Wzrost agresji po zapaleniu mózgu (u samiczki)
: śr lip 21, 2010 1:12 pm
Mam problem z jedną z moich szczurzyc, z Herą. Zawsze była małym adhd, wszędzie jej było pełno ale nie była agresywna, do czasu. Dość dawno temu miała zapalenie mózgu, które zostało szybko zdiagnozowane i wyleczone (pozostała jej po nim przekręcona główka).
Zauważyłam natomiast, że po tej chorobie stała się bardzo agresywna w stosunku do innych szczurów (a ostatnio też trochę do mnie ;/). Na początku tłumaczyłam to zachowanie tym, że ma przechyloną główkę i od nowa musi uczyć się najprostszych czynności (bo co chwila traciła równowagę) i stąd jej niepokój i agresja. Jednak minęło już sporo czasu, Hera świetnie sobie radzi z tą krzywą łepetyną ale agresja została ;/
Hera tłucze każdego kto jej się nawinie (poza alfa, jej się boi). Jest to bardzo męczące nie tylko dla mnie (co chwila jakieś piski i niepokój czy komuś czegoś nie zrobi) ale przede wszystkim dla dziewczynek, które muszą mieszkać z tą mała wariatką ;/. Hera ma to do siebie, że jak tylko zauważy, że ktoś się jej boi to go gnębi tak jakby sprawiało jej to przyjemność. Najpierw męczyła Banshee, która darła się jak tylko Hera do niej podchodziła. Tera przerzuciła się na Nanami i mam już dość bo o ile Ban jest wielka (większa od Hery) to Nan jest maleńka (ok 4miesięcy, wyciągnięta od terrarysty). Już nie raz pobiła dziewczynki (złamany paluszek Banshee, skaleczony nosek Nanami i dzisiaj spory krwiak na uszku Feci ;/). Mam serdecznie dość jej zachowania i tego, że krzywdzi moje maluchy. Ostatnio Hera reaguje agresywnie również w stosunku do mnie, kiedy biorę ją na ręce zaczyna się drzeć, szarpać, drapać i kilka razy zdarzyło jej się mnie dziabnąć do krwi. Czasami dostaje dosłownie takiego szału i histerii, że aż jej idzie poryfiryna z noska i wybałusza oczka ;/.Nie jestem w stanie jej uspokoić jak już wpadnie w szał, muszę ją wtedy zamknąć na chwilę np w kocim transporterze, zostawić samej sobie i dopiero wtedy się uspokaja.
Myślałam o połączeniu jej z kastratami (w przypadku Szyszki i jej agresji w stosunku do samic to pomogło) ale obawiam się, że biorąc pod uwagę jej skłonności do znęcania się jak tylko ktoś okaże lęk to i kastraciki będą męczeni (wszystkie kastraty jakich znam to ciepłe kluchy a to ulubiony obiekt do pastwienia się Hery).
Kiedy samiec jest agresywny to się go kastruje, a co Wy byście zrobili z taką wariatką? Nie chcę jej skazywać na izolatkę, kocham tego świra ale nie pozwolę na to żeby całe stado było zaszczute i krzywdzone przez tego małego psychola ;/
Zauważyłam natomiast, że po tej chorobie stała się bardzo agresywna w stosunku do innych szczurów (a ostatnio też trochę do mnie ;/). Na początku tłumaczyłam to zachowanie tym, że ma przechyloną główkę i od nowa musi uczyć się najprostszych czynności (bo co chwila traciła równowagę) i stąd jej niepokój i agresja. Jednak minęło już sporo czasu, Hera świetnie sobie radzi z tą krzywą łepetyną ale agresja została ;/
Hera tłucze każdego kto jej się nawinie (poza alfa, jej się boi). Jest to bardzo męczące nie tylko dla mnie (co chwila jakieś piski i niepokój czy komuś czegoś nie zrobi) ale przede wszystkim dla dziewczynek, które muszą mieszkać z tą mała wariatką ;/. Hera ma to do siebie, że jak tylko zauważy, że ktoś się jej boi to go gnębi tak jakby sprawiało jej to przyjemność. Najpierw męczyła Banshee, która darła się jak tylko Hera do niej podchodziła. Tera przerzuciła się na Nanami i mam już dość bo o ile Ban jest wielka (większa od Hery) to Nan jest maleńka (ok 4miesięcy, wyciągnięta od terrarysty). Już nie raz pobiła dziewczynki (złamany paluszek Banshee, skaleczony nosek Nanami i dzisiaj spory krwiak na uszku Feci ;/). Mam serdecznie dość jej zachowania i tego, że krzywdzi moje maluchy. Ostatnio Hera reaguje agresywnie również w stosunku do mnie, kiedy biorę ją na ręce zaczyna się drzeć, szarpać, drapać i kilka razy zdarzyło jej się mnie dziabnąć do krwi. Czasami dostaje dosłownie takiego szału i histerii, że aż jej idzie poryfiryna z noska i wybałusza oczka ;/.Nie jestem w stanie jej uspokoić jak już wpadnie w szał, muszę ją wtedy zamknąć na chwilę np w kocim transporterze, zostawić samej sobie i dopiero wtedy się uspokaja.
Myślałam o połączeniu jej z kastratami (w przypadku Szyszki i jej agresji w stosunku do samic to pomogło) ale obawiam się, że biorąc pod uwagę jej skłonności do znęcania się jak tylko ktoś okaże lęk to i kastraciki będą męczeni (wszystkie kastraty jakich znam to ciepłe kluchy a to ulubiony obiekt do pastwienia się Hery).
Kiedy samiec jest agresywny to się go kastruje, a co Wy byście zrobili z taką wariatką? Nie chcę jej skazywać na izolatkę, kocham tego świra ale nie pozwolę na to żeby całe stado było zaszczute i krzywdzone przez tego małego psychola ;/