NOWOTWÓR KOŚCI - tylna łapka
: śr paź 01, 2008 2:57 pm
niestety, moje stadko zaczyna sie starzeć...
u Sheili, prawie półtorarocznej szczurzynki zauważyliśmy zmianę w zachowaniu, tzn. oszczędzanie tylnej łapki przy poruszaniu się. Ponieważ kiedyś miała podobny uraz po bójce z Fridą, a objawy minęły po ok.2 dniach, myśleliśmy, że i tym razem jest to efekt jakiejś gwałtowniejszej sprzeczki (szczura poza tym zachowuje się normalnie, żadnych wycieków z noska i oczu, apetyt bez zmian itp.). Jednak 2 dni minęły, a z łapką nie było lepiej. Po dokładnym obmacaniu wyczułam u niej coś wielkości dużego groszka, w fałdach skóry na wysokości uda. Niezwłocznie udaliśmy sie do weta, gdzie zdjęcie rtg nie pozostawiło złudzień - nowotwór kości. Lekarz orzekł, iz jest to nowotwór zlośliwy i w przypadku usunięcia kończyny (bo inaczej nie mozna sie pozbyć tego świństwa) bardzo szybko pojawią się przeżuty. Jego zdaniem ryzyko operacji jest zbyt duże.
Nie wiem co robić - w tym stanie, przy takiej dynamice wzrostu guza, Sheila odejdzie za kilkanaście dni. Każdego dnia to cholerstwo jest widocznie większe (teraz jest to gula niczym orzech włoski!!!). Mała dostaje tolfedynę, a od dziś będę miała jeszcze dla niej Scanomune (może choć troche spowolni wzrost guza..?).
Proszę o radę - może ktoś z Was spotkał się z tym typem guza i jego szczur miał amputowaną łapę? Niestety nie mam doświadczenia w tej kwestii, nie znam nikogo kto opiekowałby sie szczurkiem bez kończyny... zakładam, że szczur szybko przystosowałby sie do nowej sytuacji, tzn. do życia bez łapki, ale - ponoć bóle pooperacyjne są w takim wypadku ogromne. A i biorąc pod uwagę wiek szczurci, istnieje rownież ryzyko niewybudzenia z narkozy. Z drugiej strony, zostawiając Sheilkę w tym stanie, narażam ją na złamania - ona tej łapki już nie używa, tylko powłóczy za sobą.
Stoję przed dylematem - podjąć ryzyko i spróbowac usuwać czy może podawać tolfedyne i scano licząc, że szczurcia pobędzie jeszcze z nami trochę dłużej we względnym komforcie życia..?
Może ktoś z Was może się podzielić swoim doświadczeniem?
u Sheili, prawie półtorarocznej szczurzynki zauważyliśmy zmianę w zachowaniu, tzn. oszczędzanie tylnej łapki przy poruszaniu się. Ponieważ kiedyś miała podobny uraz po bójce z Fridą, a objawy minęły po ok.2 dniach, myśleliśmy, że i tym razem jest to efekt jakiejś gwałtowniejszej sprzeczki (szczura poza tym zachowuje się normalnie, żadnych wycieków z noska i oczu, apetyt bez zmian itp.). Jednak 2 dni minęły, a z łapką nie było lepiej. Po dokładnym obmacaniu wyczułam u niej coś wielkości dużego groszka, w fałdach skóry na wysokości uda. Niezwłocznie udaliśmy sie do weta, gdzie zdjęcie rtg nie pozostawiło złudzień - nowotwór kości. Lekarz orzekł, iz jest to nowotwór zlośliwy i w przypadku usunięcia kończyny (bo inaczej nie mozna sie pozbyć tego świństwa) bardzo szybko pojawią się przeżuty. Jego zdaniem ryzyko operacji jest zbyt duże.
Nie wiem co robić - w tym stanie, przy takiej dynamice wzrostu guza, Sheila odejdzie za kilkanaście dni. Każdego dnia to cholerstwo jest widocznie większe (teraz jest to gula niczym orzech włoski!!!). Mała dostaje tolfedynę, a od dziś będę miała jeszcze dla niej Scanomune (może choć troche spowolni wzrost guza..?).
Proszę o radę - może ktoś z Was spotkał się z tym typem guza i jego szczur miał amputowaną łapę? Niestety nie mam doświadczenia w tej kwestii, nie znam nikogo kto opiekowałby sie szczurkiem bez kończyny... zakładam, że szczur szybko przystosowałby sie do nowej sytuacji, tzn. do życia bez łapki, ale - ponoć bóle pooperacyjne są w takim wypadku ogromne. A i biorąc pod uwagę wiek szczurci, istnieje rownież ryzyko niewybudzenia z narkozy. Z drugiej strony, zostawiając Sheilkę w tym stanie, narażam ją na złamania - ona tej łapki już nie używa, tylko powłóczy za sobą.
Stoję przed dylematem - podjąć ryzyko i spróbowac usuwać czy może podawać tolfedyne i scano licząc, że szczurcia pobędzie jeszcze z nami trochę dłużej we względnym komforcie życia..?
Może ktoś z Was może się podzielić swoim doświadczeniem?