Strona 1 z 1

Co tak naprawdę oznacza "oswojony szczur"?

: pt sty 08, 2010 11:20 am
autor: Whoosie
Dużo o oswajaniu, ale ja ostatnio patrząc na moich facetów zastanawiam się jak to u różnych szczurów wygląda... A więc moi Panowie nie reagują na imiona, a wyjmowanie z klatki to tak w zależności od dnia czasem nie ma problemu a czasem piszczą... Z drugiej jednak strony chodzenie z nimi na spacery w kapturze czy wypuszczanie ich po pokoju nie stanowi problemu, bo tak czy siak w końcu do mnie przychodzą. Czy to jest tak, że jedne szczury można bardziej oswoić, a drugie mniej?!

Re: Co tak naprawdę oznacza "oswojony szczur"?

: pt sty 08, 2010 11:38 am
autor: Babli
Czy to jest tak, że jedne szczury można bardziej oswoić, a drugie mniej?!
Dokładnie tak. To zależy od doświadczeń i charakteru szczura. Jedne są ufne bardziej, bo nie miały czego się obawiać w dzieciństwie. Inne mogą mieć przykre przeżycia, przez co mają pewną blokadę w stosunku do ludzi.
Charakter również odgrywa tutaj istotną rolę. Bo wiadomo, że odważny szczur w pierwszej kolejności będzie chciał sprawdzić czym jest toto duże, co go w klatce trzyma.. ;)

Re: Co tak naprawdę oznacza "oswojony szczur"?

: pt sty 08, 2010 11:58 am
autor: Whoosie
Miło wiedzieć zaczynałam się obawiać, że może coś zaniedbałam przy oswajaniu. A czy są szczury których w ogóle nie da się osowić?

Re: Co tak naprawdę oznacza "oswojony szczur"?

: pt sty 08, 2010 1:44 pm
autor: Babli
Osobiście uważam, że nie. Bo zawsze jakieś postępy będą. Są to małe kroczki. Chociażby bezstresowe chodzenie po człowieku, to już duży sukces dla takiego strachulca :)

Re: Co tak naprawdę oznacza "oswojony szczur"?

: pt sty 08, 2010 2:43 pm
autor: sssouzie
u mnie w stadku mam aktualnie dwa przeciwieństwa:
Mu- samiczka oswojona:jest totalnie moja- śpi na moim karku, najchętniej piłaby z buzi, iskać mogłaby mnie non stop (no z przerwami jednak ;)), choć szczurzych dziewczyn wcale nie tak bardzo.gdy tylko się obudzę przybiega się przywitać, każde moje wejście do pokoju witane jest fanfarami ( no może nie tak dźwięcznie, ale jednak), najchętniej jednak by mnie z pokoju nie wypuściła samej, ona na ramieniu być musi! wyczuwa moje smutki- wtedy porzuca resztę i przybiega położyć się obok mnie.
jak daję jeść bez problemu potrafi mi oddać to co złapała- ufa mi po prostu.

z kolei dzikuska- jest nadal dzikuską, choć podejdzie do mojej dłoni,najlżejszy mój ruch wzbija tumany kurzu za uciekającą panną (młodą ;D ) oswajanie idzie opornie- staram się ją trzymać na kolanach dosyć często- i jest postęp- wyrywa się, ale nie jest już szaloną przerażoną szczurzycą, a rozważną uciekinierką ;D pozwala się potrzymać, choć widzę jak kombinuje.

hmm, może to nie jest CAŁKIEM na temat, ale takie porównanie myślę że pokazuje stopnie oswojenia w takich samych warunkach ;) no prawie takich samych;)