Słodziaki moje
: czw maja 06, 2010 6:17 pm
Dziś zawitałam na forum, czas najbliższy pochwalić się dziewuszkami
.
Leia i Stefan (to drugie imię to efekt oglądania "Odlotu") są u nas od dwóch miesięcy i jestem w nich absolutnie zakochana. To nasze pierwsze szczuraski, kupione w zoologu - nie bijcie!!! Ja już wszystko wiem i teraz jestem mądra, ale jak pisałam w przywitaniu - szłam za radą posiadacza wielu szczurków no i efekty opłakane. Co nie zmienia faktu, że swoich słodziasów nie zamieniłabym za nic w świecie...
Ponieważ mój luby podkradł aparaty wraz z zawartością wyjeżdżając na tydzień, zdjęcie będzie tylko jedno i to sprzed miesiąca:

Od tego czasu urosło się panienkom niesłychanie, ale linię jako tako trzymają (tylko dzięki dużej ilości ruchu, bo uwielbiam je karmić smakołykami
).
Krótko o nich:
Leia ( na zdjęciu po prawej, czarnuszka)
Miziak i śpioch. Od początku kocha wbijać się nam pod ubrania i tam dumać nad konstrukcją wszechświata (tak obstawiam). Na wybiegu (wielki tapczan ze stertą pudeł itp. połączony półką z ławą) pobiega, pobiega i chwilę po tym zalegnie w kącie by przysnąć. Wyjątek - gdy któreś z nas położy się na tapczanie - wtedy następuje automatyczna aktywacja, skok na równe nóżki i bieg w kierunku pańcia lub pańci. Po porcji pieszczot oczywiście zawładnięcie całą dostępną powierzchnią podciuchową (rękawy, bluzy, kaptury, nogawki). Na próby wyciągnięcia spod bluzy (głupio iść do klopa ze szczurkiem...) reaguje wrzaskiem i fochem.
Ostrożna, jak nie wie czy coś jest bezpieczne, wysyła Stefkę na zwiady i czeka co będzie. Wobec gości zachowuje dystans, w wyjątkowych sytuacjach strzela focha i śpi mi pod pachą na znak, że ona się im nie pokaże i koniec. Przy drugiej wizycie gościa (z założenia - gościa szczurkolubnego) łaskawie udziela swojej atencji, przy odrobinie wytrwałości gościa zakochuje się bez pamięci.
Dziurkacz - ze wszystkiego oprócz ukochanego hamaczka robi durszlaki.
Stefan, na zdjęciu po lewej (nie mogę się połapać w nazewnictwie odmian, dla mnie ona jest ślicznie bura)
Kiedy do nas trafiła była niesamowicie bojaźliwa, wszystko ją przerażało, w ogóle nie chciała wychodzić z klatki ani być dotykana. Złapanie jej na wybiegu wymagało dużego samozaparcia, bo tempo miała zabójcze no i obłęd w oczach. Martwiliśmy się strasznie, ale uznaliśmy, że co jak co, ale swoją inteligencję ma, jest malutka i dobrze traktowana - "odchucha się". Faktycznie - wymagało to trochę zachodu, specjalnych względów i wymyślania technik budujących jej poczucie bezpieczeństwa, ale obecnie - to ona pierwsza wyskakuje z klatki, wchodzi na ręce, zapoznaje się z gośćmi. Jest typowym ADHD-owcem, wszędzie jej pełno, skacze, biega, wdrapuje się i szaleje. Wiecznie zaczepia Leię, co tamtą doprowadza do szewskiej pasji. Do dzisiaj nie jest entuzjastką miziania i głaskania - musi mieć akurat szczególną ochotę. Okazuje jednak swoją przyjaźń, bo biega za nami gdzie się nie ruszymy, wskakuje pod ciuchy, uwielbia być blisko. Bardzo szybko nauczyła się przychodzić na zawołanie - taki z niej mądrasek
. Obecnie odważna aż do przesady - wszędzie pierwsza, wszystko musi sprawdzić, duże wysokości, chodzenie po linie - nic jej nie przeraża!
Och, ja bym mogła tak długo i intensywnie, ale na razie dość...

Leia i Stefan (to drugie imię to efekt oglądania "Odlotu") są u nas od dwóch miesięcy i jestem w nich absolutnie zakochana. To nasze pierwsze szczuraski, kupione w zoologu - nie bijcie!!! Ja już wszystko wiem i teraz jestem mądra, ale jak pisałam w przywitaniu - szłam za radą posiadacza wielu szczurków no i efekty opłakane. Co nie zmienia faktu, że swoich słodziasów nie zamieniłabym za nic w świecie...
Ponieważ mój luby podkradł aparaty wraz z zawartością wyjeżdżając na tydzień, zdjęcie będzie tylko jedno i to sprzed miesiąca:

Od tego czasu urosło się panienkom niesłychanie, ale linię jako tako trzymają (tylko dzięki dużej ilości ruchu, bo uwielbiam je karmić smakołykami

Krótko o nich:
Leia ( na zdjęciu po prawej, czarnuszka)
Miziak i śpioch. Od początku kocha wbijać się nam pod ubrania i tam dumać nad konstrukcją wszechświata (tak obstawiam). Na wybiegu (wielki tapczan ze stertą pudeł itp. połączony półką z ławą) pobiega, pobiega i chwilę po tym zalegnie w kącie by przysnąć. Wyjątek - gdy któreś z nas położy się na tapczanie - wtedy następuje automatyczna aktywacja, skok na równe nóżki i bieg w kierunku pańcia lub pańci. Po porcji pieszczot oczywiście zawładnięcie całą dostępną powierzchnią podciuchową (rękawy, bluzy, kaptury, nogawki). Na próby wyciągnięcia spod bluzy (głupio iść do klopa ze szczurkiem...) reaguje wrzaskiem i fochem.
Ostrożna, jak nie wie czy coś jest bezpieczne, wysyła Stefkę na zwiady i czeka co będzie. Wobec gości zachowuje dystans, w wyjątkowych sytuacjach strzela focha i śpi mi pod pachą na znak, że ona się im nie pokaże i koniec. Przy drugiej wizycie gościa (z założenia - gościa szczurkolubnego) łaskawie udziela swojej atencji, przy odrobinie wytrwałości gościa zakochuje się bez pamięci.
Dziurkacz - ze wszystkiego oprócz ukochanego hamaczka robi durszlaki.
Stefan, na zdjęciu po lewej (nie mogę się połapać w nazewnictwie odmian, dla mnie ona jest ślicznie bura)
Kiedy do nas trafiła była niesamowicie bojaźliwa, wszystko ją przerażało, w ogóle nie chciała wychodzić z klatki ani być dotykana. Złapanie jej na wybiegu wymagało dużego samozaparcia, bo tempo miała zabójcze no i obłęd w oczach. Martwiliśmy się strasznie, ale uznaliśmy, że co jak co, ale swoją inteligencję ma, jest malutka i dobrze traktowana - "odchucha się". Faktycznie - wymagało to trochę zachodu, specjalnych względów i wymyślania technik budujących jej poczucie bezpieczeństwa, ale obecnie - to ona pierwsza wyskakuje z klatki, wchodzi na ręce, zapoznaje się z gośćmi. Jest typowym ADHD-owcem, wszędzie jej pełno, skacze, biega, wdrapuje się i szaleje. Wiecznie zaczepia Leię, co tamtą doprowadza do szewskiej pasji. Do dzisiaj nie jest entuzjastką miziania i głaskania - musi mieć akurat szczególną ochotę. Okazuje jednak swoją przyjaźń, bo biega za nami gdzie się nie ruszymy, wskakuje pod ciuchy, uwielbia być blisko. Bardzo szybko nauczyła się przychodzić na zawołanie - taki z niej mądrasek

Och, ja bym mogła tak długo i intensywnie, ale na razie dość...