Szczurek nie je tyle co powinien.
: wt lis 04, 2008 6:26 am
Zrobi się z tego długi post ale muszę w końcu o tym napisać... Po pierwsze to ja, Atevana.
Po drugie... Mój kochany George nie żyje i od tego czasu Bob się zmienił nie do poznania.
W ogóle chcę Wam wszystko dokładnie opisać, żebyście wiedzieli wszystko co trzeba. Oba szczurki to byli bracia. Są z kwietnia 2007 roku. Wszystko zaczęło się na początku września tego roku. Wyniosłam Boba i Georga ze swojego pokoju na noc, bo chciałam spać z uchylonym oknem i nie chciałam ich przeziębić. Kiedy rano wstałam Bob (spokojny, cichy, grubiutki) szalał jakby był dzikim szczurem. Darł się ile sił i skakał na pręty, jakby krzyczał: "Wypuście mnie!". I nagle zobaczyłam, że George (szalony, odważny, wysportowany) nie żyje. Wyglądało to tak, jakby Bob spanikował, że był w jednej klatce z martwym bratem... Nie wiem co się stało, nie było nic, co by mnie ostrzegło, zaniepokoiło, że coś może być nie tak...
Tu zaczyna się problem z Bobem. Od tamtego dnia zmienił się nie do poznania. Można powiedzieć chyba nawet, że oszalał... Nie dawał się dotykać, nie chciał wychodzić, krzyczał gdy ktoś był blisko... Po prostu inny szczurek. Naprawdę odnosiłam wrażenie, że mam młodego, nowego szczurka, z którym trzeba dużo pracować, żeby go oswoić... No i jedzenie. Na samym początku nie jadł nic. Kompletnie. Rzucał jedzeniem po klatce ale go nie ruszał. Jest już lepiej ale szczur wygląda jak siedem nieszczęść. Bardzo schudł na początku ale już zaczął "normalnie" jeść, jednak jest to może 1/2 z tego co jadł przedtem. Na dzień dzisiejszy mamy postęp z oswajaniem... Już zaczyna przypominać tego szczurka, którym był przed tragedią. Wczoraj po raz pierwszy od śmierci brata położył głowę na moją rękę kiedy go głaskałam i przymrużył oczęta... Po 2 miesiącach!
Wiem, że powinnam mu sprawić kolegę ale uwierzcie, nie mogę. Gdybym miała taką możliwość, to bym to zrobiła bez zastanowienia. Musicie mi to wybaczyć. A pewnie zapytacie, ile czasu z nim dziennie spędzam? 6-7h dziennie. Ale to nie jest łażenie po pokoju i zwiedzanie, bo on się tego boi i tego nie chce za żadne skarby. Są to godziny na ramieniu, pod bluzą, na kolanach...
Reasumując w skrócie:
- nie chce jeść
- zdziczał
Czym mogę go przekonać do jedzenia tyle co przed śmiercią brata?
Z góry dziękuję za pomoc i poświęcony czas.
(zły dział-miało być w żywieniu)
Po drugie... Mój kochany George nie żyje i od tego czasu Bob się zmienił nie do poznania.
W ogóle chcę Wam wszystko dokładnie opisać, żebyście wiedzieli wszystko co trzeba. Oba szczurki to byli bracia. Są z kwietnia 2007 roku. Wszystko zaczęło się na początku września tego roku. Wyniosłam Boba i Georga ze swojego pokoju na noc, bo chciałam spać z uchylonym oknem i nie chciałam ich przeziębić. Kiedy rano wstałam Bob (spokojny, cichy, grubiutki) szalał jakby był dzikim szczurem. Darł się ile sił i skakał na pręty, jakby krzyczał: "Wypuście mnie!". I nagle zobaczyłam, że George (szalony, odważny, wysportowany) nie żyje. Wyglądało to tak, jakby Bob spanikował, że był w jednej klatce z martwym bratem... Nie wiem co się stało, nie było nic, co by mnie ostrzegło, zaniepokoiło, że coś może być nie tak...
Tu zaczyna się problem z Bobem. Od tamtego dnia zmienił się nie do poznania. Można powiedzieć chyba nawet, że oszalał... Nie dawał się dotykać, nie chciał wychodzić, krzyczał gdy ktoś był blisko... Po prostu inny szczurek. Naprawdę odnosiłam wrażenie, że mam młodego, nowego szczurka, z którym trzeba dużo pracować, żeby go oswoić... No i jedzenie. Na samym początku nie jadł nic. Kompletnie. Rzucał jedzeniem po klatce ale go nie ruszał. Jest już lepiej ale szczur wygląda jak siedem nieszczęść. Bardzo schudł na początku ale już zaczął "normalnie" jeść, jednak jest to może 1/2 z tego co jadł przedtem. Na dzień dzisiejszy mamy postęp z oswajaniem... Już zaczyna przypominać tego szczurka, którym był przed tragedią. Wczoraj po raz pierwszy od śmierci brata położył głowę na moją rękę kiedy go głaskałam i przymrużył oczęta... Po 2 miesiącach!
Wiem, że powinnam mu sprawić kolegę ale uwierzcie, nie mogę. Gdybym miała taką możliwość, to bym to zrobiła bez zastanowienia. Musicie mi to wybaczyć. A pewnie zapytacie, ile czasu z nim dziennie spędzam? 6-7h dziennie. Ale to nie jest łażenie po pokoju i zwiedzanie, bo on się tego boi i tego nie chce za żadne skarby. Są to godziny na ramieniu, pod bluzą, na kolanach...
Reasumując w skrócie:
- nie chce jeść
- zdziczał
Czym mogę go przekonać do jedzenia tyle co przed śmiercią brata?
Z góry dziękuję za pomoc i poświęcony czas.
(zły dział-miało być w żywieniu)