Korba..
: pt cze 10, 2011 9:54 am
Witajcie. Wiem że mnóstwo tu takich historii, ale jest mi naprawdę cięzko i chciałabym się podzielić z kims tym wszystkim...
Zawsze chciałam miec szczury, a gdy wkońcu to stało się realne to szalałam z radości. Korba i Prytka stały sie najważniejszymi dla mnie zwierzakami, a mam ich kilka. Patrzyłam jak rosły, jak rozrabiały, jak się bawiły razem. Jakieś 3-4 miesiące temu zobaczyłam sinawą plamkę na brzuchu Korby. Pomyślałam ze może gdzieś się uderzyła, ale zdecydowałam że pójdę do weterynarza. Usłyszałam że to nie guz, że szczur ma otyłość i to przepuklina, i nic z tym nie trzeba robić dopóki szczur nie schudnie. Korba szczuplała, a "to rosło", jednak wersja weterynarza była ciągle taka sama(chodziłam na kontrole co 2-3 tygodnie). Kiedy "to" uniemożliwiało już Korbie chodzenie, bo było tak ogromne, stwierdziłam że idę do innego weterynarza. Okazało się to wielki nowotwór, i albo usypiamy, albo próbujemy ratować,miała 5 % szansy na przeżycie,bo szczur stary, miała już nie przejść operacji, nie wybudzić się ,wiec spokojna smierć. Wczoraj udałysmy się na operację. Po 3 godzinach dowiedzialam się, że Korba się wybudza, i poszło dobrze, jednak ma problemy z oddychaniem i na noc zostanie pod tlenem.
Dziś rano jednak odeszła... Ale walczyła do końca i jestem z niej dumna, bo przecież miała się nie wybudzić.... Zostałyśmy teraz z Prytką same, i jakoś będziemy sobie radzić.. Przepraszam za to wypracowanie ale jest mi tak smutno..... ;( Nigdy bym nie pomyślała że aż tak to będe porzeżywać, mam teraz mnostwo ważnych spraw, ale nie moge jakoś się ogarnać.. Wiedziałam że to niedługo nastąpi i czeka również Prytkę, ale nie da sie do tego dobrze przygotować..
Korba[*] miała 2 lata i 3 miesiące.
Zawsze chciałam miec szczury, a gdy wkońcu to stało się realne to szalałam z radości. Korba i Prytka stały sie najważniejszymi dla mnie zwierzakami, a mam ich kilka. Patrzyłam jak rosły, jak rozrabiały, jak się bawiły razem. Jakieś 3-4 miesiące temu zobaczyłam sinawą plamkę na brzuchu Korby. Pomyślałam ze może gdzieś się uderzyła, ale zdecydowałam że pójdę do weterynarza. Usłyszałam że to nie guz, że szczur ma otyłość i to przepuklina, i nic z tym nie trzeba robić dopóki szczur nie schudnie. Korba szczuplała, a "to rosło", jednak wersja weterynarza była ciągle taka sama(chodziłam na kontrole co 2-3 tygodnie). Kiedy "to" uniemożliwiało już Korbie chodzenie, bo było tak ogromne, stwierdziłam że idę do innego weterynarza. Okazało się to wielki nowotwór, i albo usypiamy, albo próbujemy ratować,miała 5 % szansy na przeżycie,bo szczur stary, miała już nie przejść operacji, nie wybudzić się ,wiec spokojna smierć. Wczoraj udałysmy się na operację. Po 3 godzinach dowiedzialam się, że Korba się wybudza, i poszło dobrze, jednak ma problemy z oddychaniem i na noc zostanie pod tlenem.
Dziś rano jednak odeszła... Ale walczyła do końca i jestem z niej dumna, bo przecież miała się nie wybudzić.... Zostałyśmy teraz z Prytką same, i jakoś będziemy sobie radzić.. Przepraszam za to wypracowanie ale jest mi tak smutno..... ;( Nigdy bym nie pomyślała że aż tak to będe porzeżywać, mam teraz mnostwo ważnych spraw, ale nie moge jakoś się ogarnać.. Wiedziałam że to niedługo nastąpi i czeka również Prytkę, ale nie da sie do tego dobrze przygotować..
Korba[*] miała 2 lata i 3 miesiące.