Ropień - 7 miesiąc leczenia

Wszystko inne, czego nie można zakwalifikować do żadnego z podanych działów. Na przykład: kilka objawów, dotyczących ogółu zachowań chorobowych, czy niewydolność kilku organów, obejmujących zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne.
To jest dobry dział, jeśli nie wiesz gdzie możesz umieścić swój post - by najlepiej pasował.

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
szoszak
Posty: 3
Rejestracja: czw kwie 14, 2011 3:36 pm

Ropień - 7 miesiąc leczenia

Post autor: szoszak »

Witam
Mam szczurę, która od 7-8 miesięcy ma na szyi u nasady ucha ropnia , na którego wyleczenie tracę już nadzieję.

Najpierw chciałam opisać historię związaną z całym leczeniem:
Z początku udałam się do weterynarza koło mojego miejsca zamieszkania, tak więc codziennie ze szczurem chodziłam na piechotę, na tzw nacinanie i oczyszczanie ropnia. Ropień pojawił się z dnia na dzień, można powiedzieć, że w ciągu nocy nagle koło ucha pojawiła się wielka piłka. W związku z tym, że szczury które mam to moje pierwsze szczury i żaden jeszcze nigdy nie chorował, nie miałam odpowiedniego doświadczenia, i kiedy zobaczyłam tą opuchliznę, aż mi się zakręciło w głowie. Oczywiście musiałam po swojemu wpaść w panikę i z dwiema różnymi skarpetami i bluzką tył na przód poleciałam do weterynarza.
Tam dowiedziałam się, że to tylko ropień (bardzo częsta dolegliwość) i że nie ma się czym przejmować. Pani nakłuła go skalpelem, upuściła ropę, wstrzyknęła antybiotyk, przepisała mi maść do wsmarowywania OXYCORT, i kazała przychodzić na oczyszczanie. Niestety ropień wciąż się odnawiał, maść nie przynosiła żadnego rezultatu. Ale chodziłam tam nadal jak głupia, bo nie wiedziałam co innego mogę zrobić. Po około 3 miesiącach (!) gdy znów poszłam na wizytę, ropień po nacięciu nie chciał wypłynąć, ropa zamieniła się w postać stałą, ni to galaretę ni ścięte żółtko. Pani 'doktor' jednak nie dała za wygraną i cisnęła mi biednego szczura przez 20 min. Poleciało kupę krwi, ropień oczywiście nie chciał się wycisnąć, szczur ile się napłakał to jego a ja sama nie wiedziałam czy wyrwać jej tego szczura czy dać w spokoju czynić powinność, w końcu to nie ja tu skończyłam studia weterynaryjne. No ale jednak człowiek czasami podświadomie wie, że coś nie jest dobre, więc w tamtym momencie postanowiłam sobie, że więcej do tej baby nie przyjdę. Po całym zabiegu stwierdziła, że może trzeba by to usunąć pod narkozą. Jednak zwykła narkoza to ryzyko. Zaczęłam więc wypytywać, czy nie ma bezpieczniejszej narkozy niż stosowana w tym gabinecie, i wtedy dowiedziałam się o czymś, co nazywa się narkozą wziewną. Pożegnałam się, i zaczęłam przetrząsać internet w poszukiwaniu specjalisty, który oferuje właśnie taką usługę.
Znalazłam znaną na całą Polskę panią doktor, specjalistkę od gryzoni, która ku mojej radości miała gabinet właśnie w moim mieście. Szybko zadzwoniłam, i umówiłam się na wizytę, niestety trochę musiałam zaczekać, bo kolejki do Pani doktor ogromne. Ale już po tygodniu zostałam przyjęta i po zdiagnozowaniu szczury jako zdrową, silną i młodą babę, umówiłam się na wycinanie ropnia pod narkozą wziewną. Razem z prześwietleniem zapłaciłam 200 zł. (To dla zainteresowanym kosztami leczenia.) Niestety po wycięciu ropnia i podawaniu antybiotyku, ropień po 3 dniach znów urósł taki jakby prześcigał się z innym w zawodach.
Skoro zabieg nie pomógł, oddałam szczurkę pod opiekę pani doktor na 2 tyg, gdzie ropień był codziennie czyszczony i wymieniane były opatrunki. Po pierwszym tygodniu nie było już ropy, po drugim otrzymałam szczurę z powrotem. Jednocześnie szczur zaczął mi siuśkać krwią, więc zostały wykonane badania krwi i na ich podstawie przepisane leki i antybiotyk (Enrobioflox) wraz z lakcidem.
Niestety ropień znów powrócił po 3,4 dniach.
Znów zostało wykonane RTG, które nie wykazało żadnych patologicznych zmian w organizmie, oprócz lekko zamazanej opuszki w uchu. Kolejna próba to wyszycie tkanek na zewnątrz, także kolejny zabieg pod narkozą, który zakończył się fiaskiem, gdyż mimo szwów mających zapobiegać zarastaniu się rany, rana i tak się zrosła, pojawił się strup, który odpadł wraz ze szwami, i nie minęły 3 dni jak po ranie nie było śladu. Na jej miejscu pojawił się krwiak, na którego również otrzymałam odpowiednią maść. Krwiak zniknął, pod nim oczywiście utworzył się znów ropień.

Ropa definitywnie napływa od wewnątrz, nawet można wyczuć palcami, że ropnia łączy z czymś 'głębiej' jakiś tajemniczy kanalik, niestety nie ma jak sprawdzić dokąd on prowadzi, bo jest to takie miejsce, w którym nie można szarżować ze skalpelem, bo łatwo można dziabnąć tętnice a wtedy wiadomo...
Jedyny plus, to zaleczona choroba nerek, ale ropień nadal jest, chociaż wczoraj drugi szczur po koleżeńsku zrobił w ropniu dziurę, i cała ropa się ulała. Teraz widzę jak na dłoni całe wnętrze ropnia wraz z żywym mięsem, i oczyszczam to wszystko rivanolem oraz smaruje maścią z antybiotykiem.
I to jeszcze nie potwierdzone, mam nadzieję że się mylę, ale poczułam dziś bardzo intensywny zapach ropy po drugiej stronie głowy niż umiejscowiony jest ropień, koło drugiego ucha, szczur mi się tam często drapie, a obok ucha jest sklejona sierść, u podstawy widzę trochę krwi. Umyłam ją, przemyłam rivanolem i zobaczę czy znów poczuję ten zapach.

Pani doktor chce podjąć jeszcze jedną próbę operacji pod narkozą, jeszcze innym sposobem, tylko jeszcze sama nie wie jakim;).
Jutro jestem umówiona na wizytę.

Do tej pory koszt całego leczenia koło 1000 zł.
Niestety Pani doktor zaczyna podejrzewać, że może mieć to charakter nowotworowy :(
Jeżeli ktoś miał podobną przygodę, proszę pisać jak to się potoczyło, a może toczy się nadal?

Pozdrawiam
szoszak
Posty: 3
Rejestracja: czw kwie 14, 2011 3:36 pm

Re: Ropień - 7 miesiąc leczenia

Post autor: szoszak »

Niestety dobrze mi się wydawało, ropa przeniosła się do drugiego ucha.
Pani doktor stwierdziła, że jednak są małe szanse na to, że to nie nowotwór :(
Ale jak to określiła "cuda się zdarzają". Zaczęłyśmy leczenie antybiotykami i sterydami aby późnić rozwój choroby.
Od wczoraj nie ma już ropy w drugim uchu, a w miejscu ropnia zostawiłyśmy otwartą ranę, żeby ropa się nie zbierała.
Szczur czuje się lepiej, ale to tylko dzięki temu, że nie dopuszczamy do ponownego utworzenia się ropnia, więc mała ma większy komfort bytu. Również dzięki antybiotykowi nabrała więcej sił.
Sterydy zaczynam podawać dopiero od jutra i zobaczymy co to będzie.
Niby ropnie i nowotwory to częste dolegliwości u szczurów, a bardzo mało osób pisze w internecie o przebiegu chorób i leczenia. Nie przeczę, że takie informacje byłyby bardzo pomocne, czasami mogą komuś wskazać właściwą drogę w leczeniu, gdyż nie każdy ma dostęp do dobrych gabinetów weterynaryjnych.
Pozdrawiam
ODPOWIEDZ

Wróć do „Inne / ogół objawów”