Strona 1 z 2

nasz Dzidziuś, Tija

: sob lis 15, 2008 7:47 pm
autor: anik1
Taką ją zapamiętam:
Obrazek

Nasza Tija, Tijutka, Dzidziuś, Mynioniek Kochany, Szczurzynka. Odeszła jak miała około 18-19 miesięcy. To już prawie 3 miesiące temu a ja nie mogę się z tym pogodzić. Tęsknię, tęsknimy. Ciągle powraca pytanie „Co jeszcze mogłam zrobić?”
Nie miała swojego tematu na Forum, trafiłam tu dopiero jak odeszła, więc to będzie jej „zastępczy temat”.
Obrazek

Córka przyniosła ją ze sklepu na swoje 13 urodziny. O szczurach wiedziałam tyle, ze są brzydkie i mają wstrętne ogony. Ale ona była śliczna, malutka, czerwonooka z różowym ogonkiem cudnej urody. Nie wiedzieliśmy jak powinien zachowywać się szczur, ale od razu widać było ze coś z nią jest nie tak. Potem okazało się że prawie nie widzi, z wiekiem jej się jeszcze pogarszało. Ta niepełnosprawność zdeterminowała jej życie – chodziła bardzo wolno, na nowym terenie po parę centymetrów, nie szalała, nie biegała, pewnie czuła się w miejscach które znała czyli w klatce, na swojej wersalce i w niej, na dywanie i na naszych rękach.
Obrazek

Obrazek
Była naszym małym Dzidziusiem, mięciutką Przytulanką, Kruszynką , uwielbiała spać na rękach, właściwie w każdej pozycji byle z nami
Obrazek i tak

Obrazek i tak

Obrazek i tak

Obrazek i tak

Obrazek

Nie lubiła obcych miejsc, nie lubiła obcych ludzi, nie pozwalała się dotykać, po prostu odchodziła.
Miała piękna sierść, nie wiem co to za kolor, trochę pomarańczowy, utkany srebrnymi włoskami, taki trójwymiarowy Widać na powiększeniu.
Obrazek
Uwielbiała ser, choć miała uczulenie, orzeszki szczególnie pistacjowe, warzywa, gerber ki, mięsko. Nie znosiła jajek, uciekała jak najdalej.
Obrazek

Obrazek
Była bardzo mała, drobna, mieściła się na otwartej dłoni mimo, ze dostawała najlepsze jedzenie, witaminki itp. Ale była zdrowa ( poza tym, ze nie widziała), do końca bez porfirynki, z lśniącą sierścią.
Zachorowała nagle – był wieczór, chodziła po stole, potem córka wsadziła ją do klatki, dała smakołyk. Nagle Tijutka rozpłaszczyła się , wyciągnęła i tak została, ledwo się czołgała. Nie wiedziałam, że szczurek może zbladnąć, a ona w sekundzie zrobiła się przeźroczysta, białe uszka, biały nosek i łapki, nawet ogonek zbladł. Oddychała szybko, boczki falowały. Była sobota więc trzęsąc się pojechaliśmy do Arki gdzie jest całodobowy dyżur, nie wierząc że dojedzie żywa> dojechała. Wet powiedział że stan jest krytyczny, nie wiadomo co się dzieje, może wylew wewnętrzny, może atak serca? Dał jej parę zastrzyków i zaproponował że zostawi w szpitaliku na noc, będzie mógł reagować na zmiany, nawadniać. Nie obiecywał ze przeżyje do rana, ale obiecał o nią dbać. Nie spałam w nocy, byłam pewna że jak zadzwonię rano to powie ze się nie udało. Ale Maleństwo walczyło, przeżyła noc i jeszcze kolejny dzień na intensywnej opiece w szpitaliku. W poniedziałek odebrałam całkiem zdrowego szczurka, z energią, jakby nic się nie stało, ale wet powiedział, że nie wiedzą co jej było, atak może się powtórzyć. Byłam szczęśliwa, że kochani weterynarze darowali nam jeszcze trochę czasu, czas na pożegnanie.
Po powrocie do domu jeszcze bardziej garnęła się do nas i jeszcze bardziej nie cierpiała obcych. Zachowywała się jak pies obronny, podchodziła do każdej nowej osoby i gryzła, starała się przepędzić obcych z jej foteli, wersalki , dywanu. Trzeba było ja chować w klatce na czas odwiedzin, bo gryzła bardzo mocno.
Następny atak przyszedł za 2 tygodnie, znów niespodziewanie, rozpłaszczyła się na dywanie, zbladła, ledwo łapała powietrze. I znów wet. Zastrzyki. Tym razem pozbierała się po paru godzinach a rano była zdrowym, wesołym szczurkiem. Chodziliśmy do weta na zastrzyki, miała leki do domu + zastrzyki na wypadek ataku. Ataki były jeszcze 2, ale lekkie, po podaniu leku w domu dochodziła do siebie po 2-3 godzinach. Tak minęło około 10 najpiękniejszych tygodni, czas darowany, kiedy ze strachem zaglądaliśmy rano do klatki czy żyje, po powrocie do domu z bijącym sercem sprawdzaliśmy czy nie miała ataku jak nas nie było.
Był to czas strachu, rozpieszczania, żegnania.
Wydawało się, że już nic jej nie grozi, była w świetnej formie, miziasta przylepa.
W TEN dzień wychodziłam z domu późno, około 11.00, jechałam na konferencje. Rano Tijutka chodziła po pokoju, była bardzo ożywiona, znalazła wejście do szuflady którego nie odkryła przez kilkanaście miesięcy, wyglądała na bardzo zadowoloną. Co chwilę przychodziła do mnie i pchała się na ręce, nie chciała wrócić do klatki. Jak w końcu ją wsadziłam siedziała w rogu i patrzyła z wyrzutem, chciała żebym ja wypuściła. Zachowywała się bardzo dziwnie.
Teraz wiem, że Ona wiedziała, że to było POŻEGNANIE.
Obrazek

Dzidziusiu Kochany, bądź szczęśliwa za TM.

Teraz żyję Waszymi szczurkami Drodzy Forumowicze, odwiedzam wszystkie posty, płacze nad ogonkami które odeszły, trzymam kciuki za te chore, za Sutre, Teuśka,, Filipka, Solisie, Kyoko i cała resztę.

Dbajcie o swoje skarby, tak szybko odchodzą.

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: sob lis 15, 2008 8:24 pm
autor: Nina
Cholera, popłakałam się.
Z tego posta aż bije miłość do Tiji, najprawdziwsza miłość do zwierzęcia, do 'brzydkiego' szczura ze wstrętnym ogonem.
Miała wspaniałe życie.

[*]
anik1 pisze:Solisie, Kyoko
Dziękuje.

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: sob lis 15, 2008 9:19 pm
autor: Cathie
Kiedy patrzę na Twoją szczurzynkę to tak jakbym widziała swoją Capucino [*], poprostu identyczna. Też nie widziała, pani weterynarz powiedziała mi, że czerwonookie mają większe predyspozycje do ślepoty i też nie lubiła obcych, gryzła każdego kto nie był mną. Kiedy wychodziłam z pokoju chowała się pod poduszką i wychodziła dopiero kiedy wracałam....ehhhh, wspomnienia. 2 miesiące walczyłam o jej życie z nadzieją że jeszcze trochę czasu nam jeszcze zostało. Nie zostało niestety :'( Pozostaje nam wierzyć, że po drugiej stronie tęczy naszym szczurkom jest lepiej......
Też kiedyś miałam takie zdanie jak Ty o szczurkach a okazało się, że te zwierzęta potrafią okazać więcej miłości niż niejeden człowiek.
Myślę, że może powinnaś przygarnąć jakieś maleństwo, one wszystkie czekają aż ktoś je pokocha a Tija zawsze będzie w Twoim sercu, tak jak w moim Capucino.

Tija [*]

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: sob lis 15, 2008 10:21 pm
autor: RattaAna
bardzo wzruszające... pięknie i Niej piszesz, musiałaś Ją bardzo mocno kochać; Tija wyglądała jak nasza Sheila [*], taki mały rudawo-beżowy czerwonooki ciurasek...

[*] dla Tijuńki, na dalszą drogę

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: sob lis 15, 2008 11:14 pm
autor: martucha1991
co mogę jeszcze napisac.. brak mi słów, wzruszyłam się strasznie. To co przeczytałam wzbudziło we mnie wspomnienia.. Tą miłość widać i myślę, że jest jej w Tobie tak dużo, że możesz nią obdarzyć jeszcze kolejne ogonki i dać im takie szczęście jakie dostała Tija...

(*) Tija

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: sob lis 15, 2008 11:48 pm
autor: pin3ska
Tez sobie lezke uronilam... Pieknie napisane...

[*]

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: ndz lis 16, 2008 1:51 am
autor: Ausaya
anik1 pisze: za Sutre
dziekuje :*

chyba moge wszystkim powiedziec ze dzieki Tobie mam Coco... :D Miała byc kolezanka dla Tijutki... chyba nikt sie nie zdziwi jak powiem ze tez mi sie lezka zakrecila... slicznie to napisalas, widac jak wielka miloscia ja darzylas...

[*]

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: ndz lis 16, 2008 9:06 am
autor: Babli
[*] Tak.. tak.. czuć tę miłość bijącą od tego tekstu :) Tijunia miała dobrze. Bardzo dobrze..

(*) świeczuszka na drogę Tijuni..

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: pn lis 17, 2008 8:12 pm
autor: anik1
Bardzo Wam dziękuję za wpisy.
Tak naprawdę nie spodziewałam się odzewu, bo nikt mnie tu nie zna, poza grzesia z którą korespondowałam i runą, która zadrała ode mnie Coco ( za co jej bardzo dziękuję) i oczywiście ausaya. Znalazłam Forum dopiero po stracie Tijutki, a to tak wspaniałe miejsce.
Bardzo mi pomaga świadomość, ze ktoś rozumie nasze uczucia, dzieli smutek. Nikt poza Wami nie pojmuje, ze za szczurem można tęskić i płakać. Może jakbym była dzieckiem, albo Tija była psem - to jeszcze byłoby jakieś wytłumaczenie, ale dorosła kobieta i szczur? Ludzie pukaja sie po głowie:(
Dlaczego nie mam już szczurka? nie chcę pisać na Forum, ale osobom, które pytają wysyłam info na PW.

Jeżeli mozna, będę tu czasem pisać wspomnienia o Tiji?

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: pn lis 17, 2008 8:36 pm
autor: Nina
Chyba większości z nas nie rozumie nikt poza forumowiczami, ludzie nie potrafią zrozumieć, że szczura też można kochać, że można tęsknić.
Ja mam o tyle dobrze, że mam wspaniałą mame, która w szczurzych szczęściach i nieszczęściach bardzo mnie wspiera. Co jest w sumie dość dziwne, zważając na to, że jest kobietą po 50-tce.
Myśle, że nikomu nie będzie przeszkadzać wspominanie Tiji ;) A ja osobiście chętnie o niej czasami poczytam.
Szkoda, że nie możecie/nie chcecie mieć więcej ogonków, miałyby wspaniałe życie.

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: wt lis 18, 2008 9:58 am
autor: Gosiek
Znowu sie poryczałam , pieknie napisane z tego postu bije miloosc do zwierzaka .....ja tez tesknie...trzymaj sie. dla Nich(*)(*)(*)

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: wt lis 18, 2008 6:03 pm
autor: maua_czarna
Naprawde chwycilas mnie za serce...Mam teraz trudny czas,szczurki nie maja sie najlepiej i ludzie tez nie potrafia zrozumiec, ze to przezywam...
Tija miala wspaniale zycie, byla darzona wielkim uczuciem i to jest wspaniale.
Chetnie poczytam wspomnienia o niej, jesli bedziesz chciala sie czyms jeszcze podzielic

(*) Tija...

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: pn gru 08, 2008 12:37 pm
autor: anik1
Minęły kolejne tygodnie odkąd Tijutka odeszła, ale tęsknota nie słabnie :(
Dzięki Forum poznałam opiekunkę trzech wspaniałych szczurek mieszkających w Krakowie, która była taka kochana, że zaprosiła mnie do siebie i pozwoliła bawić z ogonkami. Szczurki, mimo że widziały mnie pierwszy raz przyjęły bardzo miło, pozwoliły się bawić, głaskać, pieścić :D to było wspaniałe uczucie, cudowne przeżycie, potwierdzenie jakie to cudowne małe istoty!
Ta wizyta uświadomiła mi, jak bardzo „inna” była Tijutka, jakie miała ograniczenia ruchowe, jak powoli chodziła. Była też baaardzo mała, drobniutka, z czego nie zdawałam sobie sprawy, dokąd nie zobaczyłam trzech „normalnych” szczurek, podobno nie największych rozmiarów ;)
Weci zawsze mówili „jaka ona mała”, ale myślałam, że to takie tylko gadanie, ale teraz jak porównałam z normalnymi szczurkami, to wszystko u Tijutki było takie mini Cieniutki ogonek, malutkie, blade uszka i malutkie rączki i paluszki. Będąc w odwiedzinach nie mogłam się powstrzymać od głaskanie „grubych” i długich ogonków trzech panienek a także dotykaniu takich „dużych” łapek ::)
Jak już jestem przy cielesnej stronie Tijutki, to to, co zawsze mnie rozczulało to cudowny, biały brzusio, z włoskami układającymi się w „irokeza”, mięciutki, cieplutki, ulubione miejsce do całowania
Obrazek

Jak tak sobie oglądam zdjęcie forumkowych szczurków ( o robię to codziennie), czytam o nazwach kolorów to się zastanawiam jak można fachowo nazwać jej kolor i rodzaj? Z całą pewnością włoski były mieszane, przeplatane pomarańczowe? z jasnymi. Co to może być, na zdjęciu w max powiększeniu widać dobrze
Obrazek

I jeszcze jedna cudowność – oczy – cudne paskudztwo :)
Obrazek
Nasz Mynioniek :'(

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: pn gru 08, 2008 1:45 pm
autor: Nina
Tija to na pewno była amber (kolor), tak jak moja Vanillka. Chyba hooded, choć rude mocno zachodziło jej na boczki.

Re: nasz Dzidziuś, Tija

: pn gru 08, 2008 2:50 pm
autor: maua_czarna
Nina pisze:Chyba hooded, choć rude mocno zachodziło jej na boczki.
A moze varieberk? :) Nasza Blixa jest varieberk,tyle ze czarno biala i Tija wygladala podobnie.