Pocahontas....
: pt cze 17, 2011 3:57 pm
Pocahontas Emerald Moon....
29.06.2009 - 17.06.2011
[img]http://anahata_rattery.eu.interii.pl/DSC_4861.JPG[/img]
Miała niecałe 2 lata... wczoraj miała usuwane 2 guzki... wybudziła się, zaczęła pić i jeść... dzisiaj nagle straciła ciepło i zaczęła mieć problemy z oddychaniem, zgasła, zanim przyjechała po nas taksówka....
[*] [*]
Taka była malutka... zdjęcia by zywym_trudniej

U mnie...

Od początku aktywna i ciekawska, ale też poważna i opanowana. Wolała towarzystwo starszych szczurów niż brykanie z maluchami...
Potem urosła, została mamusią miotów H i Q...


Jej kolor ślicznie wyglądał na fioletowym tle...

Robiła te swoje wspaniałe, rozbrajające, zaczepno - zaciekawione miny...
Kwiecień 2010


Była samodzielna i sprawiała wrażenie, jakby zawsze wiedziała, czego chce. Pieszczoty tolerowała, ale przez pierwszy rok nie była miziakiem. Po drugiej ciąży jej zachowanie diametralnie się zmieniło - stała się naleśniczkiem, który się rozplaszczał i trzeba było ją głaskać i drapać.
W kwietniu 2011...
Z maja...


Wyrósł jej guzek....

Na wystawach zdobywała nagrody za najlepsze znaczenie.... była takim cudnym, wzorcowym variegatedem... kolejnej rozetki już nie dostanie.....
Ze stadkiem...

Odeszła, pobiegła za Tęczowy Most, tak daleko, że już nas nie widzi i nie słyszy.... zostały na świecie jej dzieci i wnuki oraz Orinoko, z którą razem dorastała i z którą zawsze miała szczególną więź.....
Do widzenia, kochanie..........
;( ;( ;( ;( ;( ;(
29.06.2009 - 17.06.2011
[img]http://anahata_rattery.eu.interii.pl/DSC_4861.JPG[/img]
Miała niecałe 2 lata... wczoraj miała usuwane 2 guzki... wybudziła się, zaczęła pić i jeść... dzisiaj nagle straciła ciepło i zaczęła mieć problemy z oddychaniem, zgasła, zanim przyjechała po nas taksówka....
[*] [*]
Taka była malutka... zdjęcia by zywym_trudniej



U mnie...






Od początku aktywna i ciekawska, ale też poważna i opanowana. Wolała towarzystwo starszych szczurów niż brykanie z maluchami...
Potem urosła, została mamusią miotów H i Q...








Jej kolor ślicznie wyglądał na fioletowym tle...






Robiła te swoje wspaniałe, rozbrajające, zaczepno - zaciekawione miny...
Kwiecień 2010





Była samodzielna i sprawiała wrażenie, jakby zawsze wiedziała, czego chce. Pieszczoty tolerowała, ale przez pierwszy rok nie była miziakiem. Po drugiej ciąży jej zachowanie diametralnie się zmieniło - stała się naleśniczkiem, który się rozplaszczał i trzeba było ją głaskać i drapać.
W kwietniu 2011...





Z maja...





Wyrósł jej guzek....

Na wystawach zdobywała nagrody za najlepsze znaczenie.... była takim cudnym, wzorcowym variegatedem... kolejnej rozetki już nie dostanie.....
Ze stadkiem...






Odeszła, pobiegła za Tęczowy Most, tak daleko, że już nas nie widzi i nie słyszy.... zostały na świecie jej dzieci i wnuki oraz Orinoko, z którą razem dorastała i z którą zawsze miała szczególną więź.....
Do widzenia, kochanie..........
;( ;( ;( ;( ;( ;(