Właśnie się dowiedziałam. Burton odszedł 12 stycznia. Zjadł gerberka i zasnął snem wiecznym.
Pożegnałam go już w grudniu, gdy wyruszał w podróż do nowego domu. W swojej drodze do nowego domu wiele przeszedł. Najpierw Warszawa, potem kilku godzinna podróż pociągiem do Szczecina. Tam znalazł swoich nowych, kochających ludzi. Ludzi, którzy mogli go głaskac, byc przy nim. Ludzi, którzy zapewnili mu to, czego ja zapewnic mu od jakiegoś czasu już nie mogłam.
Zabrany we wrześniu 2008 od dziwnej osoby, nie wiadomo co działo się z nim przedtem ale nie było to nic dobrego. U mnie szczur wyluzowany, spokojny, ufny i kochany.
Kochał wszystkie zwierzęta, bez problemu mogłam zostawic z nim myszki. Przyjmował do stada nowe szczury, matkował im. Jednak przez tę ogromną miłośc został mocno poraniony w ogon. Szczur silny i mądry.
Miałam tylko dwa takie szczury. Jego i Joya. Byli bardzo podobni. I już nigdy nie będę miec takiego szczura.
A teraz, chociaż już pogodziłam się, że nie ma go przy mnie, to ciężko jest pogodzic się z tym, że nie ma go w ogóle. To bardzo boli.
![Obrazek](http://images37.fotosik.pl/231/7218ce990400696cm.jpg)
![Obrazek](http://images45.fotosik.pl/155/46f2d241c678c52bm.jpg)
Burtoniku, Kochany Wujciu, takiego będę Cię pamiętac:
![Obrazek](http://images49.fotosik.pl/154/f50cbfc34dea8adbm.jpg)
Biegaj teraz z innymi, nie daj się Emanowi, odszukaj Teusia i znowu bądźcie najlepszymi przyjaciółmi.