Geralt... [*]
: śr paź 13, 2010 4:58 pm
Geralt urodził się w grudniu 2008 roku. Kiedy trafił do mojego domu miał 3 miesiące.
Od zawsze był pięknym, wesołym szczurkiem. Nie miał trudności z przystosowaniem się do nowego otoczenia i ludzi. Uwielbiał zabawę...
Nie był typem chorowitka, jednak w te wakacje, 2010 roku stracił jedno oczko. Mimo to czuł się bardzo dobrze. Aż do wieczora, 10 października. Wstałam rano, przywitałam się z nim, dałam mu kilka smakołyków. Był jak zwykle wesolutki, chciał się bawić. Wróciłam ze szkoły, posiedziałam trochę na powietrzu... Idąc do pokoju myślałam, czy aby nie wrócić się po mlecz dla niego. Nie zdążyłam... Geri już odchodził. Zobaczywszy w kącie klatki jego chudą sylwetkę, wiedziałam co się dzieje. Jeszcze oddychał. Bardzo powoli, był już chłodny... Przed dwudziestą razem z mamą pochowałam go.
Wszystko jest z nim związane. Każde miejsce na którym siadał, wszystko co lubił jeść... Nie wierzę że już nigdy nie będzie siedział mi na ramieniu, łaskotał policzka wąsami... Nie wierzę że już go nie ma. Żył rok i 10 miesięcy...
Od zawsze był pięknym, wesołym szczurkiem. Nie miał trudności z przystosowaniem się do nowego otoczenia i ludzi. Uwielbiał zabawę...
Nie był typem chorowitka, jednak w te wakacje, 2010 roku stracił jedno oczko. Mimo to czuł się bardzo dobrze. Aż do wieczora, 10 października. Wstałam rano, przywitałam się z nim, dałam mu kilka smakołyków. Był jak zwykle wesolutki, chciał się bawić. Wróciłam ze szkoły, posiedziałam trochę na powietrzu... Idąc do pokoju myślałam, czy aby nie wrócić się po mlecz dla niego. Nie zdążyłam... Geri już odchodził. Zobaczywszy w kącie klatki jego chudą sylwetkę, wiedziałam co się dzieje. Jeszcze oddychał. Bardzo powoli, był już chłodny... Przed dwudziestą razem z mamą pochowałam go.
Wszystko jest z nim związane. Każde miejsce na którym siadał, wszystko co lubił jeść... Nie wierzę że już nigdy nie będzie siedział mi na ramieniu, łaskotał policzka wąsami... Nie wierzę że już go nie ma. Żył rok i 10 miesięcy...