"kaszel" żółta gęsta wydzielina, czy/jak inhalowac ?
: sob paź 30, 2010 8:05 pm
Witajcie, przejdę do konkretów - szczurki kichały - weterynarz zalecił dwie kropelki dziennie przez pięć dni jakiegoś antybiotyku, dał mi to w strzykawce, nie wiem co to jest. Po pięciu dniach u obu kichanie przeszło, niestety jedna z nich dostała jakby "kaszlu"/"kataru" (z obserwacji porównałbym to do zakatarzonego nosa u człowieka, niestety u niej całym pyszczkiem).
W czwartek wieczorem, jak nigdy dotąd (mam je od 20 X, moje pierwsze szczurki) sama wyskoczyła z klatki i wbiegła mi pod bluzę, wystraszyłem się bo brzmiała jakby nie mogła nabrać powietrza (odgłos jakby się zaklejała). Bez chwili namysłu pojechałem z nią to weterynarza. Na miejscu lekarz ją obsłuchał, powiedział, że to powikłania "krążeniowo-oddechowe" po katarze i jest bardzo źle, dostała dwa zastrzyki, zaleceniem był przyjazd na drugi dzień rano. Około 2 godzin po zastrzykach, w klatce na "posłanku" zauważyłem trzy krople jakiejś żółtej wydzieliny, każda kropla wielkości pestki czereśni (przeraziłem się skąd u niej taka ilość), szczurce jak ręką odjął, wesoła, coś podjadała, kamień spadł z serca. Na drugi dzień(piątek) rano dostała kolejne dwa zastrzyki, lekarz obsłuchał i z entuzjazmem odpowiedział, że to zupełnie inny szczurek. Niestety wieczorem "kaszelek" znów powrócił, lecz już nie tak dramatyczny, od czasu do czasu seria kilku prychnięć. Z troski o zdrówko bidulki, dziś rano wybrałem się do weta po raz kolejny, podpytać co mam zrobić w czasie "świąt" jeśli coś by się działo, została potraktowana kolejnym dwoma zastrzykami (tam razem był ten który za pierwszym razem, chyba jakiś praktykant). Lekarz raczej nie wiedział jak odpowiedzieć, zapytałem czy może inhalacje (o których wyczytałem na forum w pierwszej pomocy), on odparł tonem w stylu "tak właśnie chciałem to powiedzieć", że mogą być dobre.
Czy ktoś z Was słyszał o takim przypadku, co robić jeśli mała będzie miała problemy ? czy w przypadku zbierania się tej wydzieliny, inhalacje są wskazane ? póki jest gęsta nie rozkłada się po całej powierzchni płucek, nie chciałbym jej rozrzedzić wilgotnym ciepłym powietrzem i nie utopić szczureczki ;/ może opukiwać jej plecki ?
Poza tym "kaszelkiem" wygląda na zdrową i wesołą. Obie rozpoznają mnie, wybiegają do mnie z klatki gdy siadam na łóżku, obwąchują i iskają. Z chorowitkiem zaprzyjaźniłem się do stopnia wzajemnych pieszczot gdy zacznę głaskać ją po brzuszku, ona chwyta mój palec w dwie łapki i go liże i podgryza, jest wtedy moja, mogę przewrócić ją na plecki, na bok, nic jej nie przeszkadza (musiałem o tym napisać, to takie słodkie )
Proszę o pomoc, pozdrawiam Upitek :-)
W czwartek wieczorem, jak nigdy dotąd (mam je od 20 X, moje pierwsze szczurki) sama wyskoczyła z klatki i wbiegła mi pod bluzę, wystraszyłem się bo brzmiała jakby nie mogła nabrać powietrza (odgłos jakby się zaklejała). Bez chwili namysłu pojechałem z nią to weterynarza. Na miejscu lekarz ją obsłuchał, powiedział, że to powikłania "krążeniowo-oddechowe" po katarze i jest bardzo źle, dostała dwa zastrzyki, zaleceniem był przyjazd na drugi dzień rano. Około 2 godzin po zastrzykach, w klatce na "posłanku" zauważyłem trzy krople jakiejś żółtej wydzieliny, każda kropla wielkości pestki czereśni (przeraziłem się skąd u niej taka ilość), szczurce jak ręką odjął, wesoła, coś podjadała, kamień spadł z serca. Na drugi dzień(piątek) rano dostała kolejne dwa zastrzyki, lekarz obsłuchał i z entuzjazmem odpowiedział, że to zupełnie inny szczurek. Niestety wieczorem "kaszelek" znów powrócił, lecz już nie tak dramatyczny, od czasu do czasu seria kilku prychnięć. Z troski o zdrówko bidulki, dziś rano wybrałem się do weta po raz kolejny, podpytać co mam zrobić w czasie "świąt" jeśli coś by się działo, została potraktowana kolejnym dwoma zastrzykami (tam razem był ten który za pierwszym razem, chyba jakiś praktykant). Lekarz raczej nie wiedział jak odpowiedzieć, zapytałem czy może inhalacje (o których wyczytałem na forum w pierwszej pomocy), on odparł tonem w stylu "tak właśnie chciałem to powiedzieć", że mogą być dobre.
Czy ktoś z Was słyszał o takim przypadku, co robić jeśli mała będzie miała problemy ? czy w przypadku zbierania się tej wydzieliny, inhalacje są wskazane ? póki jest gęsta nie rozkłada się po całej powierzchni płucek, nie chciałbym jej rozrzedzić wilgotnym ciepłym powietrzem i nie utopić szczureczki ;/ może opukiwać jej plecki ?
Poza tym "kaszelkiem" wygląda na zdrową i wesołą. Obie rozpoznają mnie, wybiegają do mnie z klatki gdy siadam na łóżku, obwąchują i iskają. Z chorowitkiem zaprzyjaźniłem się do stopnia wzajemnych pieszczot gdy zacznę głaskać ją po brzuszku, ona chwyta mój palec w dwie łapki i go liże i podgryza, jest wtedy moja, mogę przewrócić ją na plecki, na bok, nic jej nie przeszkadza (musiałem o tym napisać, to takie słodkie )
Proszę o pomoc, pozdrawiam Upitek :-)