Raz na szczurze pokolenie trafia się szczur niezwykły.
Taki był właśnie Kavi. On był mój, a ja byłam Jego.
Zawsze mówi się, że wszystkie swoje pupile kocha się jednakowo, zawsze również wiemy, że to nie prawda, bo trafia się jeden, który skrada nasze serce i zajmuję w nim miejsce wyjątkowe, troszkę bardziej się zakorzeniając, niż pozostała reszta. Cookie był Tym pierwszym, a potem był Kavi, urzekająco do Cookiego podobny. Spędzaliśmy razem wiele czasu i w końcu stał się bardziej przywiązany do mnie, niż cała reszta. Trzymał całe stadko w kupie, był klejem łączącym Anouka i Muffina, zawsze tym najruchliwszym, najbardziej szalonym, wszędobylskim, odważnym i kochanym. Jako jedyny reagował na swoje imię i przybiegał wesoło na skinienie. Szybko się uczył, nie zawsze tego, co powinien.
Cierpiał, gdy straciliśmy Muffina, ale jeszcze bardziej cierpiał po stracie brata. Mimo wszystko nie poddawał się, a iskierki w jego oczach nadal wesoło błyskały. Do ostatniej chwili, do ostatniego tchu nie pokazywał, że coś może być nie tak. Blisko 4 razy myślałam, że go stracę i te 4 razy wracał wesoły mówiąc "Pańcia, co ty, przecież nic mi nie będzie".
Czekał, aż wrócę z wyjazdu. Kiedy wróciłam, wiedziałam, że długo to nie potrwa. Wieczne iskierki zgasły, było widać tylko zmęczenie, samotność, obojętność. Poczekałam z tym parę dni, w końcu z bólem zdecydowałam, że czas ulżyć Kaviemu. Dać mu opuścić wyniszczone ciałko, mimo tej łączącej nas więzi. Do ostatniej chwili ufał mi bezgranicznie, zasypiając w dłoni, iskając we śnie palce i kuląc się przy mnie.
Dzisiaj przed 11 Kavi zasnął. Był moim najdłużej żyjącym szczurem i tym, który spędził ze mną najwięcej czasu. W ostatnią podróż zabrał go mój TŻ, ja pożegnałam go w domu. Mam teraz nadzieję, że spotkał swoje stadko, Muffina i Anouka. Mam nadzieję, że wspomnisz mnie czasami. Wybacz mi, Kavi.
Pokolenie Ciastków dobiegło końca wraz z dzisiejszym odejściem Kaviego. Szczury kochane, mądre, zabawne. Każdy na swój sposób był inny, ale każdego obdarzyłam uczuciem jak członka rodziny. Wszyscy mi mówią, że dbałam o nie jak najlepiej się da, ale ja czuję, że mogłam lepiej, mocniej, dłużej...
Tak zgranego stadka nigdy nie widziałam, każdy się wspierał, dbał, interesował drugim... Jeden nie mógł żyć bez drugiego i nie mogłabym powiedzieć, który lubi bardziej którego. Nie były to moje szczury pierwsze, nie były to też szczury ostatnie, jednak na swój sposób wyjątkowe, po prostu jedne na milion. Jedyne, czego żałuję, to to, że nie mogły razem się zestarzeć, wspierać ciepłymi boczkami i również razem spokojnie odejść.
Choć ktoś może powiedzieć "to tylko szczury", dla mnie to była ważna część mojego życia, którą zapamiętam na zawsze, która w jakiś sposób na mnie wpłynęła.
Cookie, Biscuit, Manu, Muffin, Anouk i Kavi - Dziękuję Wam za to, że byłyście.
Tytus i Festus, dziękuję Wam, że jesteście, jako moje Szczury Ostatnie.