U mnie niestety tez sie to zdarzylo i to niedawno,ale mialo zupelnie inne podloze...
ogonki byly trzy..jedna dorosla ktora mialam laczylam z druga dorosla i jedna malenka(te sie znaly wczesniej).....
laczenie bylo krotkie,choc burzliwe...ta dorosla,ktora przybyla do mojej doroslej po krotkich i niegroznych bojkach zaakceptowala jej dominacje....malec natomiast jak to malec.... chcial sie bawic i zaczepial,ale mylsle,ze wtedy nie chec dominacji byla tego powodem,bo "na wejsciu" dostala do zrozumienia kto rzadzi....
po 5 miesuacach jakie spedzily razem,laczenie uznalam za w pelni udane,bo wszystkie trzy przyjaznily sie bardzo(razem spaly,jadly z jednej miski bez przepychanek,iskaly sie,przytulaly,bawily i zwiewaly mi wspolnie na wybiegach)
Po ponad 5 miesiacach wsplnego mieszkania,gdy mala przestala byc mala i zrobila sie calkiem dorosla, zaczelam dostawac pierwsze sygnaly,ze chcialaby zmienic hierarchie w stadzie...a to sie szturchly,a to poklocily o drobiazg z ta dominujaca...
wszystko jednak wygladalo calkiem niegroznie....
napisalam o tym problemie tu na forum....(w dziale "stadko",temat "laczenie-repley) ...bardziej doswiadczone ode mnie osoby radzily nie martwic sie tym....jakze sie mylily!!!
przyznaje,ze ja tez myslalam,ze ogonki,ktore sa ze soba tak dlugo nie moga zrobic sobie krzywdy!!
..ze to fukanie to tylko dla zastraszenia i pokazania chetnej na wladze,gdzie jej miejsce w stadzie....
dawalam im do zrozumienia,ze zloszcza mnie ich klotnie....zwracalam uwage lagodnym,lecz zdecydowanym tonem....
ktorejs nocy gdy bylam w pracy TO sie stalo
atak na gardlo(tak robi zwierze,ktore chce zabic-nie wystraszyc)....szyja szarpnieta od samego uchaa....zadnych innych ran...mala nie miala szans z tego wyjsc....lezala na hamaczku sama...cala we krwi....tak jak klatka....nigdy nie zapomne tego makabrycznego widoku...
zyla jeszcze ok godziny....byla spokojna...jej oczy zdawaly sie pytac"dlaczego?"
odeszla przytulona do mojej piersi.....oszalałam z rozpaczy....to byla moja ukochana dumbolka-american-blue..
z poczatku dzika,ale oswajala sie cudownie....
nastepnym szokiem bylo dla mnie to,ze "morderczyni" (albinoska)po calej akcji przez dlugi czas zachowywala sie jakby miala traume!!
Mimo tego co sie stalo nie przestalam jej kochac....zrozumialam,ze natura zwierzat bywa okrutna.....słabsi muszą odejść jeśli nie potrafią sie z tym pogodzić...my,ludzie nie mamy na to wplywu.....
Tu Milka:
http://www.fotka.pl/albumy/milka35/2,pu ... 74683#foto
http://photos.nasza-klasa.pl/117378/173 ... 9cb2b.jpeg