Problem z Fomą
: śr lis 24, 2010 12:55 am
Witam!
Przeczytałam praktycznie każdy temat o oswajaniu, jednak dalej nie wiem co zrobić, więc piszę.
Fomę mam od 3 dni, zaadoptowałam go z ogłoszenia od jakiejś dziewczyny z domu - w ogłoszeniu była mowa o szczurku 2 miesięcznym, oswojonym, płci męskiej oddawanym z powodu alergii właściciela. Odbierając Fomę okazało się, że jest dorosłym, pełnowymiarowym szczurem pływającym w odchodach bez świeżej wody i choćby suchej karmy. Zrobiło mi się paskudnie żal i wzięłam. Płeć szczurka jest nieznana, jutro idę do weterynarza poleconego na forum, właśnie w celu ustalenia tego i ogólnych oględzin - dodam, że Foma kicha i strasznie się drapie.
Po przyniesieniu do domu pierwsze co zrobiłam to była próba wywabienia Fomy z klatki - jako, że miał/miała być oswojona pewnie wsadziłam rękę, dałam się powąchać i chciałam wziąć na ręce, żeby wyciągnąć i puścić na rozeznanie. Wtedy zaczęły się piski, gryzienie i wyrywanie. Pomyślałam ok, będzie chcieć wyjść - wyjdzie. Zaniosłam klatkę do wanny, zdjęłam górę, samą kuwetę zostawiłam. Kiedy Foma zdecydował się wyjść zabrałam kuwetę, weszłam ja. Dodam, że jest to szczurek bardzo żywy poza klatką, ciekawski i tak też było w wannie, zwiedził każdy jej centymetr łacznie ze mną, robił to oczywiście zębami, do krwi. Nakrywając go rękoma zastygał w bezruchu, powoli zasypiał, jednak tylko chciałam go dotknąć znów zostawiał ślady zębów. Z wpełznięciem do rękawa i spaniem pod bluzą problemów nie miał, do wyczyszczonej i odpowiednio powiększonej klatki wracać nie chciał.
Klatkę traktuje jako swoje terytorium, nie toleruje tam mojej ręki. Jeśli nie chce wyjść, lub widzi mnie na horyzoncie nie wyjdzie, chyba, że przekupię go jabłkiem, które porywa z taką szybkością, że nie zdążę go nawet zatrzymać, wraca do klatki i tam je. Gerberka z łyżeczki zlizuje, jednak chociaż jedna łapka musi być w klatce. Jak nie ma mnie w pobliżu (robię mu wybieg - ograniczam znaczną część pokoju, po której sobie biega i zwiedza tereny jeszcze nie poznane) jest najwspanialszym i najsłodszym szczurkiem na świecie. Ręki boi się jak diabeł święconej wody, nie ma mowy o jakimkolwiek dotykaniu z mojej strony, poza tym pierwszym spontanicznym zwiedzaniem wnętrza rękawa, przy każdej próbie zostaję dotkliwie pogryziona. Ba, nawet nie muszę próbować, znajdzie jakąkolwiek część mojego ciała w zasięgu wzroku - jest pewne, że zatopi tam zęby.
Czasem sam podchodzi do wyjścia z klatki i trąca łapką żebym otworzyła, otwieram, wychodzi jednak jak najdalej ode mnie, taki mały indywidualista.
Nie wiem czy jest nieprzyzwyczajony do obecności i dotyku człowieka, czy ktoś mu zrobił krzywdę, czy gryzienie to jego ulubiona rozrywka. Przegryza się nawet przez rękawiczki, skarpetki (te uwielbia, jedną mi ściągnął i zaciągną do klatki w celu umoszczenia legowiska). Nie wiem jak mam sobie z nim poradzić, czy stosować metodę "na siłę" czy "po dobroci"? Plan jest taki, aby oswoić Fomę i znaleźć mu przyjaciela, ale nie wiem czy to będzie takie proste.
Przeczytałam praktycznie każdy temat o oswajaniu, jednak dalej nie wiem co zrobić, więc piszę.
Fomę mam od 3 dni, zaadoptowałam go z ogłoszenia od jakiejś dziewczyny z domu - w ogłoszeniu była mowa o szczurku 2 miesięcznym, oswojonym, płci męskiej oddawanym z powodu alergii właściciela. Odbierając Fomę okazało się, że jest dorosłym, pełnowymiarowym szczurem pływającym w odchodach bez świeżej wody i choćby suchej karmy. Zrobiło mi się paskudnie żal i wzięłam. Płeć szczurka jest nieznana, jutro idę do weterynarza poleconego na forum, właśnie w celu ustalenia tego i ogólnych oględzin - dodam, że Foma kicha i strasznie się drapie.
Po przyniesieniu do domu pierwsze co zrobiłam to była próba wywabienia Fomy z klatki - jako, że miał/miała być oswojona pewnie wsadziłam rękę, dałam się powąchać i chciałam wziąć na ręce, żeby wyciągnąć i puścić na rozeznanie. Wtedy zaczęły się piski, gryzienie i wyrywanie. Pomyślałam ok, będzie chcieć wyjść - wyjdzie. Zaniosłam klatkę do wanny, zdjęłam górę, samą kuwetę zostawiłam. Kiedy Foma zdecydował się wyjść zabrałam kuwetę, weszłam ja. Dodam, że jest to szczurek bardzo żywy poza klatką, ciekawski i tak też było w wannie, zwiedził każdy jej centymetr łacznie ze mną, robił to oczywiście zębami, do krwi. Nakrywając go rękoma zastygał w bezruchu, powoli zasypiał, jednak tylko chciałam go dotknąć znów zostawiał ślady zębów. Z wpełznięciem do rękawa i spaniem pod bluzą problemów nie miał, do wyczyszczonej i odpowiednio powiększonej klatki wracać nie chciał.
Klatkę traktuje jako swoje terytorium, nie toleruje tam mojej ręki. Jeśli nie chce wyjść, lub widzi mnie na horyzoncie nie wyjdzie, chyba, że przekupię go jabłkiem, które porywa z taką szybkością, że nie zdążę go nawet zatrzymać, wraca do klatki i tam je. Gerberka z łyżeczki zlizuje, jednak chociaż jedna łapka musi być w klatce. Jak nie ma mnie w pobliżu (robię mu wybieg - ograniczam znaczną część pokoju, po której sobie biega i zwiedza tereny jeszcze nie poznane) jest najwspanialszym i najsłodszym szczurkiem na świecie. Ręki boi się jak diabeł święconej wody, nie ma mowy o jakimkolwiek dotykaniu z mojej strony, poza tym pierwszym spontanicznym zwiedzaniem wnętrza rękawa, przy każdej próbie zostaję dotkliwie pogryziona. Ba, nawet nie muszę próbować, znajdzie jakąkolwiek część mojego ciała w zasięgu wzroku - jest pewne, że zatopi tam zęby.
Czasem sam podchodzi do wyjścia z klatki i trąca łapką żebym otworzyła, otwieram, wychodzi jednak jak najdalej ode mnie, taki mały indywidualista.
Nie wiem czy jest nieprzyzwyczajony do obecności i dotyku człowieka, czy ktoś mu zrobił krzywdę, czy gryzienie to jego ulubiona rozrywka. Przegryza się nawet przez rękawiczki, skarpetki (te uwielbia, jedną mi ściągnął i zaciągną do klatki w celu umoszczenia legowiska). Nie wiem jak mam sobie z nim poradzić, czy stosować metodę "na siłę" czy "po dobroci"? Plan jest taki, aby oswoić Fomę i znaleźć mu przyjaciela, ale nie wiem czy to będzie takie proste.