Smużka i Strzyga dołączyły do stadka za tęczowym mostem
: śr gru 12, 2007 4:16 pm
Smużka odeszła jeszcze w październiku. Naszą decyzją - nie chcieliśmy, zeby zaawansowany nowotwór zaczął jej w koncu sprawiać cierpienia i narażał ja na dalsza niewygodę.
Trudno jest podjąc decyzję, kiedy w końcu to powinno nastąpić.
Smużka odeszła spokojnie, dostała zastrzyk i po prostu zasnęła mi na rękach. Pochowaliśmy naszą myszkę na skarpie nad Wisłą.
Strzyga odeszła tydzien temu. Niestety, w ostatnich tygodniach zycia przyplątała się jej paskudna infekcja ucha, zaczęliśmy kurację nowym antybiotykiem - nie doczekała do jej konca. Tak jak u Smużki i wszystkich innych naszych dziewczynek, pokonał ją nowotwór. Zakładaliśmy również, ze pomozemy jej odejsć, kiedy nadejdzie pora; niestety dostała krwotoku wewnętrznego i byl to dla nas sygnał, ze koniec już niedługo. Tego samego dnia zawieźliśmy ja do weta.
Samo uspienie Strzygi było dla mnie fatalnym przeżyciem, nie mówię o odejsciu szczurka, bo to zawsze boli, ale... po podaniu standardowo ksylazyny zaczeła przysypiać, myślałam, ze już sobie spokojnie zaśnie, niestety dostala konwulsji, które trwały kilka minut. Nigdy nie widzialam takiej reakcji u żadnego z usypianych szczurków i długo nie mogłam sie po tym pozbierać.
Mimo wszystko chcę wierzyc, ze moja myszka już nic nie czuła i że nie cierpiała odchodząc.
Trudno jest podjąc decyzję, kiedy w końcu to powinno nastąpić.
Smużka odeszła spokojnie, dostała zastrzyk i po prostu zasnęła mi na rękach. Pochowaliśmy naszą myszkę na skarpie nad Wisłą.
Strzyga odeszła tydzien temu. Niestety, w ostatnich tygodniach zycia przyplątała się jej paskudna infekcja ucha, zaczęliśmy kurację nowym antybiotykiem - nie doczekała do jej konca. Tak jak u Smużki i wszystkich innych naszych dziewczynek, pokonał ją nowotwór. Zakładaliśmy również, ze pomozemy jej odejsć, kiedy nadejdzie pora; niestety dostała krwotoku wewnętrznego i byl to dla nas sygnał, ze koniec już niedługo. Tego samego dnia zawieźliśmy ja do weta.
Samo uspienie Strzygi było dla mnie fatalnym przeżyciem, nie mówię o odejsciu szczurka, bo to zawsze boli, ale... po podaniu standardowo ksylazyny zaczeła przysypiać, myślałam, ze już sobie spokojnie zaśnie, niestety dostala konwulsji, które trwały kilka minut. Nigdy nie widzialam takiej reakcji u żadnego z usypianych szczurków i długo nie mogłam sie po tym pozbierać.
Mimo wszystko chcę wierzyc, ze moja myszka już nic nie czuła i że nie cierpiała odchodząc.