Lila
: wt cze 30, 2009 9:02 am
Wczoraj odeszła Lila, prawie dwuletnia śnieżynka, która spędziła u mnie cały swój żywot wraz z siostrą bliźniaczką Lilu. Uratowane z laboratorium dzięki interwencji Ani i Farasi już od 8 tygodnia życia miały nowy dom w stadku innych szczurasów. Lila szybko stała się domowym globetrotterem, nie ma chyba miejsca w mieszkaniu, którego by nie zwiedziła. O ile w młodości była dzika i samowolna, o tyle na starość zrobiła się bardzo uczuciowa. Obowiązkowo codziennie musiała zrobić mi peeling twarzy w zamian za drapanie między łopatkami. Daję słowo, że gdyby szczury umiały mruczeć, to Lila mruczałaby przy tym drapaniu. Wypłaszczona jak naleśnik, z przymrużonymi oczami i uśmiechem na pyszczku...
No i niestety, w marcu pojawił się pierwszy guz, był na tyle mały, że zdecydowałam się na operację. Lila źle zniosła narkozę, ale jak się okazało warto było zaryzykować, bo wróciła do formy szybko, jak gdyby nigdy nic. Miałam nadzieję, że mamy za sobą już wszelkie choróbska. Na początku czerwca odkryłam, że pojawiły się cztery nowe guzy, umiejscowione tak, że jak sie okazało konieczna by była amputacja przedniej łapki. To bez sensu. No kompletnie bez sensu. Jestem taka wściekła, bo jedyne co mogłam zrobić, to czekać na nieuniknione. Wczoraj nastąpiło załamanie.
Teraz mam pustą klatkę i kompletnie pusty umysł.
No i niestety, w marcu pojawił się pierwszy guz, był na tyle mały, że zdecydowałam się na operację. Lila źle zniosła narkozę, ale jak się okazało warto było zaryzykować, bo wróciła do formy szybko, jak gdyby nigdy nic. Miałam nadzieję, że mamy za sobą już wszelkie choróbska. Na początku czerwca odkryłam, że pojawiły się cztery nowe guzy, umiejscowione tak, że jak sie okazało konieczna by była amputacja przedniej łapki. To bez sensu. No kompletnie bez sensu. Jestem taka wściekła, bo jedyne co mogłam zrobić, to czekać na nieuniknione. Wczoraj nastąpiło załamanie.
Teraz mam pustą klatkę i kompletnie pusty umysł.