Lordu?
: pt kwie 02, 2004 9:40 am
Kupiłam go latem ubiegłego roku, bardzo prosiłam mnie o to ekspedientka, bo sklep był likwidowany a on gdyby nie został sprzedany to byłby uspiony. Był juz wtedy dorosłym, dorodnym szczurem. Mówiono mi, ze ma około pół roku ale dla mnie wygladał na co najmniej rok. Od samego początku nie było z nim żadnych problemów, uwielbiał pieszczoty, przytulał się, w ogóle człokolub. Jedyny problem to to, ze nie chciał się pogodzic z chłopakami, których miałam czyli Kantem i Heglem, po prostu dominant. Zamieszkał więc w drugiej klatce. Był ojcem wielu z moich chłopaków bo Borsuczka, Rockiego, Rambi, Sli i Arniego, oraz dziewczynek Persefonki II, Zuzi, Rózi, Fruzi i Piratki II. Nie chorował, cały czas bardzo sprawny, pierwszy przy wejsciu gdy tylko otwierałam klateczkę.
Wczoraj, a w zasadzie dzisiaj w nocy bawiłam sie z nim jeszcze po godzinie 2,oo, cały czas był bardzo wesoły, zainteresowany tym co dzieje sie dookoła. Przed 3-cią włożyłam go do klateczki, potrzył na mnie tęsknym wzrokiem, gdy odchodziłam.
Dzisiaj rano zajrzałam do klatki. Ja zwykle chłopaki zwrócili w moją stronę swoje pyszczki, tylko Lord nie. Zauważyłam, że leży w trocinkach i nie porusza się, zaczęłam go wołac ale nie reagował. Włożyłam ręke do klatki a on już miał wychłodzone ciałko. Wzięłam go do ręki, jego ciałko było juz sztywne ale wyglądał jakby zasnął, oczka miał zamknięte.
Nie wiem co sie stało, dlaczego tak nagle odszedł, nie chorował, nie wykazywał oznak starości, do końca przewodził w swoim stadku. Byc może był starszy niz myślałam, ale to teraz tylko moje domniemamie.
Żegnaj mój mały przyjacielu
Wczoraj, a w zasadzie dzisiaj w nocy bawiłam sie z nim jeszcze po godzinie 2,oo, cały czas był bardzo wesoły, zainteresowany tym co dzieje sie dookoła. Przed 3-cią włożyłam go do klateczki, potrzył na mnie tęsknym wzrokiem, gdy odchodziłam.
Dzisiaj rano zajrzałam do klatki. Ja zwykle chłopaki zwrócili w moją stronę swoje pyszczki, tylko Lord nie. Zauważyłam, że leży w trocinkach i nie porusza się, zaczęłam go wołac ale nie reagował. Włożyłam ręke do klatki a on już miał wychłodzone ciałko. Wzięłam go do ręki, jego ciałko było juz sztywne ale wyglądał jakby zasnął, oczka miał zamknięte.
Nie wiem co sie stało, dlaczego tak nagle odszedł, nie chorował, nie wykazywał oznak starości, do końca przewodził w swoim stadku. Byc może był starszy niz myślałam, ale to teraz tylko moje domniemamie.
Żegnaj mój mały przyjacielu