Oswajanie-niesmiałość
: śr lis 26, 2008 1:47 pm
Witam
14 października zagościł w naszym domu 7 tygodniowy ogonek, zakupiliśmy go w sklepie zoologicznym Kakadu w Galerii Arkadia", jego wybór był raczej przypadkowy, jest to nasz pierwszy szczuras, a w sklepie nie było akurat osoby kompetentnej ( sprzedawca który sam jest hodowcą ogonków od wielu lat, rozmawialiśmy z nim kilka dni wcześniej), która mogła by nam doradzić. Zdecydowaliśmy się na samczyka z szarą linią wzdłuż grzbietu. Nazwaliśmy go Bobek
, na początku był bardzo płochliwy, strach przezwyciężał nawet jego ciekawość i wszędobylski ryjek, większość dnia spędzał w domku, wychodził tylko na jedzenie nawet załatwiał się, że tak powiem pod siebie. Zdecydowaliśmy się na oswajanie bez użycia siły, czekaliśmy aż sam przełamie pierwsze lody i udało się, po jakimś tygodniu Bobuś zaczął nam rozkwitać w oczach, postępy były widoczne każdego dnia, zaczął szaleć w klatce reagować na naszą obecność i zabiegać o kontakt z nami, na początku ostrożnie, a z czasem coraz odważniej. Co prawda do dziś mamy problem z braniem go na ręce, raczej ucieka kiedy chcemy go złapać, ale sam wchodzi na kolana, na ramię ostatanio zaczął nawet sobie na nas posikiwać, mam nadzieję że nie znaczy to dosłownie, że nas olewa
. Obecnie Bobek ma 3 miesiące i wszedł w etap znaczenia wszytskiego co się da, od jakichś 2 tygodni pozwalamy mu biegać po całym pokoju i najwyraźniej znaczy swoje terytorium.
Ale przejdę do sedna sprawy, wczoraj odwiedził nas kolega, Bobek w tym czasie biegał sobie radośnie po pokoju i buszował, szczuras wcześniej nie miał kontaktu z tym kolegą, aczkolwiek już pozwalał się głaskać obcym, czyli każdemu poza mną i moim mężem. Klega usiadł na podłodze, żeby się przywitać z Bobkiem, ten wgramolił się na niego i zaczął obwąchiwać, w pewnym momencie gwałtownie się zerwał i uciekł do klatki, która stała jakieś 2 metry dalej, to wszystko zdarzyło się w ułamku sekundy, zanim zdąrzyłam się zorientować siedział już na pięterku przyklejony do szcebli klatki, wyglądał na śmiertelnie wystraszonego, chciaż wg nas nie zdarzyło się nic co mogłoby go w znaczący sposób wystarszyć. Oczywiście wcześniej zdarzały mu się już ucieczki do klatki, gdy się czegoś przestraszył, ale nie w takim tępie i nie z tak długotrwałymi skutkami jak teraz. Zdarzenie miało miało miejsce wczoraj wieczorem, a on do tej pory siedzi na piętrze w klatce wciąż w tym samym miejscu, narobił pod siebie, nie chciał zejść jak podchodziłam do klatki i wkładałam do niej dłoń, na co do tej pory reagował ochoczo, nie chciał zejść nawet na jedzenie, musiałam mu podawać na pięterko ręką suchą karmę z miski, szkoda mi go bardzo, zachowuje się jakby przeżył jakąś traumę, a ja nie mam pojęcia jak mu pomóc, boje się żeby to co się stało wczoraj nie pozostawiło trwałych śladów w jego zachowaniu i psychice. Może ktoś z was miał do czynienia z czymś takim i wie jak pomóc zwierzakowi, bo mi się już pomysły wyczerpują. POMOCY!!!
14 października zagościł w naszym domu 7 tygodniowy ogonek, zakupiliśmy go w sklepie zoologicznym Kakadu w Galerii Arkadia", jego wybór był raczej przypadkowy, jest to nasz pierwszy szczuras, a w sklepie nie było akurat osoby kompetentnej ( sprzedawca który sam jest hodowcą ogonków od wielu lat, rozmawialiśmy z nim kilka dni wcześniej), która mogła by nam doradzić. Zdecydowaliśmy się na samczyka z szarą linią wzdłuż grzbietu. Nazwaliśmy go Bobek


Ale przejdę do sedna sprawy, wczoraj odwiedził nas kolega, Bobek w tym czasie biegał sobie radośnie po pokoju i buszował, szczuras wcześniej nie miał kontaktu z tym kolegą, aczkolwiek już pozwalał się głaskać obcym, czyli każdemu poza mną i moim mężem. Klega usiadł na podłodze, żeby się przywitać z Bobkiem, ten wgramolił się na niego i zaczął obwąchiwać, w pewnym momencie gwałtownie się zerwał i uciekł do klatki, która stała jakieś 2 metry dalej, to wszystko zdarzyło się w ułamku sekundy, zanim zdąrzyłam się zorientować siedział już na pięterku przyklejony do szcebli klatki, wyglądał na śmiertelnie wystraszonego, chciaż wg nas nie zdarzyło się nic co mogłoby go w znaczący sposób wystarszyć. Oczywiście wcześniej zdarzały mu się już ucieczki do klatki, gdy się czegoś przestraszył, ale nie w takim tępie i nie z tak długotrwałymi skutkami jak teraz. Zdarzenie miało miało miejsce wczoraj wieczorem, a on do tej pory siedzi na piętrze w klatce wciąż w tym samym miejscu, narobił pod siebie, nie chciał zejść jak podchodziłam do klatki i wkładałam do niej dłoń, na co do tej pory reagował ochoczo, nie chciał zejść nawet na jedzenie, musiałam mu podawać na pięterko ręką suchą karmę z miski, szkoda mi go bardzo, zachowuje się jakby przeżył jakąś traumę, a ja nie mam pojęcia jak mu pomóc, boje się żeby to co się stało wczoraj nie pozostawiło trwałych śladów w jego zachowaniu i psychice. Może ktoś z was miał do czynienia z czymś takim i wie jak pomóc zwierzakowi, bo mi się już pomysły wyczerpują. POMOCY!!!