Moje dziewczyny
: czw cze 16, 2011 12:06 am
Witam!
Na forum zaglądam od dłuższego czasu, ale nigdy nie pisałam nic o moich paskudach. W końcu nadszedł czas, żeby je przedstawić. Niestety nie mm w tej chwili żadnych zdjęć, bo dziewczyny są wyjątkowo szybkie, a aparat bardzo słab:/ Dodam jakieś, gdy tylko będę miała taką możliwość.
Bożena- czarny kapturek, przybyła do mnie jako prezent mikołajkowy. Za kilka dni skończy 8 miesięcy. Bardzo ciekawska i towarzyska, choć trochę płochliwa . Woli buszować po pokoju, niż się miziać, ale nie ma nic przeciwko głaskaniu czy braniu na ręce. I lubi koło mnie zasypiać. Straszna z niej złodziejka, potrafi nawet wyrywać mi jedzenie z ust. Nigdy mnie nie ugryzła, nawet lekko, natomiast uwielbia wylizywać mi ręce. W zamian znosi mi smakołyki z klatki pod poduszkę:) Zdecydowanie dominuje w stadzie.
Grażyna- albinos, niestety z zoologa. Przybyła do mnie 2 tygodnie po Bożenie, żeby bidula nie siedziała sama w klatce. Jest dużo mniej płochliwa niż Bożka lecz niestety bardzo agresywna. Początkowo sama pchała się na ręce i nic nie wskazywało na to, że okaże się godzillą. Po jakimś miesiącu zaczęła mnie lekko podgryzać, potem było już tylko gorzej. Wszelkie próby oswojenie, czy zdominowania, kończyły się totalną porażką i całkowicie pogryzionymi rękami. Rzuca się wszystkich i wszystko, co się do niej zbliży (smakołyki, łyżeczkę z jogurtem itp.) prócz Bożeny i Krystyny. Najprawdopodobniej przez jej problemy ze wzrokiem (a raczej prawie całkowity jego brak). Poddałam się i postanowiłam zostawić ją w spokoju, bo każdy bliższy kontakt z człowiekiem bardzo ją stresuje. W końcu nie musi mnie lubić, ważne, że ja lubię ją:)
Krystyna- dumbo rex , najmłodsza ze stadka. Adoptowałam ją, gdy wymieniłam klatkę na większą. Na początku lipca skończy 3 miesiące. W klatce bardzo miziasta, na wybiegu niebywale płochliwa. Nie bardzo lubi wychodzić z klatki, cały dzień mogłaby przespać. Jest najmłodsza, ale najspokojniejsza, nie psoci, nie gryzie, nie niszczy. Za to uwielbia bawić się w spiderrata i łazić po prętach klatki do góry nogami, wzdłuż, wszerz i na ukos:) Ma ogromne łapki i najsympatyczniejszy pyszczek na świecie!
Ostatnio, kiedy nie było mnie w domu, dziewczyny zdołały uciec z klatki i niestety Grażyna uległa wypadkowi. Kiedy ja znalazłam, okazało się, że połowa ogonka obdarta była do mięsa. Nie mm pojęcia jak to się stało, nie znalazłam nigdzie w pokoju śladów krwii. Wyglądało to bardzo niedobrze, ale o dziwo jej zachowanie nie wskazywało na to, żeby coś ją bolało. Weterynarz zdezynfekował ogon, podał jej antybiotyk, coś przeciwwstrząsowego oraz witaminy i dopiero wtedy zaczęła się tragedia. Po zastrzyku Grażynka wyglądała bardzo słabo, nie miła siły nawet pić i myślałam, że nie przeżyje nocy. Budziłam się co godzinę, żeby sprawdzać czy oddycha. Na szczęście rano wszystko wróciło do normy. Na 2 kolejne zastrzyki reagowała już dobrze (dostał inny antybiotyk), a ogonek powoli zasycha i odpada po kawałku. Grażka nie bardzo przejmuje się ogonem, ale źle znosi rozłąkę ze stadem, szczególnie z Bożką (póki ogon się nie zagoi, przebywa na rekonwalescencji w innej klatce. Bożenka też szalenie tęskni i kiedy tylko wypuszczam ją n wybieg, biegnie do Grażyny, wkłada pyszczek między pręciki i ją liże albo zasypia koło jej klatki. Bardzo mi ich szkoda, więc mam nadzieję, że ogonek szybko się zagoi i dziewuchy znów będą razem!
Na forum zaglądam od dłuższego czasu, ale nigdy nie pisałam nic o moich paskudach. W końcu nadszedł czas, żeby je przedstawić. Niestety nie mm w tej chwili żadnych zdjęć, bo dziewczyny są wyjątkowo szybkie, a aparat bardzo słab:/ Dodam jakieś, gdy tylko będę miała taką możliwość.
Bożena- czarny kapturek, przybyła do mnie jako prezent mikołajkowy. Za kilka dni skończy 8 miesięcy. Bardzo ciekawska i towarzyska, choć trochę płochliwa . Woli buszować po pokoju, niż się miziać, ale nie ma nic przeciwko głaskaniu czy braniu na ręce. I lubi koło mnie zasypiać. Straszna z niej złodziejka, potrafi nawet wyrywać mi jedzenie z ust. Nigdy mnie nie ugryzła, nawet lekko, natomiast uwielbia wylizywać mi ręce. W zamian znosi mi smakołyki z klatki pod poduszkę:) Zdecydowanie dominuje w stadzie.
Grażyna- albinos, niestety z zoologa. Przybyła do mnie 2 tygodnie po Bożenie, żeby bidula nie siedziała sama w klatce. Jest dużo mniej płochliwa niż Bożka lecz niestety bardzo agresywna. Początkowo sama pchała się na ręce i nic nie wskazywało na to, że okaże się godzillą. Po jakimś miesiącu zaczęła mnie lekko podgryzać, potem było już tylko gorzej. Wszelkie próby oswojenie, czy zdominowania, kończyły się totalną porażką i całkowicie pogryzionymi rękami. Rzuca się wszystkich i wszystko, co się do niej zbliży (smakołyki, łyżeczkę z jogurtem itp.) prócz Bożeny i Krystyny. Najprawdopodobniej przez jej problemy ze wzrokiem (a raczej prawie całkowity jego brak). Poddałam się i postanowiłam zostawić ją w spokoju, bo każdy bliższy kontakt z człowiekiem bardzo ją stresuje. W końcu nie musi mnie lubić, ważne, że ja lubię ją:)
Krystyna- dumbo rex , najmłodsza ze stadka. Adoptowałam ją, gdy wymieniłam klatkę na większą. Na początku lipca skończy 3 miesiące. W klatce bardzo miziasta, na wybiegu niebywale płochliwa. Nie bardzo lubi wychodzić z klatki, cały dzień mogłaby przespać. Jest najmłodsza, ale najspokojniejsza, nie psoci, nie gryzie, nie niszczy. Za to uwielbia bawić się w spiderrata i łazić po prętach klatki do góry nogami, wzdłuż, wszerz i na ukos:) Ma ogromne łapki i najsympatyczniejszy pyszczek na świecie!
Ostatnio, kiedy nie było mnie w domu, dziewczyny zdołały uciec z klatki i niestety Grażyna uległa wypadkowi. Kiedy ja znalazłam, okazało się, że połowa ogonka obdarta była do mięsa. Nie mm pojęcia jak to się stało, nie znalazłam nigdzie w pokoju śladów krwii. Wyglądało to bardzo niedobrze, ale o dziwo jej zachowanie nie wskazywało na to, żeby coś ją bolało. Weterynarz zdezynfekował ogon, podał jej antybiotyk, coś przeciwwstrząsowego oraz witaminy i dopiero wtedy zaczęła się tragedia. Po zastrzyku Grażynka wyglądała bardzo słabo, nie miła siły nawet pić i myślałam, że nie przeżyje nocy. Budziłam się co godzinę, żeby sprawdzać czy oddycha. Na szczęście rano wszystko wróciło do normy. Na 2 kolejne zastrzyki reagowała już dobrze (dostał inny antybiotyk), a ogonek powoli zasycha i odpada po kawałku. Grażka nie bardzo przejmuje się ogonem, ale źle znosi rozłąkę ze stadem, szczególnie z Bożką (póki ogon się nie zagoi, przebywa na rekonwalescencji w innej klatce. Bożenka też szalenie tęskni i kiedy tylko wypuszczam ją n wybieg, biegnie do Grażyny, wkłada pyszczek między pręciki i ją liże albo zasypia koło jej klatki. Bardzo mi ich szkoda, więc mam nadzieję, że ogonek szybko się zagoi i dziewuchy znów będą razem!