Rikku i Czika........ [*]
: wt lip 14, 2009 10:05 pm
RIKKU
01 sierpnia 2007 - 10 lipca 2009, rok i 11 miesięcy
Trafiła do mnie ze sklepu zoologicznego razem ze swoją przyrodnią siostrą.
Była zawsze bardzo ciekawska, ciągle gdzieś pędziła. Była niecierpliwa i nie lubiła być dotykana, chyba że sama miała na to ochotę. Lubiła czesać włosy i bardzo lubiła wszystkie inne szczury.
Pół roku temu miała 2 gruczolaki - zostały jej wycięte i została wykastrowana. Po kastracji bardzo się zmieniła: zaczęła rosnąć wszerz, jej aktywność spadła, za to potrafiła przyjść, przytulić się i długo spać pod bluzą. Bardzo polubiła pieszczoty, zrobił się z niej prawdziwy piecuch.
Po śmierci swojej siostry stała się osowiała, jej odporność spadła. Wetki wykryły zapalenie mózgu. Choroba postępowała szybko, Rikku nie reagowała na leki. Wysiadły jej przednie łapki, miała problemy z utrzymaniem w górze głowy. Nie jadła, nie piła, pojawiły się problemy z oddychaniem. Skróciliśmy jej cierpienie.
Do widzenia, mój kochany agutku.... jesteś teraz razem ze swoją siostrą i już nic Was ni rozdzieli....
[*]
CZIKA
luty/marzec 2007 - 14 lipca 2009, 2 lata i 4-5 miesięcy
Trafiła do mnie z interwencji TOZu/SPSu w maju 2007 r. Moja wymarzona albinoska, nie wahałam się ani chwili gdy pewna dobra dusza mi ją zaproponowała.
Początkowo była agresywna i nieufna, z czasem powoli się oswajała. Jej zaufanie budowało się stopniowo, ale budowało się i zawsze byłam bardzo dumna z każdego jej postępu.
Nie była typem przytulaka - lubiła być zostawiona w spokoju, zajmowała się swoimi sprawami. Budowała gniazda, w których uwielbiała spać. Uwielbia kłaść się na górce szczurków i dawać się im iskać. Była duża i bardzo silna. Odważna i niepokorna. Po skończeniu roku zaczęła hodować sobie tłuszczyk.
Pod koniec życia bardzo się uspokoiła i wyciszyła. Polubiła głaskanie i nawet zaczęła z zadowolenia tyrkać ząbkami i pulsować oczkami. Była bardzo zżyta ze swoim stadem i ze mną. Obcych potrafiła bezlitośnie ucapić w palec.
Od jakiegoś czasu było widać oznaki starzenia się: przerzedzona sierść, mniejszy apetyt, spadająca aktywność. Powoli zaczynała mieć problemy ze stawami, aż w końcu ciągnęła za sobą tylne nóżki. Dostawała do picia leki przeciwzapalne i ładnie piła je z sokiem malinowym ze strzykawki.
Niedawno się przeziębiła. Gdy już udało się ją postawić na nogi, pojawiły się duszności i problemy z sercem.
Mimo ponad tygodnia brania leków nasercowych nie udało nam się jej pomóc. Prawdopodobnie serce było osłabione jej wcześniejszą nadwagą, nałożyło się na to zapalenie górnych dróg oddechowych...
Dzisiaj znalazłam ją w klatce.... wypuściłam jej stado na wybieg, wszystkie ogonki wylazły, a ona... nie.... leżała w jej ulubionym koszyku.... nie spodziewałam się tego, bo rano mimo duszności nie wyglądała tak źle, dostała swoją dawkę leków i wróciła do spania...
Dobranoc, śnieżna kuleczko....
[*]
01 sierpnia 2007 - 10 lipca 2009, rok i 11 miesięcy
Trafiła do mnie ze sklepu zoologicznego razem ze swoją przyrodnią siostrą.
Była zawsze bardzo ciekawska, ciągle gdzieś pędziła. Była niecierpliwa i nie lubiła być dotykana, chyba że sama miała na to ochotę. Lubiła czesać włosy i bardzo lubiła wszystkie inne szczury.
Pół roku temu miała 2 gruczolaki - zostały jej wycięte i została wykastrowana. Po kastracji bardzo się zmieniła: zaczęła rosnąć wszerz, jej aktywność spadła, za to potrafiła przyjść, przytulić się i długo spać pod bluzą. Bardzo polubiła pieszczoty, zrobił się z niej prawdziwy piecuch.
Po śmierci swojej siostry stała się osowiała, jej odporność spadła. Wetki wykryły zapalenie mózgu. Choroba postępowała szybko, Rikku nie reagowała na leki. Wysiadły jej przednie łapki, miała problemy z utrzymaniem w górze głowy. Nie jadła, nie piła, pojawiły się problemy z oddychaniem. Skróciliśmy jej cierpienie.
Do widzenia, mój kochany agutku.... jesteś teraz razem ze swoją siostrą i już nic Was ni rozdzieli....
[*]
CZIKA
luty/marzec 2007 - 14 lipca 2009, 2 lata i 4-5 miesięcy
Trafiła do mnie z interwencji TOZu/SPSu w maju 2007 r. Moja wymarzona albinoska, nie wahałam się ani chwili gdy pewna dobra dusza mi ją zaproponowała.
Początkowo była agresywna i nieufna, z czasem powoli się oswajała. Jej zaufanie budowało się stopniowo, ale budowało się i zawsze byłam bardzo dumna z każdego jej postępu.
Nie była typem przytulaka - lubiła być zostawiona w spokoju, zajmowała się swoimi sprawami. Budowała gniazda, w których uwielbiała spać. Uwielbia kłaść się na górce szczurków i dawać się im iskać. Była duża i bardzo silna. Odważna i niepokorna. Po skończeniu roku zaczęła hodować sobie tłuszczyk.
Pod koniec życia bardzo się uspokoiła i wyciszyła. Polubiła głaskanie i nawet zaczęła z zadowolenia tyrkać ząbkami i pulsować oczkami. Była bardzo zżyta ze swoim stadem i ze mną. Obcych potrafiła bezlitośnie ucapić w palec.
Od jakiegoś czasu było widać oznaki starzenia się: przerzedzona sierść, mniejszy apetyt, spadająca aktywność. Powoli zaczynała mieć problemy ze stawami, aż w końcu ciągnęła za sobą tylne nóżki. Dostawała do picia leki przeciwzapalne i ładnie piła je z sokiem malinowym ze strzykawki.
Niedawno się przeziębiła. Gdy już udało się ją postawić na nogi, pojawiły się duszności i problemy z sercem.
Mimo ponad tygodnia brania leków nasercowych nie udało nam się jej pomóc. Prawdopodobnie serce było osłabione jej wcześniejszą nadwagą, nałożyło się na to zapalenie górnych dróg oddechowych...
Dzisiaj znalazłam ją w klatce.... wypuściłam jej stado na wybieg, wszystkie ogonki wylazły, a ona... nie.... leżała w jej ulubionym koszyku.... nie spodziewałam się tego, bo rano mimo duszności nie wyglądała tak źle, dostała swoją dawkę leków i wróciła do spania...
Dobranoc, śnieżna kuleczko....
[*]