Orzuś odszedl do Braciszka i Mamusi
: pt cze 04, 2010 10:33 am
Nie jestem wierząca,ale za każdym razem gdy przechodzę przez to,modlę się by jednak bylo Niebo,jeśli nie dla nas-bo jesteśmy zbyt grzeszni,nieprawdziwi to dla naszych Zwierzątek,ktore są niewinne,czyste i zaslugują na najlepszy z Rajów w pelnym tego slowa znaczeniu.
Orzuś odszedl przedwczoraj wieczorem.Byl najdzielniejszym,najtwardszym facetem jakiego poznalam.Kiedy byl malutkim szczurkiem,przyszedl mi do glowy durnowaty pomysl by wypuścić dzieci na "sloneczko" i zanioslam otwartą klatkę na balkon by pod moją opieką maluchy nawdychaly się świeżego powietrza.Orzeszek jakio największy łobuz zlazl do rynny,podczas gdy jego bracia nieśmialo badali doniczki z kwiatkami(wtedy oczywiscie nie wiedzialam,że to niedozwolone).Podnioslam lament(ludzie przechodzący pod balkonem pytali czy wezwać pogotowie) i nie widząc innego wyjścia poszlam po mamusię Orzeszka-ś.p Pszczółkę.Wytlumaczylam jej co się stalo i spuścilam ją na sznurku w koszyczku.Mądra szczurzyczka od razu wlazla do rynny i wyciągnęła za karczek niesfornego włóczykija(mimo,że byl już calkiem sporych rozmiarów),po czym weszla z nim do koszyczka.
Staraliśmy się bardzo by każdy z naszych zwierzaków wiódl na tyle szczęśliwe i bogate życie na ile to możliwe.
Niestety Orzuś zachorowal,byl to ropień,ktory mimo oczyszczania i antybiotykoterapii,ciągle się odnawial,paskudnie się goil,rozrastal,zaczęła się robić martwica..przezyl trzy zabiegi pod narkozą.Silny chłopak.
Blagaliśmy lekarzy o 4,chcieliśmy za wszelką cenę walczyć o niego,prosilam o konsultację dodatkową lekarkę..Na szczęście wyperswadowali nam to ...piszę "na szczęście",bo Orzeszek prawdopodobnie bardzo by cierpial,nie moglby już chodzic,a rokowania byly złe.
Bardzo kocham Orzeszka i tęsknie za Nim.Teraz leży spokojnie w w naszym ogródku,obok mamy i brata.Ciężko mi sobie wyobrazić życie bez Niego.
Orzuś odszedl przedwczoraj wieczorem.Byl najdzielniejszym,najtwardszym facetem jakiego poznalam.Kiedy byl malutkim szczurkiem,przyszedl mi do glowy durnowaty pomysl by wypuścić dzieci na "sloneczko" i zanioslam otwartą klatkę na balkon by pod moją opieką maluchy nawdychaly się świeżego powietrza.Orzeszek jakio największy łobuz zlazl do rynny,podczas gdy jego bracia nieśmialo badali doniczki z kwiatkami(wtedy oczywiscie nie wiedzialam,że to niedozwolone).Podnioslam lament(ludzie przechodzący pod balkonem pytali czy wezwać pogotowie) i nie widząc innego wyjścia poszlam po mamusię Orzeszka-ś.p Pszczółkę.Wytlumaczylam jej co się stalo i spuścilam ją na sznurku w koszyczku.Mądra szczurzyczka od razu wlazla do rynny i wyciągnęła za karczek niesfornego włóczykija(mimo,że byl już calkiem sporych rozmiarów),po czym weszla z nim do koszyczka.
Staraliśmy się bardzo by każdy z naszych zwierzaków wiódl na tyle szczęśliwe i bogate życie na ile to możliwe.
Niestety Orzuś zachorowal,byl to ropień,ktory mimo oczyszczania i antybiotykoterapii,ciągle się odnawial,paskudnie się goil,rozrastal,zaczęła się robić martwica..przezyl trzy zabiegi pod narkozą.Silny chłopak.
Blagaliśmy lekarzy o 4,chcieliśmy za wszelką cenę walczyć o niego,prosilam o konsultację dodatkową lekarkę..Na szczęście wyperswadowali nam to ...piszę "na szczęście",bo Orzeszek prawdopodobnie bardzo by cierpial,nie moglby już chodzic,a rokowania byly złe.
Bardzo kocham Orzeszka i tęsknie za Nim.Teraz leży spokojnie w w naszym ogródku,obok mamy i brata.Ciężko mi sobie wyobrazić życie bez Niego.