szczury.org

Witamy wszystkich bardzo serdecznie. Potrzebujemy Waszej pomocy. Od dwóch miesięcy jesteśmy szczęśliwymi "posiadaczami" 2 szczurków, które zabraliśmy z dość licznego miotu (10 sztuk), zarażonego jakimś dotąd niezdiagnozowanym choróbskiem. Wszystkie pozostałe 8 sztuk łącznie z samicą odeszły, mimo interwencji weterynarza nie udało się ich uratować. (zalecenia: smarowanie clotrimazolum i kąpanie w nizoralu co 10 dni) Nasze szczurki początkowo nie miały objawów, ale pojawiły się po jakiś tygodniu od ich odebrania. Na obrzeżach uszu, ogonie i jajeczkach pojawiły się białe drobne kuleczki (przypominające ludzkie kaszaki). Popędziliśmy do weta, stwierdził grzybicę, zalecił smarowanie 2x dziennie pimafucortem, "przesypywanie" dakatrinem i kąpiele w nizoralu. Po tych zabiegach, kulki zaczęły pękać i z czasem zagoiły się. Po miesiącu wszystko wyglądało ok, ale leczenie było kontynuowane. Jednak po tym okresie w przeciągu dwóch dni pojawiły się nowe kulki, również na nosie. Wet był na urlopie, udaliśmy się do innego, który z kolei zalecił smarowanie ran roztworem jakiejś substancji, której nazwy niestety nie pamiętam. Smarowanie co drugi dzień, gdyż środek ma silne działanie. Dodatkowo tabletki na wzmocnienie odporności. Po tygodniu część "kulek" zamieniła się w brązowe strupki, ale w zastraszającym tempie zaczęły pojawiać się kolejne. Wizyta u weta, tym razem stwierdził, że to może jednak nie grzybica i szczurki dostały zastrzyki przeciwko pasożytom oraz maść atecorhin. Czekamy na efekty, ale bardzo martwimy się o stan szczurków. Mamy wrażenie, że weci nie bardzo wiedzą, co to za choroba, a że niestety mieszkamy w małej miejscowości, nie możemy liczyć na pomoc lekarza specjalisty. Czy ktoś z Wam miał do czynienia z chorobą o podobnych objawach? Bardzo prosimy o pomoc

Może jakież zdjęcia, jak to wygląda?

http://forum.szczury.biz/files/thumbs/t_mites_479.jpg takie coś?
Jeśli tak to po prostu świerzb.

Niestety nie mam zdjęć, ale wygląda to dokładnie tak jak na załączonym przez Ciebie zdjęciu. Dziękuję za odpowiedź, widziałam, że są wątki poświęcone świerzbowi, zabieram się za lekturę, jeszcze raz bardzo dziękuję.

No to ivermektyna i po kłopocie

Właśnie zaczęłam czytać wątek o świerzbowcu, ale ciężko się przez niego przebić. O invermektynie w postaci zastrzyku ktoś pisał, że jest toksyczna i lepiej stosować biomectin zewnętrznie (to chyba też invermekyna). Zastrzyk przeciwko pasożytom już dostał, ale niestety wet nie powiedział nam co to za lek, a my gapy też się nie dopytaliśmy. Kolejną wizytę mamy w środę, dowiemy się. Mam nadzieję, że leczenie jest na dobrej drodze i z tego wyjdą.

Przeczytaj ostatnie kilka stron i to wystarczy Super, że w ogóle sama zabrałaś sie za czytanie, to się chwali !

Ten wątek jest długi i stary, i na ostatnich stronach są aktualne informacje. Co mi przypomina, ze powinien go podzielić i częśc dac jako archiwum

Szczurki powinny oba dostać lekarstwo, bo leczenie jednego nie ma sensu. No i przede wszystkim jeszcze zmiana ściołki na koci żwirek lub drewniane kołeczki i częste mycie klatki. Wszystko po to, zeby nie doszlo do powtornego zakażenia.
Człowiek sie nie zarazi, chociaż może go swędzieć.
Zastrzyk sie podaje przy cięższych przypadkach lub pasozytach wewnętrznych, a na zewnątrz wystarczy popsikać . Mozna tez psikać Insectinem , albo kropelką Advokatu (Advokat dajemy tylko raz).

I to w skrócie Więcej szczegółow na końcu swierzbowego tematu

Rany, strasznie Wam dziękuję za zaangażowanie. Dziś uświadomiliśmy sobie, jak niewiele wiemy o "ogonach", więc kolejne dni spędzimy na forum. Doczytałam już o trocinach, w których tych pasożytów może być najwięcej, a my oczywiście nie byliśmy tego świadomi (należą nam się baty, wiem), zmiana trocin już przedyskutowana. Klatka jest myta przy każdej zmianie trocin i płukana w roztworze octu. Figo i Fagot leczeni są razem, każdy dostał po zastrzyku, przez miesiąc smarowani byli razem środkami przeciwko grzybicy, co - jak się okazuje - nie było konieczne. Do weta wybierzemy się jednak wcześniej i poprosimy o leki do stosowania zewnętrznego. Dziękuję za rady i wskazówki, bo martwiliśmy się, że mogą skończyć jak reszta rodziny. I oczywiście będziemy informować o postępach w leczeniu. Dziękuję

Paul_Julian pisze:albo kropelką Advokatu (Advokat dajemy tylko raz).

Nie mylić z alkoholem Chodzi o Advocate firmy Bayer.

Kurcze, dzięki ! Muszę sie nauczyć jak to poprawnie pisać !Oczywiscie chodzi o ADVOCATE http://weterynaria.bayer.com.pl/index.p ... e-dla-psow

Hanka&Medyk pisze:

Paul_Julian pisze:albo kropelką Advokatu (Advokat dajemy tylko raz).

Nie mylić z alkoholem Chodzi o Advocate firmy Bayer.

Kurcze, szkoda, że dopiero teraz o tym piszecie, bo właśnie wczoraj wieczorem popijaliśmy adwokata, więc szczurki też dostały po "kropelce", były po nim jakieś dziwnie wesołe, miałam wrażenie, że nawet się do nas uśmiechały
A tak na poważnie, doświadczenie ze szczurkami mamy nikłe, to prawda, ale podciągniemy się. Na szczęście mamy psy, więc advocate nie jest nam obcy

W razie problemów się nie wahajcie pytać, pomożemy Wam się dokształcić, zapraszam na PW nawet

Będziemy pytać, to absolutnie pewne
Znalazłam zdjęcie Figo sprzed tygodnia, na którym widać to choróbsko, teraz wygląda to niestety jeszcze gorzej, minęły 2 doby od zastrzyku, stan bez zmian (nie rozrasta się, ale również nie zanika), jutro pędzimy do weta.

No na zdjęciu idealnie pasuje, możesz podpowiedziec lekarzowi, że to za sprawką świerzbowca.

Piękny okaz świerzbu. Nie mam pojecia czemu, ale to juz nie pierwszy przypadek gdy wet diagnozuje grzybice czy drożdżyce zamiast świerzbu, który ma takie objawy , ze nie da sie tego pomylić z niczym innym.

Nie martw sie, świerzb mozna spokojnie wyleczyć.

Też jest mi ciężko w to uwierzyć, zwłaszcza że dowiedziałam się, iż pani doktor, u której ostatnio wylądowaliśmy jednak ma specjalizację w leczeniu małych zwierząt, a świerzb nie należy raczej do rzadkich pasożytów. Nie chcę pouczać lekarza weterynarii, będziemy musieli jej jakoś dyskretnie podpowiedzieć, co w trawie piszczy, ale i tak mam obawy o reakcję. Najbardziej żałuję tego, że nie zwróciłam się do Was o pomoc kilka tygodni temu, oszczędziłabym im bezcelowego leczenia grzybicy i stresu z tym związanego. Mea culpa.
Dziękuję za wsparcie i otuchę, bo myśli były już naprawdę zabarwione na czarno