miejscu, a przed tem ciągle urzędowała w hamaku, który chyba traktuje jak jakiś azyl bo nawet przyniosła tam jakieś smakołyki, teraz już tam nie siedzi....
Szczerze? Nie wiedziałem, że będzie aż tak tragicznie , myślałem, że może po pokoju już będzie biegała, ale nie ma takiej opcji to niemożliwe. Albo by zawału serca dostał, albo bym jej nie znalazł bo by nigdy nie wyszła, albo by mnie czekało rozsuwanie segmentu - TRAGEDIA, jak łóżko i metr kwadratowy przestrzeni to dla niej szok.
Podchodze do klatki ona zadrżała
Jak było u Was?
Marze tylko o jednym, aby się oswoiła.
Pozdrawiam Was!